12. Stephan

775 113 48
                                    

Nie wiedziałem co mam teraz robić.

Naprawdę lubię Andiego, nie chcę tracić przyjaciela, ale nie wyobrażam sobie naszej dalszej relacji.

Jakby to miało wyglądać?

Andi będzie się pilnował żeby nie zrobić nic, co ja mógłbym odebrać jako próbę podrywu, a ja w każdym jego geście będę się tego podrywu doszukiwał. Więc co to za przyjaźń?

To nie ma sensu.

Nie rozmawiałem z nim od tygodnia. Unikałem go. Mam świadomość, że to nie fair z mojej strony. Przecież on nie zrobił nic złego. Tylko się zakochał. Ale... Źle się czułem ze świadomością, że to ja jestem obiektem jego uczuć.

Kanapa, na której teraz leżałem wydała mi się piekielnie niewygodna. Usiadłem, bo usłyszałem jakiś hałas na korytarzu, a po chwili przekleństwo. Podszedłem do drzwi, wyjrzałem przez wizjer i zobaczyłem Andiego i jakiegoś chłopaka wchodzących do mieszkania blondyna, co było dziwne, bo dochodziła trzecia w nocy, a Andreas jutro rano miał zajęcia. I to nie tak, że nam jego rozkład zajęć. Wcale.

Ale w sumie to nie moja sprawa.

Poszedłem do sypialni. Położyłem się na łóżku, ale nie mogłem zasnąć. Nie dawała mi spokoju świadomość, że za ścianą jest Andreas.

Andreas z jakimś chłopakiem.

Chyba byłem trochę zazdrosny.

Tylko nie mam pojęcia dlaczego... Nie byłem zakochany w Andim. Chyba chodzi o sam fakt, że ten ktoś spędza z nim czas... Czas, który do tej pory, chłopak spędzał ze mną. Czas, który był dla mnie tak cenny, bo cieszyła mnie każda chwila w jego towarzystwie.

Rano, kiedy wychodziłem z mieszkania, wpadłem na Andiego.

- Nie wyglądasz najlepiej - rzuciłem.

- Mało spałem - odparł.

- Bardzo nie zdrowo - zamknąłem drzwi na klucz.

- Obchodzi cię to? - mruknął.

- Oczywiście. To, że nie jestem w tobie zakochany, nie znaczy, że mi na tobie nie zależy... A to, że wracasz do domu nad ranem nie wpływa na ciebie dobrze.

- Skąd wiesz, o której wracam do domu? - zdziwił się.

- Obudził mnie hałas na korytarzu - skłamałem.

- To nie tak jak myślisz... Markus mnie tylko odprowadził... - zaczął się tłumaczyć.

- Nie musisz się tłumaczyć... To nie moja sprawa... Jesteś dorosły... Muszę już iść. Na razie - szybko skierowałem się do schodów i zszedłem na dół.

- Stephan! - usłyszałem, kiedy byłam już przy samochodzie. Odwróciłem się i zobaczyłem Andreasa idącego w moją stronę. - Nie wiem co pomyślałeś... W sumie domyślam się, ale to nie tak...

- Andi... Nie zaglądam ci do łóżka... Możesz sypiać z kim chcesz. Nie obchodzi mnie to - otworzyłem drzwi do auta. - Mam nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwy - wsiadłem.

- Ale... - złapał za drzwi, gdy chciałem je zamknąć.

- Muszę jechać... Spóźnię się przez ciebie do pracy.

- Pozwól mi wyjaśnić - poprosił.

- Co ty chcesz wyjaśnić... - spojrzałem na zegarek. - Dobra, wieczorem. Naprawdę się spieszę.

- Przyjdź do mnie jak wrócisz.

- Przyjdę. Na razie.

- Cześć - zamknął drzwi od samochodu. Odsunął się, gdy odpaliłem silnik i wyjechałem z miejsca parkingowego.

Czułem, że to spotkanie wieczorem nie skończy się dobrze.

Gra w życie | A. WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz