Już miałem schodzić z dyżuru, kiedy dostaliśmy wezwanie do wypadku na obwodnicy miasta.
- Co wiemy? - zapytałem wsiadając do wozu, a Mark podał mi pełne wezwanie.
- Cholerni motocykliści... - mruknął Sebastian. - Ja bym ich wszystkich pokasował. Żadnego jednośladu by nie było na drodze.
- Uspokój się - rzucił Max. - Ej, Stephan... A ten twój Andi, nie jeździ motorem?
- Jeździ - potwierdziłem i dopiero teraz przez myśli mi przeszło, że to przecież może być Andi. - Jakiej marki to był motocykl?
- Honda CBR 600 RR - powiedział Mark. - Jakim on jeździ?
- Właśnie takim, granatowym... I ma czarny kombinezon... Co jeszcze wiemy?
- O kierowcy motocykla to niewiele. Od razu zabrała go karetka, był w ciężkim stanie. Samochód zaczepił go zderzakiem i ściągnął z jezdni do rowu... - poinformował mnie Mark.
Dojechaliśmy na miejsce. Pierwsze co zrobiłem to spojrzałem na rejestrację motocykla.
- Kurwa mać - zakląłem, patrząc na blachy.
- To jego? - zapytał Sebastian.
- Tak... Bierzmy się do roboty - rzuciłem. Wiedziałem, że mamy dużo pracy. Nie mogłem sobie teraz pozwolić na myślenie o Andim i martwienie się co z nim.
Gdy zrobiliśmy, co mieliśmy do zrobienia, zebraliśmy nasz sprzęt i zapakowaliśmy się do wozu.
- Wiem, do którego szpitala go zabrali - zaczął Max. - Mogę cię zawieźć jak chcesz.
- Poradzę sobie. Zapisz mi tylko adres tego szpitala.
Max zrobił o co prosiłem, a po dotarciu do jednostki, szybko się przebrałem i pojechałem do szpitala. Tam na parkingu spotkałem się z rodzicami Andiego.
Weszliśmy razem do szpitala, dowiedzieliśmy się, że chłopak jest operowany. Skierowaliśmy się na odpowiednie piętro i czekaliśmy pod blokiem operacyjnym.
- Stephan?
- Tak? - spojrzałem na Claudię, mamę Andiego.
- Byłeś tam?
- Byłem.
- I jak to wyglądało?
- Nie chce pani wiedzieć - szepnąłem.
Czekaliśmy w milczeniu aż operacja się skończy. Starałem się nie myśleć o niczym, bo w głowie miałem same złe scenariusze.
Kiedy po dwóch godzinach z bloku wyszedł lekarz, wszyscy wstaliśmy.
- Co z moim synem? - zapytała Claudia.
- Jego stan nie był tak ciężki, jak nam się na początku wydawało. Co prawda ma strzaskaną stopę i ledwo udało nam się poskładać staw skokowy, ale jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. Mocno uderzył głową o asfalt, całe szczęście, że miał kask, w związku z tym uderzeniem mogą pojawiać się u niego bóle głowy i migreny, ale nic więcej... Oczywiście o sporcie zawodowym może zapomnieć. Staw skokowy jego prawej nogi by tego nie wytrzymał.
- Ale jego życiu już nic nie zagraża, tak? - upewniłem się.
- Tak. Jeszcze przez kilka dni potrzymamy go w stanie śpiączki, bo nie chcemy go faszerować zbyt dużymi dawkami morfiny. Gdy go wybudzimy, całkowicie odstawimy morfinę i podamy mu inny lek przeciwbólowy.
- Dziękujemy - ojciec Andiego odezwał się po raz pierwszy.
Chwilę później od pielęgniarki dowiedzieliśmy się, w której sali będzie leżał, więc poszliśmy tam. Niestety dziś nie mogliśmy do niego wejść.
CZYTASZ
Gra w życie | A. Wellinger
FanfictionAndreas jest zadowolonym z życia chłopakiem. Jego jedynym zmartwieniem jest rodzina, która domaga się, aby w końcu się z kimś związał, bo chcą poznać jego drugą połowę. Andi wpada na pomysł, który ma rozwiązać jego problem z rodzicami, ale nie może...