- Czyli jutro wrócimy, tak? - zapytałem, kiedy wsiadaliśmy do samochodu Andiego.
- Tak... Myślę, że jutro po śniadaniu wrócimy do siebie.
- Myślisz, że będzie bardzo źle? - zapiąłem pas, a Andi odpalił silnik.
- Masz szczęście, że moje siostry będą dopiero jutro. Może się z nimi nie spotkamy - zaśmiał się i wyjechał na ulicę.
- Będziemy spać w jednym pokoju?
- Pewnie tak... W moim starym... Chyba, że wolisz dostać osobny, to...
- Wtedy będzie dziwnie - zauważyłem. - Nie przeszkadza mi to. Chyba mnie nie zgwałcisz, co?
- No nie wiem... Jesteś całkiem seksowny - uśmiechnął się szeroko. - Zarumieniłeś się - puścił mi oczko. Poczułem się dziwnie w tym momencie. - Spokojnie nie podrywam cię.
- Nie pomyślałem o tym - odparłem.
- Ale taką miałeś minę...
- Andi... Bo... Wcześniej o tym nie pomyślałem... Nie będziemy musieli się przy nich całować, czy coś, prawda?
- Też o tym nie pomyślałem... Ale nie będę tego wymagał...
- Ok... Ale nie zaczną czegoś podejrzewać?
- Nie powinni... Nie martw się... Bądź po prostu sobą...
- Postaram się... Stresuję się jakby to wszytko było realne...
- W pewnym stopniu jest... Idziesz na kolację do obcych ludzi.
- Fakt...
- Wiszę ci ogromną przysługę - zatrzymał się na światłach. - Naprawdę dziękuję.
- Spoko. Będę miał trochę rozrywki - zaśmiałem się.
- Stephan... - zaczął. - Jak mogę się do ciebie zwracać? - ruszył, bo zapaliło się zielone światło.
- Tak jak teraz.
- Chodzi mi o jakieś pieszczotliwe określenia... Kotku, skarbie, kochanie, słonko, żabko, myszko... Cokolwiek... Wybierz sobie.
- A nie możesz normalnie? Nie lubię takich określeń.
- Ok - pokiwał głową.
- Ale do ciebie mogę się tak zwracać jeśli chcesz.
- Nie, jeśli nie lubisz słodkich słówek to nie.
- Nie lubię jak do mnie się tak ktoś zwraca... Ale ja do ciebie mogę... Kochanie, skarbie?
- Jak chcesz... Dla mnie te słówka nie mają znaczenia.
- Dobrze... Kochanie - uśmiechnąłem się, a Andreas się zaśmiał.
- Chyba wolę kotku.
- Jasne - roześmiałem się. - Jak wolisz - usiadłem wygodniej. - Daleko jeszcze?
- Piętnaście minut.
Andreas opowiadał mi przez chwilę o swoich rodzicach. Z jego opowieści wynikało, że bardzo go kochają i się martwią.
- Jesteśmy - wjechał na podjazd domu swoich rodziców. Zgasił silnik i popatrzył na mnie.
- Chodźmy - wysiadłem. Andi do mnie dołączył. Złapał mnie za rękę i chciał ruszyć w stronę domu. - Andi - przytrzymałem go.
- Tak?
- Przepraszam.
- Za co? - zdziwił się, a ja stanąłem na palcach i załączyłem na moment nasze usta.
- Twoja mama nas obserwuje - wyjaśniłem, gdy zobaczyłem jego zaskoczoną minę.
- Jasne, chodźmy - objął ręką moje ramiona i skierowaliśmy się do domu. - Zaczynamy przedstawienie - zażartował i otworzył drzwi. - Hej! Już jesteśmy!
CZYTASZ
Gra w życie | A. Wellinger
FanfictionAndreas jest zadowolonym z życia chłopakiem. Jego jedynym zmartwieniem jest rodzina, która domaga się, aby w końcu się z kimś związał, bo chcą poznać jego drugą połowę. Andi wpada na pomysł, który ma rozwiązać jego problem z rodzicami, ale nie może...