26. Stephan

645 95 24
                                    

- Możesz mnie nie nachodzić? - zapytałem, gdy Mina stanęła w drzwiach mojego mieszkania.

- Możemy porozmawiać? - pogłaskała mnie po policzku.

- Czego chcesz? - odtrąciłem jej dłoń.

- Porozmawiać.

- Masz 5 minut - wpuściłem ją do środka.

- Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam - zlustrowała mnie. Miałem na sobie tylko spodnie od dresu. - Ten chłopak u ciebie jest?

- Przeszkadzasz. I ten chłopak ma na imię Andreas... I nie ma go. Czego chcesz? - założyłem ręce na piersi.

- Kochanie... Wiem, że nam nie wyszło - blondykna położyła dłonie na moich ramionach. - Ale wiem, że możemy spróbować jeszcze raz - objęła ramionami moją szyję. - Przecież wiesz, że cię kocham, skarbie.

- Zabieraj ręce - warknąłem, a ona po chwili odsunęła się minimalnie.

- Daj nam szansę, kochanie.

- Mam chłopaka... Jestem w związku, Mina.

- No i co? Poza tym co to za związek? Nigdy nie weźmiecie ślubu, nie będziecie mieć dzieci... A wiem, że ty kochasz dzieci.

Miała rację. Gdy rozmawiałem kiedyś z Andim, skłamałem. Powiedziałem, że nie nadaję się do dzieci, bo wiem, że on to chciał usłyszeć, a prawda jest taka, że zawsze chciałem być ojcem i Mina doskonale o tym wiedziała.

- Steph... - przysunęła się do mnie. - Wiesz, że mam rację... Ze mną możesz mieć normalną rodzinę... A z nim nie.

- Nie kocham cię, kocham Andreasa.

- To go sobie kochaj... Przecież wiesz o co mi chodzi... Związki z rozsądku są bardzo trwałe... A jego możesz mieć po godzinach, że się tak wyrażę... Wiesz, że to dobry układ, skarbie.

- Nawet jeśli uda ci się mnie na to namówić, w co wątpię, to Andi nigdy się na to nie zgodzi - oznajmiłem.

- A ja myślę, że jeśli bym namówiła ciebie, to ten chłopak zrobiłby wszytko żeby w jakiejkolwiek części cię mieć... Przecież mówi, że kocha.

- Czy ty słyszysz co mówisz? Mina, opamiętaj się... Gdybym był singlem, to zastanowiłbym się nad twoją propozycją, ale nie jestem i...

- Dobrze - przerwała mi. - Mam dla ciebie inną propozycję - westchnęła. - Jak wiesz zawsze chciałam mieć dziecko... I chciałabym żebyś to ty był jego ojcem... I nie bulwersuj się... Nie musisz iść ze mną do łóżka. Chodzi mi po prostu żebyś został dawcą nasienia.

- Słucham?! - nie mogłem uwierzyć, że tak łatwo zmieniła temat i że prosi mnie o coś takiego. - Chyba oszalałaś!

- Dlaczego? Spójrz na to w ten sposób... Będziesz ojcem... Nie będę ci utrudniała kontaktów z dzieckiem... Oby tylko ten chłopak się nie zbliżał się do naszego dziecka... Nie powiesz mi, że to nie jest dobry układ.

- Mina... - przerwałem, bo do mojego mieszkania wszedł Andi.

- Cześć - rzucił.

- Przemyśl to, skarbie - położyła mi dłoń na ramieniu. - I zadzwoń do mnie... Pa - pocałowała mnie w policzek i wyszła, uśmiechając się do Andreasa.

- Co ona tu robiła? - warknął, gdy za dziewczyną zamknęły się drzwi.

- Przyszła.

- Po co?

- Bo... Ma dla mnie propozycję.

- Jaką ona może mieć dla ciebie propozycje?! I dlaczego ona może mówić do ciebie skarbie, a mi nie pozwalasz i się denerwujesz?!

- Przestań krzyczeć.

- Nie przestanę! I odpowiedz!

- Uspokój się - mruknąłem.

- Nie denerwuj mnie jeszcze bardziej!

- Andreas, do cholery jasnej! Przestań się na mnie wydzierać! A jak nie możesz się uspokoić to wyjdź! - podniosłem głos.

Popatrzyliśmy sobie w oczy. Widziałem, że zabolały go moje słowa. Już nic nie odpowiedział, tylko wyszedł z mojego mieszkania trzaskając drzwiami.

Świetnie - pomyślałem. - A wieczorem mamy jechać do jego rodziców.

Gra w życie | A. WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz