~Namjoon~
Nic nie opisze tego co aktualnie czuję. Właśnie przytulam moją księżniczkę, mając przy sobie małe pociechy. Film nadal trwał, a jedynym przytomnym w tym domu byłem ja. Sierotki słodko spały na rogówce z rozchylonymi usteczkami, a Jinnie z ułożoną głową na moim torsie. Uśmiechnąłem się zanurzając palce w jego pukle włosów.
-Czas się zbierać, moja księżniczko... Wrócę niebawem.
Ucałowałem jego czoło i zsunąłem z siebie ostrożnie tak, aby go pod żadnym pozorem nie zbudzić. Łamało mi się serce na myśl o opuszczeniu tego domu, a przede wszystkim mojej kochanej rodziny. Jednak nie miałem wyjścia. Czas nieubłaganie mijał, a ja musiałem stanąć twarzą w twarz z moim największym koszmarem- tym niezidentyfikowanym osobnikiem.
Szczerze mówiąc, miałem już tego z lekka dosyć. Cały ten czas głowiłem się:
Kim może być?
Co chce konkretnego zrobić?
Co dzięki temu osiągnie?
Dlaczego to robi?
Zagadka siedziała mi w głowie, od dostania jej w moje ,,ręce". Dziś miałem spotkać się z Jiminem, z którym się umówiłem. Ufałem mu. Ufałem mu, jak nikomu innemu. Znamy się już dwadzieścia lat i jest naprawdę dobrym przyjacielem i kompanem.
Zakładając buty i płaszcz, wysunąłem lewą ręką telefon, w międzyczasie przeszukując kontakty. Znajdując przyjaciela już kierowałem kciuk, w numer, jednak zaprzestałem, gdy czyjaś drobna dłoń znalazła się na moim barku. Aż przeszedł mnie zimny dreszcz emocji i lekkiego oszołomienia.
Kątem oka dostrzegłem niską postać kobieciny o siwych włosach i niewyspanych, zmęczonych oczach, będąca w lawendowym szlafroku.
-A dokąd to?
-Wybaczy pani, ale muszę już się wydelegować.
-Gdzież to ci tak śpieszno?
-Spotkanie służbowe.
-Ah... To dlatego skradasz się tak po nocy?
-Jeśli pani pozwoli, wyjdę.
-Oczywiście, ale wiedz że nie masz mojego poparcia nawet w jednym stopniu. Nie ufam ci, więc nie licz, że dopuszczę do waszego chorego związku. I nie chodzi mi o tę samą płeć. I tak już długo tolerowałam twoją obecność w moim domu.
Ja całkowicie skołowany, zostałem wypchnięty za drzwi, które po chwili zostały zamknięte na trzy spusty. I to dosłownie. Podrapałem się nerwowo po karku, jednak ruszyłem w stronę samochodu. Nie miałem jej tego za złe. Po prostu martwiła się o syna, a ja mimo wszystko jestem pewnego rodzaju niebezpieczeństwem w jej oczach.
Wcale się nie dziwiłem, już nieraz skłaniałem go do płaczu, krzywdziłem, doprowadzając do postępowania chorób. Byłem potworem, który niszczył jego każdą tkankę osobowości i ciała jednocześnie. Jednak chcę to naprawić. Chcę naprawić naszą jedność uczucia.
-Nie poddam się. Nawet jeśli oddam za to życie. Nie pozwolę by ktoś ich skrzywdził.
Warknąłem do siebie szarpiąc za drzwi i wsiadając na wygodne siedzenie. Ułożyłem dłonie na skórzanej kierownicy, po czym odpaliłem, a wzbudzający trwogę dźwięk, rozprzestrzenił się wokół.
-Jimin?
-Tak?
-Bądź za piętnaście minut w bazie.
-W bazie? Musiało się serio coś stać. Zaraz będę.
Rozłączył się, a ja powróciłem do obserwowania jezdni. Światła latarni były jedynym źródłem jasności, a samochody wlekły się jak nigdy, mimo praktycznie pustych dróg. Oparłem prawą dłoń na podłokietniku fotela, a drugą manewrowałem, wymijając maszyny jak plastikowe pachołki. Nie interesowało mnie to, czy przekraczam prędkość i czy to co robię jest dozwolone. Po prostu policja była dla mnie tylko słabym zastraszeniem. Ci ludzie nie potrafią nic zrobić pożądanie.
CZYTASZ
Prince of darkness «~NAMJIN~»
Fanfiction|zakończone| •Jestem synem współzałożyciela ogromnej korporacji. Nie wiem jakim cudem jestem tu, gdzie teraz. W ciemnym, pustym pomieszczeniu. Przywiązany do krzesła. On wbija we mnie wzrok ciemnymi oczami i bacznie obserwuje, oczekując mojej reakcj...