Do mojej sali weszła mama. Po jej minie widziałem, że się cieszy, że nic mi nie jest.
- Nie będę cię ochrzaniać. Twój chłopak zrobi to za mnie.
- Co z moim motorem?
- Stephan go ma. Raczej nie odda ci kluczyków.
- Bardzo jest na mnie wkurzony? - zapytałem.
- Kochanie - mama złapała mnie za rękę. - On się cieszy, że żyjesz. Nie jest na ciebie zły. Po prostu się o ciebie bardzo martwił. Jak my wszyscy... Powiem ci, że dogadał się ostatnio z Tanją.
- Wcale się nie dziwię. Tanja dogaduje się z każdym, kto jest małomówny... - zażartowałem.
- Widzę, że nic ci nie jest.
- Stephan tu jest? - chciałem wiedzieć.
- Tak, przyjechał akurat, gdy lekarz u ciebie był... Mam go zawołać?
- Tak, tylko upewnij się, że nie ma broni, bo może mnie zamordować - uśmiechnąłem się. Mama się zaśmiała.
- Ciesz się, że go masz. To naprawdę fajny chłopak.
- Wiem. Dlatego jest mój - uśmiechnąłem się.
- Zawołam go - wstała. - Przyjdę jutro - pocałowała mnie w czoło. - Nie zrób sobie krzywdy przez ten czas.
- Bardzo zabawne - uśmiechnąłem się.
Mama pokręciła głową i wyszła na korytarz. Po kilku minutach do sali wyszedł Stephan.
- Mam kłopoty? - uśmiechnąłem się do niego.
- Prosiłem cię żebyś był ostrożny - usiadł przy moim łóżku i złapał mnie za rękę.
- Przecież nic poważnego mi nie jest... Tylko trochę się poobijałem.
- Takie wyprzedzanie nie jest ostrożną jazdą, kochanie.
- Ale...
- Wiem... Zjechał ci do prawej... Ale to nie zmienia faktu, że nie powinieneś był tego robić... Masz szczęście, że ten samochód jadący z naprzeciwka zjechał do rowu... Inaczej było by kiepsko.
- Skąd znasz szczegóły?
- Zgadnij kto przyjechał do tego wypadku - zmrużył oczy. - Kiedy Mark powiedział mi jakiej marki i modelu był ten motocykl od razu pomyślałem o tobie... Więcej na niego nie usiądziesz.
- Nie mam zamiaru... Widziałeś mnie?
- Nie. Gdy przyjechaliśmy już zabrała cię karetka. Widziałem kierowcę tego renault, który jechał z naprzeciwka. Nie było mu nic poważnego.
- A ten z tego forda?
- Odpowie za stwarzanie zagrożenia w ruchu drogowym i spowodowanie wypadku.
- Nie będę odpowiadał przed sądem? Przecież nie powinienem tak wyprzedzać.
- Masz mnie i to ja pisałem raport... I mój przyjaciel prowadzi tą sprawę... Wiszę mu ogromną przysługę, bo poszedł na twoją korzyść...
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem... Teraz jak tak pomyślę, to jak dzwoniłeś do mnie tuż przed wypadkiem...
- Mhym...
- Z obecnej perspektywy to brzmi jak pożegnanie.
- To nie była próba samobójcza - zapewniłem.
- Wiem - pochylił głowę i pocałował wewnętrzną stronę mojego nadgarstka. - Nawet do samochodu sam teraz nie wsiądziesz - mruknął, na co się zaśmiałem. - Nie śmiej się. Obaj wiemy, że zawiniłeś przy tym wypadku. Jak chcesz zadzwonię do Krisa i odpowiesz za to.
- Nie zrobisz tego, bo mnie kochasz... Wiesz co?
- Co? - westchnął.
- Fajnie mieć chłopaka ze znajomościami - uśmiechnąłem się.
- Pamiętaj o tych znajomościach gdy coś przeskrobiesz - puścił mi oczko. - Masz ogromne szczęście, że żyjesz, Andi... Nie wyobrażasz sobie jak się o ciebie martwiłem.
- Wiem - zacisnąłem palce na jego dłoni.
- Kocham cię, Andi i nie chcę cię stracić - wyszeptał.
- Ja też cię kocham - odparłem i cieszyłem się jak dziecko, bo Stephan po raz pierwszy powiedział otwarcie, że mnie kocha.
- Skąd ten uśmiech? - wyciągnął rękę i pogłaskał mnie po policzku.
- Bo mnie kochasz.
- Przecież wiedziałeś o tym.
- Ale chciałem usłyszeć.
- Muszę ci coś powiedzieć - pocałował wierzch mojej dłoni, oparł policzek o nasze splecione palce i patrzył na mnie. - Twoja mama cię rozgryzła... Marny z ciebie konspirator, kochanie - uśmiechnął się.
- Jak to rozgryzła?
- Wie, że nie byliśmy razem, gdy mnie do niech przywiozłeś po raz pierwszy.
- Skąd?
- Po prostu wie... I mówiła, że nie chciałeś im pokazać swojego poprzedniego chłopaka.
- Nie - jęknąłem. - Po co ona ci to mówiła? Będę musiał z nią porozmawiać. Poważnie porozmawiać.
- Dlaczego nie chciałeś pokazać tego chłopaka rodzicom?
- Musimy rozmawiać o moim byłym?
- Jestem ciekawy - rzucił.
- Bo to nie było nic poważnego... Kiedy mnie stąd wypuszczą?
- Lekarz powiedział, że w następnym tygodniu będzie wiedział... Odpowiedz.
- Bo to nie było nic poważnego - wyjaśniłem.
- Jesteś pewien?
- Jestem. To ciebie kocham.
- Cieszę się - uśmiechnął się i zerknął na zegarek.
- Musisz iść?
- Nie. Jestem już po dyżurze. Mam na noc w tym tygodniu.
- A która godzina?
- Dochodzi 14.
- Byłeś w domu?
- Nie. Od razu przyjechałem tutaj - pocałował moją dłoń.
- O której zaczynasz dyżur?
- O 19.
- Jedź do domu. Musisz się choć trochę przespać. Nie wyrobisz jeśli będziesz tak robił.
- Dam radę.
- Masz jechać do domu. Natychmiast. A jutro, jak skończysz dyżur...
- Przyjadę do ciebie.
- Nie. Masz jechać do domu, przespać się i po południu do mnie przyjedziesz, dobrze?
- Jeśli tak chcesz - podniósł się i przycisnął usta do moich.
- Tak chcę. Uciekaj już.
- Dobra, dobra - zaśmiał się i pocałował mnie jeszcze raz. - Kocham cię.
- Ja ciebie też.
CZYTASZ
Gra w życie | A. Wellinger
FanficAndreas jest zadowolonym z życia chłopakiem. Jego jedynym zmartwieniem jest rodzina, która domaga się, aby w końcu się z kimś związał, bo chcą poznać jego drugą połowę. Andi wpada na pomysł, który ma rozwiązać jego problem z rodzicami, ale nie może...