Rozdział 14

350 33 7
                                    

Brytyjczyk przystanął przed drzwiami i wziął głębszy wdech. Wiedział, że Nancy nie będzie skora rozmawiać, ale musi spróbować. Nie powinna teraz siedzieć sama. Zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź przekroczył próg. Blondynka siedziała na krańcu łóżka chowając twarz w dłoniach. To co pokazał jej Lucyfer wstrząsnęło nią. A jego ostatnie słowa dobitnie podsumowały to wszystko. On nie odpuści, jest pieprzonym diabłem. Zielonooka przetarła dłonią twarz i spojrzała na Micka. Mężczyzna usiadł obok niej. Wiedział, że coś się stało, ale był pewien, że nic nie powie. 

- Stało się coś, prawda?- spojrzał na nią. Była roztrzęsiona. To fakt. Jednak nie sądził, aby było to spowodowane wybuchem Deana. Dlaczego tak uważał? Gdyż wyglądała o wiele gorzej niż wcześniej. Musiała się czegoś bać.

- Tak, ale... Ale ja nie mogę powiedzieć.- ponownie łzy zaczęły płynąć po jej policzkach. Tak cholernie chciała powiedzieć, ale nie mogła. Bała się Lucyfera, przecież on jest w stanie wszystko zrobić. Pomimo, iż go tutaj nie ma to jest pewna, że by się dowiedział. Nie chciała się łamać, nie teraz. Jednak szatan wiedział jak doprowadzić ją do skrajności.

- Rozumiem. Nie musisz nic mówić.- niepewnie objął McKing ramieniem chcąc dodać jej trochę otuchy i wsparcia. Nancy nie spodziewała się tego z jego strony, lecz nie protestowała. Po prostu bardziej wtuliła się w niego. Potrzebowała teraz empatii drugiej osoby, a Davies wydawał się być jej bliski. Jakby go skądś znała. Jednak wydawały się to odległe czasy.

- Chciałabym powiedzieć, ale nie mogę.- przyznała smutno. Jednak Lucyfer nie pozwoli na to. Pomimo, iż siedzi w klatce ma nadal potężną moc. 

- Już dobrze. Uspokój się.- Brytyjczyk mówił ciepłym głosem. Czuł się poniekąd odpowiedzialny za nią, lecz nie wiedział dlaczego. Wszystko zależy od czasu. Tutaj tylko on pozostał. 

~*~

Starszy Winchester spędził ostatnią noc na rozmyślaniu o tej całej sprawie. Nie chciał tak wybuchnąć, ale nie był w stanie pojąć skąd McKing wiedziała o jego przeszłości. Przecież pierwszy raz spotkali się zaledwie parę godzin wcześniej. Cała sprawa wydawała się mu podejrzana i miał złe przeczucie. Przecież każda ich nowa sprawa najczęściej miała drugie dno, które okazywało się być tylko bardziej mroczne i zawiłe. Od ostatniego wielkiego wydarzenia, a mowa oczywiście o sprawie z Lucyferem, minęło około roku. Przez ten jeden rok nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Zwykłe polowania, to wampir, wilkołak, a nawet wendigo jednak nad tym ostatnim wisiała ciekawa historia, lecz nie ma się co teraz nad tym rozczulać. Szatan nie lubi czekać. 

Dean przetarł dłonią twarz i podniósł wzrok znad kubka, aby spojrzeć na siedzących nieopodal brata, anioła oraz Brytyjczyka, który był zajęty szukaniem czegoś na tablecie. Obecność ostatniego z wymienionych mężczyzn nie interesowała go zbyt bardzo, lecz jego powrót do życia oczywiście. Niby Mick się zmienił, lecz nadal w to nie mógł uwierzyć. Zmiany następują po woli, a czas tylko tutaj pozostaje.

- Wiem, Sam.- przerwał wypowiedź swego brata, który ciągnął monolog o jego niepoprawnych zachowaniu.- Po prostu wściekłem się, że ona zna naszą, moją przeszłość. Przecież to nie jest żaden durny film, w którym można przenikać do ludzkiego umysłu i mieć tą całą moc telekinezy czy coś. 

- To jak już by nazywała się telepatia.- wtrącił się dotąd milczący Anglik nie odrywając się od ekranu urządzenia.

- Kolejna chodząca encyklopedia.- prychnął spoglądając na mężczyznę w swoim jak zwykle eleganckim stroju.- Co ty tak uparcie szukasz na tym tablecie?

- Muszę coś sprawdzić.- podniósł na chwilę wzrok, aby spojrzeć na blondyna. Jednak po paru sekundach wrócił do poprzedniej czynności.- Jak coś sprawdzę to dam tobie znać, a teraz nie przerywaj już sobie.

- Dean rozmawiałem z Nancy.- zwrócił się do niego Castiel poprawiając się na krześle.- I według mnie moja teza związana z Lucyferem jest trafna. I to...

- Wow, wow przystopuj trochę.- przerwał mu nagle.- Lucyfer siedzi w swojej klatce jak papuszka i nie wyrwie się stamtąd. Crowley powiedział, że jego demony wykonały dobry kawał roboty i bla bla.

- Oczywiście, że tak. Jednak Martez zna się...- ponownie nie dane było mu dokończyć, bo tym razem odezwał się młodszy z braci.

- Wybacz, że ci przerwę Cas, ale pozwoliłem sobie zgłębić wiedzę o tym całym księciu piekła.- spojrzał na brata oraz anioła po czym ponownie skupił wzrok na czytanej przez niego księdze.- Jak tutaj piszą to właśnie Martez pomógł Lucyferowi wygnać pozostałych książąt piekła, gdyż podobno szatan nie chciał być w ich rękach marionetką. I tak to zabili połowę razem, a drugą wygnali z piekła, lecz nie przeżyło ich zbyt dużo. A do tego piszą, że Martez był ulubieńcem Lucyfera.

- Cóż wszystko się zgadza.- nagle wspomniany demon się pojawił wprowadzając szum wśród zgromadzonych. Winchesterowi oraz Castiel od razu wyciągnęli anielskie ostrza, a Brytyjczyk jedynie odsunął się do tyłu.- Wow. Spokojnie, spokojnie wojacy. Mnie tutaj nie ma. To tylko iluzja półgłówki.- zaśmiał się poprawiając marynarkę.

- Czego tutaj szukasz demoniczny przychlaście?- odezwał się starszy Winchester uważnie obserwując rzekomą iluzję Marteza.

- Uuu jak uroczo.- uśmiechnął się ukazując swoje białe, równe zęby.- Widzę, że interesuje was ma osoba.- rzekł ruchem dłoni sprawiając, że książka, którą czytał Sam, znalazła się w jego dłoni.

- Czego poszukujesz, Martez?- zmarszczył brwi anioł mając złe uczucia do księcia piekła.

- Och, uroczy Castielek. Jak tam twoje skrzydełka?- spytał ze zmartwioną miną, lecz widząc mimikę anioła roześmiał się.- Och, no tak. Połamane. Ojejku.

- Czego tutaj szukasz?- odezwał się tym razem młodszy Winchester opanowanym głosem. Wiedział, że demon ich tylko prowokuje.

- Ach, no tak.- uśmiechnął się, lecz to nie był ciepły uśmiech, a pełen przebiegłości i czegoś niezrozumiałego. Jego oczy miały w sobie dziwny blask, który przerażał większość osób.- Otóż informuję tutaj wszech obecnych, iż moje wakacje dobiegają do końca. Wiem, były długi i tak zajebistej osoby jak ja może być brak. No, ale wiecie jak to czasem jest. Nieraz trzeba ustąpić na bok głupszym, aby mieć się z czegoś pośmiać.

- Po co nam to niby mówisz?- prychnął Dean na jego słowa, za kogo on się niby uważa? Ta myśl krążyła w głowie Winchestera. Był zbyt pewny siebie, zbyt.

- Aby się pochwalić? Szczerze to nie wiem.- roześmiał się przeczesując dłonią swoje włosy.- Nuda? Hmm to też może wchodzić w rachubę. Chciałem tylko poznać największych bohaterów tego jakże beznadziejnego świata. Ale oczywiście bez urazy moi drodzy. Kawał roboty. Także papatki kochani. Wkrótce może usłyszycie o mojej boskiej osobie. Całuski.- jego iluzja rozpłynęła się w powietrzu pozostawiając mężczyzn z mieszanymi myślami.

- Kto to kurwa jest?- odezwał się po chwili starszy Winchester patrząc na Castiela.

- Poznajcie Marteza...- westchnął zrezygnowany anioł.

~*~

  Celem każdej gry jest wygrana. Jeśli nie zależy ci na wygranej, bez sensu jest walczyć.  

~*~

Charlotte Winchester

Nancy McKing ||Supernatural [PL] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz