Rozdział 7

68 5 0
                                        

Od czasu tego pamiętnego polowania, coś we mnie się pobudziło. Jakaś maleńka dotąd nieznana dla mnie cząstka próbuje zmienić coś w moim życiu. Staram się z tym walczyć, ale nie wytrzymam tak długo. Zdaje się, że Ethan ma jakieś podejrzenia, jednak nie poruszył jeszcze tego typu tematu.

Obróciłam się przodem do śpiącego chłopaka. Delikatnie przyciągnął mnie do torsu i pocałował w czubek głowy .

-Jak się spało skarbie?- wymruczał zaspany, na co ja cichutko zachichotałam.

-Chodź matole, musimy wstać. Jest już dawno po śniadaniu.- wyswobodziłam się z uścisku mojego mate i wyczołgałam się z łóżka. Kiedy postawiłam stopę na ziemi zakręciło mi się w głowie, moim oczom ukazało się wielkie, rozłożyste drzewo w środku lasu. Ono było jak...serce. Jakby życie tętniło w tym miejscu zależnie od zdrowia tego drzewa. Ciemność. Upadłam. Jedyne co pamiętam to szybkie kroki Ethana.

***

W miejscu, gdzie wszystko jest ukryte,

w miejscu, gdzie nie ma prawie nic, 

znajdziesz swe serce, znajdziesz swą miłość

i najważniejsze więzy krwi.

Czeka tam ciemność i jasność razem,

czeka trening i ciężki czas.

Musisz odważna być, a zarazem

delikatności piękny kwiat. 

Ufaj tym, którzy ci ufają,

zapomnij o tych co zapominają.

Drzewo to dom twój, tam twoja rodzina, 

na jego gałęziach życie twoje od dawna spoczywa.

------------------------------------------------------------------------------------

Te słowa krążą po mojej głowie niczym samolociki z papieru. Nie mogłam rozszyfrować co oznaczają. Jakie drzewo do jasnej cholery?! zdlaczego ja?! Dlaczego to nie mógł być ktoś inny?! Ygh... Nie obudziłam się jeszcze, nie wiedzieć czemu po prostu nie mogłam się obudzić. Czułam się jakbym leżała w śpiączce. Co chwile przed oczami pojawiały mi się jakieś tajemnicze obrazy.

Teraz zobaczyłam chłopaka. Był zupełnym przeciwieństwem Ethana. Miał kruczoczarne włosy i grafitowe oczy, ale nie wyglądał groźnie. Zdaje się, że ma bardzo podobny wzrost do mojego mate. Umięśniona sylwetka mężczyzny zmieniła się w czarnego jak noc wilka, ale nie takiego jak basiory ze stada Arthura. W jego ślepiach widać było radosny błysk. 

Później tło się zmieniło. Wilkołak jak stał tak stoi, ale nad jeziorem. Nad pięknym, magicznym jeziorem. Tylko...coś mi tu nie gra. Po chwili na tafli wody pojawiła się mgła. Ale nie mgła unosząca się nad wodą, tylko para, która bardziej na niej leżała. Przyglądałam się temu wszystkiemu z góry. Czarne zwierzę nagle zerwało się do biegu i uciekło z "kadru". Jakaś postać zbliżyła się do brzegu. Delikatnie zanurzyła rękę w mokrej cieczy. Zanim zdążyła zareagować, tysiące dłoni złapało jej nadgarstek. Nie rozumiem. Zaczęły coś szeptać do przerażonej, zakapturzonej postaci. Zdaje się, że była to dziewczyna. Wywnioskowałam to z wymykającego się spod płachty blond kosmyka. Kiedy kobieta uwolniła się od zjaw, uciekła, a za nią jak za sprawą magii poleciała "część jeziora" przypominająca bombelek wody. I stop!

Obudziłam się w....


Dwa życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz