Pov. Logan
Już miałem wchodzić do sypialni Luny, gdy usłyszałem głos w swojej głowie:
- Alfo, obce stado przekroczyło nasze granice, a trójka naszych została zabita. Co robić?
Musiałem szybko ocenić sytuację, już od roku mamy takie napady przez obce stada.
- Zbierz wszystkie wilki na plac główny. Zaraz wyruszamy.
Szybko sprawdziłem, czy Cassie nadal jest nieprzytomna. Niestety jej oczy nadal były zamknięte.
Na placu głównym zastałem już całe stado. Dwudziestka bardzo dobrze wyszkolonych wilków. Wszyscy wyglądali na poddenerwowanych, nie dziwię się. Obce stado nie dość, że weszło na nasz teren, to i zabili moich ludzi.
- Zac, Jacob zostajecie i pilnujecie Luny. Jeśli coś jej się stanie, zapłacić ie za to życiem. Zrozumiano?!
W tym samym czasie przytaknęli.
- Reszta stada, za mną. Nie atakować bez mojego pozwolenia.
Zacząłem przemianę w wilka. Chwilowy, nagły ostry ból, łamanie kości, to wszystko wiąże się z przemianą, abym po chwili stał na czterech łapach jako Alfa.
Zaraz po mnie reszta stada zaczęła przemiany.
Odwróciłem się w stronę lasu, uniosłem do góry łeb i zacząłem wyć, a razem ze mną moje stado.
Ruszyliśmy do ataku. W powietrzu było już czuć śmierć.Pov. Cassie.
Nie wiem, jak znalazłam się w tym lesie. Wszędzie jest śnieg, pokrył całe gałęzie drzew, tak samo jak i ziemię. Wysokie drzewa zarówno i iglaste jak i liściaste zakrywały całe niebo, przez co tylko nieliczne promienie słońca mogły oświetlać ten las. Stawiając kolejne kroki, stopy zapadały mi się w białym puchu, a mimo to nie czułam zimna, choć moje stopy były bose. Na dodatek ubrana byłam w białą halkę. Z każdym krokiem rozglądałam się wokół, jakbym czegoś szukała, choć jeszcze nie wiem czego. Próbowałam usłyszeć jakieś głosy, jednak jedyne co słyszałam, to śpiew ptaków i szum drzew. Gdzieś w oddali mogłam usłyszeć odgłos łamanej gałęzi. Po chwili do moich uszu dotarł jakby przytłumiony krzyk. Stopy same zaczęły kierować mnie w tym kierunku. Spokojny marsz zamienił się w bieg, potem w trucht, jednak im głośniej słyszałam krzyk, tym szybciej biegłam. Gdzieś z tyłu głowy wiedziałam kogo to głos.
W oddali już widziałam trzy, lub cztery postacie. Przyśpieszyłam jeszcze bardziej, tak samo jak mój oddech. Z każdym zbliżającym mnie krokiem coraz bardziej czułam dziwne kłucie w sercu.
Dziewczynka. Ubrana w białą halkę z czerwonymi plamami. Z plamami krwi. Wokół niej wilki, otaczają ją z każdej strony. Ich pyski zabarwione są czerwienią. Co chwila doskakują do ofiary, aby zadać kolejny cios.
Chciałam podejść, ale nie mogłam się ruszyć. Czułam się, jakby coś mnie sparaliżowało. Mogłam tylko patrzeć.
Szeroko otwartymi oczami obserwowałam jak jeden z wilków pochyla się nad szyją dziewczynki. W tamtej chwili wszystko ucichło. Jedyne co było słychać, to szept.
- Cassie. - W tamtej chwili twarz dziewczynki stała mi sie znów znajoma. Anne.
Zaraz znów wszystko nabrało dźwięków, a czas znów przyspieszył. Mój krzyk połączył się z rykiem wilka i odgłosem rozszarpywanego ciała. Jednak zaraz wszystko pochłonęła ciemność, a dźwięki stały się przytłumione, stopniowo zanikały.Ze świstem wciągnęłam powietrze do płuc, czułam jakbym nie oddychała przez dłuższy czas. Duszący kaszel chciał mi się wyrwać z piersi. Na dodatek obraz przed moimi oczami był rozmazany. Odrętwienie w całym ciele nie pozwalało mi nawet na podniesienie głowy. Jedyne co czułam, to ból. Rozdzierający ból szyi, ten był najgorszy.
W końcu plamy nabrały kształtu i od razu rozpoznałam jedną z sypialni w domu Logana. Promienie zachodzącego słońca wpadały przez okno, oświetlając całe pomieszczenie.
Sen nadal był w mojej głowie, nadal widziałam śmierć mojej siostry i to najbardziej bolało. Na wspomnienie jej spokojnej twarzy, całej w krwi, do moich oczu napłynęły słone łzy. Moim pocieszeniem jest to, że już nigdy nie będzie głodna. Wiem, że trafiła tam, gdzie tata. Przed oczami mam wizję ich uśmiechniętych twarzy. Są szczęśliwi tam, gdzie teraz się znajdują. Mimowolnie moje usta rozciągenęły się na kształt uśmiechu. Pierwszy raz płaczę, a zarazem się uśmiecham. Pierwszy raz jestem smutna, a zarazem szczęśliwa.
Jednak moja radość nie trwała długo, gdy ostatnia noc pojawiła się w mojej głowie. Twarz Logana będzie mi się śnić po nocach. Nigdy nie zapomnę jego czerwonych oczu.
Z każdą chwilą zaczynałam odzyskiwać czucie w kończynach. W końcu zdołałam podnieść się do pozycji siedzącej. Jednak ból ramienia nie pozwolił mi na poruszanie lewą ręką. Opuściłam nogi na podłogę, wzięłam głęboki wdech i spróbowałam wstać. Krzyknęłam z bólu, a nogi same pode mną się ugięły. Z hukiem upadłam na podłogę. Musiałam rozbić sobie głowę, bo poczułam jak coś ciepłego zaczęło spływać mi po twarzy. Jednak zignorowałam to, musiałam jak najszybciej się stąd wydostać. Tym razem udało mi się stanąć na jeszcze chwiejnych nogach. Z trudem dałam radę utrzymać równowagę.
Ruszyłam do wyjścia, próbowałam poruszać się cicho. Ale dom wydawał się pusty.
Podeszłam do wyjścia. Gdy otworzyłam drzwi pierwsze co zobaczyłam, to dwójka postawnych mężczyzn. Tak szybko jak ich zobaczyłam, tak szybko zamknęłam drzwi i przekręciłam klucz.
- Luno, otwórz drzwi! - usłyszałam głos jednego z mężczyzn. Zaraz zaczęli walić w drzwi, które wyglądały jakby miały zaraz zostać wyrwane z zawiasów.
Nie wiedząc co robić, gdy kolejne mocne uderzenie trafiło w drzwi, cofnęłam się do łazienki. Tylko tam mogłam zamknąć drzwi na klucz. Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu, nigdzie żadnej broni. Otworzyłam jedną z szafek, same perfumy. Już odkładałam kolejną perfumę, gdy wpadłam na pomysł, aby rozbić jedną z nich. W tym samym czasie do moich uszu dobiegł odgłos wyłamywanych drzwi. Musiałam działać szybko. Bezceremonialnie rozbiłam flakon o podłogę. Kawałki szkła odprysnęły na moją dłoń, ale nie to było teraz najważniejsze. Ci sami mężczyźni tym razem zaczęli dobijać się do łazienki.
- Luno, wiesz dobrze, że i te drzwi damy radę wyważyć. Liczę do trzech.
- Raz... Dwa...
Szybko zgarnęłam do ręki drugą butelkę perfum i gdy tylko otworzyli drzwi, rzuciłam nią w ich stronę. Trafiłam idelanie w głowę bruneta, jego wrzask trochę mnie przeraził. Zmusiłam się do postawienia kroków ku wyjściu.
- O CHOLERA! - drugi mężczyzna już ruszył w moją stronę, ale ja byłam szybsza. Gdy chciał złapać moje dłonie, ja wzięłam zamach, rozcinając jego policzek szkłem. Zszokowany cofnął się parę kroków. Teraz miałam szansę. Szybko wyminęłam nadal zaskoczonych mężczyzn i wybiegłam z domu. Prosto w las. Mimo, że mięśnie paliły mnie żywym ogniem, nie mogłam się zatrzymać. Wolę być w środku lasu, nie wiadomo gdzie, niż w tym miejscu, przy Loganie.
Z każdym krokiem słyszałam coraz więcej wyć wilków.
CZYTASZ
Skazana
WerewolfCo roku rozpoczyna się wielkie losowanie, w którym wybiera się trójkę ludzi, aby wysłać ich do lasu, z którego nie ma wyjścia. Do lasu, w którym największym przeciwnikiem są wilki. Cassie została wybrana i zmuszona do śmiertelnego pościgu o życie i...