Rozdział 2

130 8 1
                                        


Wszyscy skierowali wzrok na mnie, a ja skocznym krokiem skierowałam się w stronę taty. On potarł delikatnie swoje skronie. Przy okrągłym stole siedziały Alfy i Bety z innych stad. Ale mam w głębokim poważaniu to, że teraz im przeszkadzam. JA CHCĘ WRÓCIĆ DO SWOJEJ CZŁOWIECZEJ POSTACI!

-Przepraszam was na chwilę. Muszę pomóc Hope się...zmienić z powrotem w człowieka.- trzeba było to zrobić od razu, a nie mnie samą zostawiać.

-Ale Tony. Nie możemy teraz przerwać. Wszystkim nam się spieszy, a to bardzo ważna sprawa.- wszyscy zgodnie pokiwali głowami.

-Ech...no dobrze. W takim razie Tristan- zwrócił się do swojego Bety- czy mógłbyś jej pomóc?

-Oczywiście Alfo.-wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach wstał i wyszedł ze mną. Jest w wieku moich braci, ale mój ojciec wolał go na swoją prawą rękę, niż jakiegoś starego basiora, który nie potrafi dojść do porozumienia z innymi stadami.

~Więc?- zapytałam się go telepatycznie.

-O co ci chodzi?- przekręciłam lekko łeb- A! Dzięki, że pomogłaś urwać mi się z tego spotkania.- powiedział z cwanym uśmiechem na twarzy.

~Ych...czy wy wszyscy musicie być tacy wredni?! Pomóż mi !- dotarliśmy do salonu, a Tristan usiadł na kanapie.

-O tak!- wychrypiał i chytrze się do mnie uśmiechnął.

Zgromiłam go wzrokiem. Usiadłam na podłodze i zaczęłam skomleć. Po około 10 minutach nie wytrzymał.

-Kurwa, przestań, bo mi uszy pękną!- i w tym momencie do salonu wbiegli Zack i Lucas. Przeskoczyli przez oparcie kanapy i usiedli po obu stronach Bety.

-Siema stary!-zaczął Zack.

-Nasza siostra nie daje ci spokoju?- powiedział drugi cymbał.

-Na to wygląda.

-Zack, czujesz to?- zapytał Lucas brata.

-Miłość rośnie wokół nas!- zanucili oboje.

Nie no, mam dość. Wstałam i wyszłam. Jak coś mi się stanie to Tristan oberwie. Pobiegłam w stronę lasu. Moje łapy uderzały rytmicznie o ziemię. Biegłam przed siebie, nie miałam konkretnego celu. Po prostu chciałam uciec od mężczyzn, którzy zachowują się jak dupki.

Dotarłam do łąki, na której kiedyś się bawiłam z braćmi. Położyłam się i rozkoszowałam chwilą ciszy. Nagle usłyszałam szelest liści. Gwałtownie się podniosłam, ale oczywiście ja jak to ja musiałam się przewrócić. Usłyszałam w głowie cichy śmiech. Tristan.

~Choć lepiej do domu, bo mi się oberwie.- podszedł do mnie czarny wilk o zielonych oczkach.

~Nie moja wina tylko twoja. Miałeś mi pomóc, a nie się ze mnie nabijać, ale niech ci będzie. Chodźmy.- zarządziłam, a chłopak posłusznie ruszył za mną.

W połowie drogi poczułam, że coś się ze mną dzieje. Nie no, akurat teraz. Zmieniałam sięw człowieka.

~Tristan, mógłbyś przynieść mi moje rzeczy.- zapytałam się go szybko w myślach.

~Oj, nie przesadzaj!- po mojej głowie niczym echem rozniósł się śmiech. Schowałam się naga za drzewem.

-Marsz po moje rzeczy!- wrzasnęłam.

~Idę, idę- usłyszałam, że odchodzi.

Po około 10 minutach Beta wrócił (oczywiście w wilczej postaci) i położył ubrania na moją rękę, którą wystawiłam zza drzewa. Szybko założyłam na siebie szare dresy i czarną koszulkę. Szkoda tylko, że będę musiała chodzić gołymi stopami po gałęziach i szyszkach, ale niech będzie.

-Chodźmy.- szliśmy obok siebie, a ja miałam ochotę zapytać go o rzecz, która gnębi mnie od jakiegoś czasu. Czarny wilk stawiał ciężko kolejne kroki.

-Tristan? Czy ty...? Jak straciłeś swoją mate?- wzdrygnął się na to pytanie. Ja sama nie doświadczyłam jeszcze tej więzi, ale byłam jej bardzo ciekawa. - Wiem, że nie lubisz o tym mówić, ale...

~Nie, Hope, odpowiem ci. To przeszłość i muszę się z nią pogodzić.- widziałam w jego zielonych oczach przygnębienie.- Kiedy ją poznałem, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Była człowiekiem, ale dla mnie znaczyła więcej niż ktokolwiek. Nie bała się mnie. Ufała mi. Aż pewnego dnia pojechał z koleżankami na zakupy, a później do parku. Było już ciemno kiedy postanowiły z niego wyjść. Jacyś pijani zboczeńcy zobaczyli dziewczyny i...-po jego futrzastym pyszczku spłynęła łza- i Alia chciała obronić przyjaciółki , więc rzuciła się na nich z jej małymi piąstkami. Ale to było na nic. Jeden z nich odepchnął ją, a ona uderzyła głową o kamień. Później zatłukli pozostałe dziewczyny, żeby się nie wygadały. Ja...ja zabiłem sukinsynów, ale to nie przywróciło jej życia.- zatrzymałam się i przytuliłam futrzastą postać.

Wilk wtulił się we mnie. Współczuję mu- utrata mate zazwyczaj znaczy koniec tej drugiej osoby, ale on jest silny. A po za tym to dobry przyjaciel. Można mu zaufać. Alia musiała być z nim szczęśliwa.

~Chodźmy. Twój ojciec będzie zły, jak zobaczy, że cię nie ma. Tym bardziej, że nie umiesz się bronić.- poszedł dalej. Racja mój ojciec będzie...ŻE JA NIE UMIEM SIĘ BRONIĆ?!

-Przepraszam bardzo, ale bronić się umiem lepiej od ciebie.- stanęłam w miejscu, położyłam rękę na biodrze i ugięłam kolano, aby wilk zobaczył, że jestem pewna siebie i chcę mu to udowodnić.

~Ach tak?- kiwnęłam głową.- W takim razie za pół godziny, sala treningowa na dolnym piętrze.- założę się, że gdyby był w ludzkiej postaci, miałby na twarzy uśmiech od ucha do ucha.

Weszliśmy do domu głównego. Przechodząc przez salon usiadłam na kanapę i zakryłam oczy, żeby Tristan mógł się swobodnie przemienić.

-Możesz odkryć oczy.- usłyszałam jego głos.

Przede mną stał czarnowłosy, wysoki i umięśniony chłopak. Muszę przyznać, że jest bardzo przystojny, ale dla mnie to tylko przyjaciel. Ja cały czas szukam tego jedynego.

-Co tak patrzysz?- zapytałam zdziwiona chłopaka, który podejrzliwie mi się przyglądał.

-Nie idziesz się rozgrzać czy coś?

-Emm...nie?- bardziej zapytałam niż stwierdziłam.

-No cóż, jak chcesz. Zaraz wrócę i wtedy zobaczymy na co cię stać.- chłopak ma szczęście, że mój tata nie dowiedział się, że wyszłam.


Dwa życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz