Strasznie stresowałem się spotkaniem ze Stephanem. Nie mogłem się skupić na wykładach i ćwiczeniach.
Prawie zrobiłem krzywdę partnerowi na ćwiczeniach z siatkówki. Nie wiem jakim cudem, ale prawie to zrobiłem. Biedny Markus.
Ponownie w mieszkaniu byłem po 16. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Chodziłem bez sensu i myślałem o Stephanie.
Zastanawiałem, czy powiedzieć mu, że to była moja mała prowokacja, czy może pozwolić, aby dalej sobie wmawiał, że mam kogoś.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Poszedłem i otworzyłem z uśmiechem, bo wiedziałem, że to Leyhe.
- Cześć - rzuciłem.
- Hej - uśmiechnął się. Wszedł do środka i od razu przeszedł do salonu. Stanął na środku i patrzył na mnie. - Słucham. Chciałeś mi coś wyjaśnić.
- Nie jestem z Markusem. To tylko kolega... A poza tym zrobiłem to specjalnie... Chciałem...
- Wiem co chciałeś. Domyśliłem się tego po tym jak rano próbowałeś się wytłumaczyć - westchnął. - Nie musisz mi tego wyjaśniać... Naprawdę... - urwał, bo podszedłem do niego. - Co robisz? - cofnął się. - Andi... - oparł się o ścianę. Patrzył na mnie zaskoczony. - Stoisz za blisko - szepnął, kiedy oparłem ręce o ścianę nad jego głową.
- Dlaczego?
- Andi, odsuń się - poprosił.
- Dlaczego? - powtórzyłem.
- Bo stoisz za blisko... Andreas, cholera jasna! Odsuń się! - podniósł głos i położył ręce na moim brzuchu żeby mnie odepchnąć, ale złapałem go za nadgarstki i przycisnąłem je do ściany przy jego głowie. - Puść mnie - zażądał. - Andi! W co ty grasz?!
- W nic nie gram - patrzyłem mu w oczy. - Cały czas jestem sobą - szepnąłem i złączyłem nasze usta. Stephan nie odwzajemnił tej pieszczoty. Ale przestał mi się wyrywać.
Jakie było moje zaskoczenie, gdy chłopak naparł wargami na moje. Puściłem jego ręce i objąłem go w pasie. Stephan położył dłonie na moim brzuchu i zacisnął pięści na mojej koszulce.
Przyciągnąłem go bliżej do siebie i wsunąłem język do jego ust. Przesunąłem dłonie po jego ciele, a ręce Stephana znalazły się na moich plecach. Przycisnąłem go mocniej do siebie.
Zsunąłem dłonie w dół jego ciała i położyłem je na biodrach chłopaka. Stephan oderwał się od moich ust, a ja oparłem czoło o jego.
- Przepraszam za tą akcję z Markusem - wyszeptałem.
- Nie musisz mnie za to przepraszać. Nie jesteśmy razem.
- Ale chciałbym żebyśmy byli.
- Andi...
- Nie - przerwałem mu. - Nie wmówisz mi, że nic do mnie nie czujesz. Gdyby tak było, nie pozwolił byś mi się pocałować.
- Andi...
- I nie odwzajemniłbyś tego. Odepchnąłbyś mnie. Wiem to. Więc nie próbuj...
- Możesz się na chwilę zamknąć?! - podniósł głos.
- Mogę - uśmiechnąłem się. - Ale mi się nie chce - wzruszyłem ramionami, a Stephan się roześmiał.
- Nie chciałem ci powiedzieć, że nic do ciebie nie czuję... Bo czuję... Sam w sumie jeszcze nie wiem, co, ale cholernie mi na tobie zależy... I jestem cholernie zazdrosny...
- Naprawdę? - uśmiechnąłem się szeroko.
- Naprawdę - przyznał.
- Więc... - przyciągnąłem go bardziej do siebie. - Mogę cię zaprosić na randkę?
- Możesz - objął ramionami moją szyję.
- Kiedy masz wolny wieczór?
- W czwartek - odparł.
- Więc w czwartek - uśmiechnąłem się. - Jeszcze... - przerwał mi dźwięk przychodzącej wiadomości.
- Przepraszam - uśmiechnął się i wyjął telefon z kieszeni. - Kurwa... Muszę jechać - oznajmił i pokazał mi wiadomość.
Josh: Kod czerwony
- Co to znaczy? - zapytałem, gdy się ode mnie odsunął.
- Wzywają wszystkie jednostki i podjednostki. Pewnie jakiś duży wypadek. Muszę iść. Na razie.
- Cześć - rzuciłem. A po chwili uśmiechnąłem się, bo Stephan stanął na palcach i złączył lekko nasze usta, a potem wyszedł.
CZYTASZ
Gra w życie | A. Wellinger
FanfictionAndreas jest zadowolonym z życia chłopakiem. Jego jedynym zmartwieniem jest rodzina, która domaga się, aby w końcu się z kimś związał, bo chcą poznać jego drugą połowę. Andi wpada na pomysł, który ma rozwiązać jego problem z rodzicami, ale nie może...