Siedziałem na czarnym fotelu w kuchni i obserwowałem ukradkiem płaczącego Jina, który opierał się o parapet. Zastanawiało mnie dlaczego płacze i co musiało się stać, gdy zawiozłem go do tego szpitala. Już jak wsiadł z powrotem do samochodu był przybity, co rzuciło mi się w oczy. Jednak nie było mi przykro. Po tym jak wygarnął mi kilka rzeczy prosto w twarz, nie zamierzałem go pocieszać.
To co zauważyłem, to to że lubi bawić się moimi uczuciami, co zaczyna mnie na prawdę irytować. Choć szczerze mówiąc, zabolały mnie jego słowa. W sumie, nie wiem dlaczego.
Opierałem głowę o podpartą na uchwycie fotela ręce. Nie rozumiałem co w nim jest takiego innego, że zwrócił moją uwagę. Przecież to rozpuszczony, chamski szczeniak z niewyparzoną buzią. To w ogóle nie mój typ, a i tak coś jednak przyciąga mnie do niego. Zaczynało mnie to na prawdę przerażać, bo nigdy nie interesowałem się chłopakami. Zawsze gustowałem tylko i wyłącznie w dziewczynach, jednak...
-Ugh...
Mruknąłem niezadowolony i jeszcze bardziej zirytowany. Odwracając wzrok od widoku rozdygotanego chłopaka.
-Jeśli ci przeszkadza, to że płaczę to radzę ci wyjść.
Wyszeptał łkając, a ja westchnąłem. Nie mogłem tego słuchać, jak i na to patrzeć. Podniosłem się i podszedłem bliżej niego. Popatrzył na mnie cały zapłakany z zaczerwienionymi oczami. Bolał mnie ten widok.
-Nie o to mi chodziło, po prostu coś sobie przypomniałem.
Seokjin nie odpowiedział tylko patrzył na mnie zainteresowany.
-S-stało... się coś?
Zapytał jąkając się co drugie słowo przez gulę w gardle od płaczu.
-Ja chyba powinienem o to zapytać.
Chłopak spuścił głowę i pociągał nosem. Zaczął bawić się nieudolnie swoimi palcami, co było nad wyraz urocze.
I o tym właśnie mówiłem.
-P-przytulisz... mnie?
Zapytał prawie ledwo słyszalnie, a ja nie czekałem dłużej by przygarnąć go w swoje ramiona. Chłopak schował twarz w zagłębieniu mojej szyi i trzymał kurczowo mojej marynarki, wylewając łzy. Zauważyłem, że ostatnio często jest smutny i płacze, tylko zawsze nie wiem dlaczego. Chciałem to wiedzieć, by może choć trochę mu pomóc.
-Jinnie.
Wyszeptałem cicho gładząc jego plecy kolistymi, delikatnymi i płynnymi ruchami.
-Powiesz mi co cię męczy?
Chłopak uniósł swoje błyszczące ślepia i uśmiechnął smutno.
-Po prostu... nie chcę by bliska mi osoba... zniknęła.
-Rozumiem. Mogę ci jakoś... pomóc?
-Jeśli potrafisz uzdrawiać, to owszem.
Uśmiechnąłem się delikatnie do ciemnowłosego i pogładziłem jego policzek, tym samym ścierając łzy.
-Niestety nie mam takiej mocy.
-Wiem o tym. I dlatego nie pytaj o takie rzeczy. Nikt nie jest w stanie mi teraz pomóc.
-A nie będziesz już płakać? Jeśli za dużo łez stracisz, to się odwodnisz. Nie będę wykopywał ci dołka. Nie mam już na to miejsca w ogrodzie.
Uśmiechnąłem się szeroko, na co uderzył mnie w ramię.
-Nie śmieszne.
Powiedział, jednak zauważyłem ten nikły, ledwo widoczny uśmiech. Uniosłem jego podbródek i skierowałem tak by na mnie spojrzał.
-Nie pozwalam ci się smucić. Jasne?
-Nie będziesz mi rozkazywać. Mogę robić co chcę, a i tak nie zależy, to ode mnie.
Odepchnął moją dłoń, a ja właśnie walnąłem się w głowę w myślach.
Spieprzyłem... Przecież przy nim trzeba uważać na każde słowo.
-Jin nie oddalaj się.
-Przecież stoję w miejscu, o co ci znowu chodzi?!
Wyrzucił oburzony, a ja przytrzymałem jego barki śmiejąc się.
-Nie to miałem na myśli.
-Aaa...
Chyba zrozumiał, bo trochę się speszył i zaczerwienił. Jednak otrzepał się i znów przybrał minę, którą spokojnie mogłem określić słowem ,,foch forever".
-Czy ty jesteś, aż tak zdesperowany, że nie możesz chodzić z Jiminem, by mnie podrywać?
-Chwila... że co?
Przez chwilę miałem lekkie skołowanie, po tym co usłyszałem. Popatrzyłem nie dowierzając na ciemnowłosego, który splótł ręce na torsie wyczekując odpowiedzi.
-O czym ty mówisz?
-Nie jestem jakimś tam zamiennikiem, zrozumiano?! Wybij sobie te zaloty z głowy! Masz Misakiego, on powinien ci starczyć.
Wyrzucił oburzony i miałem wrażenie, iż zaraz wybuchnie. Zrobił się wręcz cały czerwony ze złości. Już chciał mnie uderzyć, ale uniemożliwiłem mu to przytrzymując obie ręce i popychając na najbliższą ścianę. Przyparłem na niego i patrzyłem jak chłopak próbuje się wydostać.
-Uspokój się, albo cię nie puszczę.
-Nie mam zamiaru się tobie podpo...
Przymknąłem go w końcu przywierając ustami do jego rozdartej buźki, finalnie go tym uciszając. Uderzał pięściami o moją klatkę piersiową, bym go wypuścił, jednak ja nie zaprzestałem go całować. W końcu chyba się poddał i nie wykonywał już żadnych ruchów.
Nawet nie wiecie, jak bardzo trafiłem.
Nagle chłopak osunął się bezwładnie na ziemię. Ja zdezorientowany i spanikowany przykucnąłem przy nieprzytomnym chłopaku.
-Jin?!
Potrząsnąłem jego ramionami, jednak chłopak nie reagował.
-Jin, proszę powiedz, że żartujesz!
Jeszcze mocniej zacząłem nim potrząsać, jednak zero reakcji. Byłem tak zdezorientowany i spanikowany, że aż nie wiedziałem co robić. Najgorsze było to, że z jego nosa zaczęła strumieniem cieknąć bordowa krew.
W tedy nie wiedziałem jeszcze, że w ten sposób go stracę.
***
Dziękuję bardzo za to iż byliście ze mną do końca tego ff 🤗💗
CZYTASZ
Prince of darkness «~NAMJIN~»
Fanfiction|zakończone| •Jestem synem współzałożyciela ogromnej korporacji. Nie wiem jakim cudem jestem tu, gdzie teraz. W ciemnym, pustym pomieszczeniu. Przywiązany do krzesła. On wbija we mnie wzrok ciemnymi oczami i bacznie obserwuje, oczekując mojej reakcj...