Wszyscy skierowali wzrok na mnie, a ja skocznym krokiem skierowałam się w stronę taty. On potarł delikatnie swoje skronie. Przy okrągłym stole siedziały Alfy i Bety z innych stad. Ale mam w głębokim poważaniu to, że teraz im przeszkadzam. JA CHCĘ WRÓCIĆ DO SWOJEJ CZŁOWIECZEJ POSTACI!
-Przepraszam was na chwilę. Muszę pomóc Hope się...zmienić z powrotem w człowieka.- trzeba było to zrobić od razu, a nie mnie samą zostawiać.
-Ale Tony. Nie możemy teraz przerwać. Wszystkim nam się spieszy, a to bardzo ważna sprawa.- wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
-Ech...no dobrze. W takim razie Tristan- zwrócił się do swojego Bety- czy mógłbyś jej pomóc?
-Oczywiście Alfo.-wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach wstał i wyszedł ze mną. Jest w wieku moich braci, ale mój ojciec wolał go na swoją prawą rękę, niż jakiegoś starego basiora, który nie potrafi dojść do porozumienia z innymi stadami.
~Więc?- zapytałam się go telepatycznie.
-O co ci chodzi?- przekręciłam lekko łeb- A! Dzięki, że pomogłaś urwać mi się z tego spotkania.- powiedział z cwanym uśmiechem na twarzy.
~Ych...czy wy wszyscy musicie być tacy wredni?! Pomóż mi !- dotarliśmy do salonu, a Tristan usiadł na kanapie.
-O tak!- wychrypiał i chytrze się do mnie uśmiechnął.
Zgromiłam go wzrokiem. Usiadłam na podłodze i zaczęłam skomleć. Po około 10 minutach nie wytrzymał.
-Kurwa, przestań, bo mi uszy pękną!- i w tym momencie do salonu wbiegli Zack i Lucas. Przeskoczyli przez oparcie kanapy i usiedli po obu stronach Bety.
-Siema stary!-zaczął Zack.
-Nasza siostra nie daje ci spokoju?- powiedział drugi cymbał.
-Na to wygląda.
-Zack, czujesz to?- zapytał Lucas brata.
-Miłość rośnie wokół nas!- zanucili oboje.
Nie no, mam dość. Wstałam i wyszłam. Jak coś mi się stanie to Tristan oberwie. Pobiegłam w stronę lasu. Moje łapy uderzały rytmicznie o ziemię. Biegłam przed siebie, nie miałam konkretnego celu. Po prostu chciałam uciec od mężczyzn, którzy zachowują się jak dupki.
Dotarłam do łąki, na której kiedyś się bawiłam z braćmi. Położyłam się i rozkoszowałam chwilą ciszy. Nagle usłyszałam szelest liści. Gwałtownie się podniosłam, ale oczywiście ja jak to ja musiałam się przewrócić. Usłyszałam w głowie cichy śmiech. Tristan.
~Choć lepiej do domu, bo mi się oberwie.- podszedł do mnie czarny wilk o zielonych oczkach.
~Nie moja wina tylko twoja. Miałeś mi pomóc, a nie się ze mnie nabijać, ale niech ci będzie. Chodźmy.- zarządziłam, a chłopak posłusznie ruszył za mną.
W połowie drogi poczułam, że coś się ze mną dzieje. Nie no, akurat teraz. Zmieniałam sięw człowieka.
~Tristan, mógłbyś przynieść mi moje rzeczy.- zapytałam się go szybko w myślach.
~Oj, nie przesadzaj!- po mojej głowie niczym echem rozniósł się śmiech. Schowałam się naga za drzewem.
-Marsz po moje rzeczy!- wrzasnęłam.
~Idę, idę- usłyszałam, że odchodzi.
Po około 10 minutach Beta wrócił (oczywiście w wilczej postaci) i położył ubrania na moją rękę, którą wystawiłam zza drzewa. Szybko założyłam na siebie szare dresy i czarną koszulkę. Szkoda tylko, że będę musiała chodzić gołymi stopami po gałęziach i szyszkach, ale niech będzie.
-Chodźmy.- szliśmy obok siebie, a ja miałam ochotę zapytać go o rzecz, która gnębi mnie od jakiegoś czasu. Czarny wilk stawiał ciężko kolejne kroki.
-Tristan? Czy ty...? Jak straciłeś swoją mate?- wzdrygnął się na to pytanie. Ja sama nie doświadczyłam jeszcze tej więzi, ale byłam jej bardzo ciekawa. - Wiem, że nie lubisz o tym mówić, ale...
~Nie, Hope, odpowiem ci. To przeszłość i muszę się z nią pogodzić.- widziałam w jego zielonych oczach przygnębienie.- Kiedy ją poznałem, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Była człowiekiem, ale dla mnie znaczyła więcej niż ktokolwiek. Nie bała się mnie. Ufała mi. Aż pewnego dnia pojechał z koleżankami na zakupy, a później do parku. Było już ciemno kiedy postanowiły z niego wyjść. Jacyś pijani zboczeńcy zobaczyli dziewczyny i...-po jego futrzastym pyszczku spłynęła łza- i Alia chciała obronić przyjaciółki , więc rzuciła się na nich z jej małymi piąstkami. Ale to było na nic. Jeden z nich odepchnął ją, a ona uderzyła głową o kamień. Później zatłukli pozostałe dziewczyny, żeby się nie wygadały. Ja...ja zabiłem sukinsynów, ale to nie przywróciło jej życia.- zatrzymałam się i przytuliłam futrzastą postać.
Wilk wtulił się we mnie. Współczuję mu- utrata mate zazwyczaj znaczy koniec tej drugiej osoby, ale on jest silny. A po za tym to dobry przyjaciel. Można mu zaufać. Alia musiała być z nim szczęśliwa.
~Chodźmy. Twój ojciec będzie zły, jak zobaczy, że cię nie ma. Tym bardziej, że nie umiesz się bronić.- poszedł dalej. Racja mój ojciec będzie...ŻE JA NIE UMIEM SIĘ BRONIĆ?!
-Przepraszam bardzo, ale bronić się umiem lepiej od ciebie.- stanęłam w miejscu, położyłam rękę na biodrze i ugięłam kolano, aby wilk zobaczył, że jestem pewna siebie i chcę mu to udowodnić.
~Ach tak?- kiwnęłam głową.- W takim razie za pół godziny, sala treningowa na dolnym piętrze.- założę się, że gdyby był w ludzkiej postaci, miałby na twarzy uśmiech od ucha do ucha.
Weszliśmy do domu głównego. Przechodząc przez salon usiadłam na kanapę i zakryłam oczy, żeby Tristan mógł się swobodnie przemienić.
-Możesz odkryć oczy.- usłyszałam jego głos.
Przede mną stał czarnowłosy, wysoki i umięśniony chłopak. Muszę przyznać, że jest bardzo przystojny, ale dla mnie to tylko przyjaciel. Ja cały czas szukam tego jedynego.
-Co tak patrzysz?- zapytałam zdziwiona chłopaka, który podejrzliwie mi się przyglądał.
-Nie idziesz się rozgrzać czy coś?
-Emm...nie?- bardziej zapytałam niż stwierdziłam.
-No cóż, jak chcesz. Zaraz wrócę i wtedy zobaczymy na co cię stać.- chłopak ma szczęście, że mój tata nie dowiedział się, że wyszłam.

CZYTASZ
Dwa życia
WerewolfNigdy nie zastanawiałam się jak to jest kochać drugą osobę...Nie myślałam jak bardzo można za kimś tęsknić...Nie wierzyłam, że istnieje coś innego niż rasa ludzka...Do czasu... Czy dam radę zmierzyć się z trudnościami, które spotkam? Czy nie zawiodę...