Rozdział 12

39 2 1
                                        

Szłyśmy razem leśną ścieżką. Zastanawia mnie, gdzie jest miasto. Przecież szkoła zazwyczaj znajduje się w samym jego centrum. 

Dotarłyśmy do łąki, na której znajdował się budynek przypominający bardziej zamek niż miejsce nauki. Zatrzymałam się.

-Ash, ja nie mogę tam iść...-głośno przełknęłam ślinę.

-No weź! Przecież nie idziesz do szkoły pierwszy raz...- prychęła z pogardą. Spojrzałam na nią przerażona.- Nie żartuj! Nigdy nie byłaś w szkole?!

-Uczyłam się w domu...-szepnęłam.

-Dobra, chodź. Trzymaj sie mnie i wszystkko będzie dobrze.- dodała mi otuchy przyjaciółka.

-Dobrze,aleeee...nie możesz nikomu powiedzieć kim jestem, ok?-nikt nie może wiedzieć. To moja zasada...od dziś.

-Ok, w takim razie choćmy.

Ruszyłyśmy w stronę zamku. Kręciło się przed nim dużo ludzi- wszyscy w mundurkach. Zerknęłam na Ash. Wcześniej nie zauważyłam tego szkolnego stroju. Wzruszyłam ramionami. Ja na pewno nie będę nosić takich smutnych szarych spódniczek i krawatów, nie mówiąc o zwykłej, sztywnej, białej koszuli i srebrnych balerinkach.

Weszłyśmy po zamkowych schodach. Blondynka otworzyła przede mną ogromne dzwi i gestem ręki zaprosiła mnie do środka. Szczęka mi opadła, kiedy zobaczyłam wnętrze jak z bajek disneya.

-Robi wrażenie, prawda.- dziewczyna zachichotała, kiedy zobaczyła moją minę.- Dobra, musimy iść do pani Drake.

Wstąpiłyśmy do biura dyrektorki. Nie wyglądała na miła kobietę, ale okazało się, że jest całkiem sympatyczna. Powiedziała, że od dawna na mnie czekali i że do tej szkoły zapisał mnie Richard Moon, mój dziadek od strony ojca. Nie wierzyłam własnym uszom, ale takie są fakty. A tak, Moon to moje nazwisko. Dziwne, prawda?

Siedzę teraz w ostatniej ławce na historii. Mimo, że nie przepadam za datami itp. to ta lekcja była całkiem przyjemna (bo opowiadała o jakimś magicznym mieście, czy coś w tym stylu) do czasu, aż drzwi do klasy nie otworzyły się w środku lekcji. Zanim zobaczyłam ową postać, wyczułam jej zapach. To ten beszczelny blondas. Na samą myśl o nim chciało mi się...w sumie to nie wiem co, ale z chęcią rozszarpałabym go na strzępy. Muszę się pilnować, ostatnio łatwo wyprowadzić mnie z równowagi.

-Luke, a ty znowu spóźniony.- powiedziała ze stoickim spokojem nauczycielka. I jak to w każdy filmie i książce młodzieżowej, ta głupia kobieta posadziła go właśnie obok mnie. Na to cholerne miejsce w ostatniej ławce. Ashley, dlaczego nie możesz mieć historii razem ze mną?! Pytałam się w duchu.

-Cześć, śliczna...- szepnął do mnie upierdliwy sąsiad z ławki.

-Ostrzegam, jeśli choć spróbujesz się ze mną porozumieć, bądź co gorsza tyknąć mnie tym swoim krzywym paluchem, to oderwę ci go i wsadzę tam, gdzie słońce nie dochodzi.- warknęła i oparłam się plecami o ścianę.

-Ale ty agresywna. Inne dziewczyny od razu by się do mnie kleiły.- szarmancko się uśmiechnął. Dlaczego?! Dlaczego?!

-Co z ciebie za narcyz.- przewróciłam oczami.- Trochę skro...- urwałam, bo tabletki chyba przestały działać. 

Sięgnęłam szybko do kieszeni spodni po czerwoną pigułkę przeciwbólową. Chłopak obserwował każdy mój ruch. Połknęłam szybko lek. Kurwa! Nie mam wody! Dobra, obejdzie się bez. Oparłam czoło o rękę i czekałam, aż ból ustąpi.

-Ej, mała, wszystko okej?- gościu, daj mi święty spokój. 

-Odpierdol się.- wymamrotałam pod nosem tak, żeby nauczycielka nie usłyszała.

-O, nasza nowa dziewczynka potrafi używać brzydkich słówek.- radzę ci się ze mną nie droczyć debilu.

-O, głupi sąsiad z ławki potrafi uprzykrzać mi życie.- odpyskowałam.- Proszę panią, mogę iśc do pielęgniarki? Źle się czuję...- szybkim krokiem wyszłam z klasy.

Usiadłam na fontanie przed szkołą, na którą wcześniej nie zwróciłam uwagi. Zamoczyłam w niej rękę. Ku mojemu zdziwieniu z miejsca, w którym moja ręka zetknęła się z wodą, wytrysnął wąski strumyczek. Uśmiechnęłam się. Fajne efekty. Ta szkoła coraz bardziej mnie zadziwia...

Dwa życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz