Dziewczyna opuszczając pomieszczenie, w którym niedawno się znajdowała poczuła ulgę. Nie wspomniała nic o Lucyferze, bo wiedziała, że miałoby to katastrofalne skutki. On i tak już znęca się nad nią, a tylko mogło być gorzej. Przetarła dłonią twarz i weszła do swojego pokoju. Usiadła na krańcu łóżka i dłońmi złapała za rękawy swetra. Wzięła parę głębszych wdechów, aby się uspokoić. Przeczesała dłonią włosy i ponownie się podniosła. Podeszła do biurka przy którym usiadła na fotelu. Otworzyła swój rysownik i zaczęła go przeglądać. Kolorystka dominowała ciemna oraz krwista czerwień. Dużo krwi, bardzo dużo tej cieczy. Można rzecz, że miała na tym obsesje, lecz to nie tak. Często śniły się jej morderstwa i inne krwawe "zabawy". Od zawsze była obserwatorem tych strasznych rzeczy. Na samą myśl co widziała podczas tych wszystkich lat robi się jej słabo. To nie były zwykłe zabójstwa, a raczej wyszukane. Oprawca zawsze się znęcał nad ofiarą. I zawsze był to ten sam morderca. Młody mężczyzna o czarnych włosach i brązowych oczach oraz zmieniającym się zarostem. Czasem miał lekki, a czasem wcale. Jakby był żywy nie tylko w jej głowie, ale także w prawdziwym świecie. Zawsze nosił idealny garnitur, lecz o różnych ciemnych barwach. Włosy również były idealnie zaczesane. Jego wyraz twarzy wyrażał zawsze ten sam psychopatyczny uśmiech. To nie była osoba o zdrowych zmysłach. Czasem się zastanawiała kim jest, ale nie mogła wyciągnąć o nim jakichkolwiek wniosków. Był przerażający, a zarazem intrygujący. Był inny...
McKing przez swoje zamyślenie nie usłyszała jak do pomieszczenia wszedł anioł. Przetarła dłonią twarz i obróciła się w stronę Castiela. Mężczyzna posłał jej lekki uśmiech i usiadł na krańcu łóżka.
- Jak się czujesz?- pytanie padło z ust Casa. Widział jak dziewczyna z trudem mówiła o ostatnich przeżyciach. Było mu jej szkoda i chciał jakoś pomóc.
- Zasadnicze pytanie. Gorzej niż zazwyczaj. Nigdy nie było dobrze.- dziewczyna ponownie odwróciła się w stronę biurka. Nie lubiła swojej marnej egzystencji ani nie potrzebowała atencji. Nie znosiła tego.
- Dlaczego nigdy nie było dobrze?- anioł zmarszczył brwi nie rozumiejąc do końca o czym mówi blondynka. Nadal nie rozumie ludzkich zachowań, więc trudno mu zgadywać o co może chodzić.
- Co tutaj dużo mówić.- wzruszyła ramionami i kontynuowała.- Moja marna egzystencja nie ma sensu. Żyję z dnia na dzień. Nawet nie wiem po co. Zabiłabym się, ale nawet tego nie potrafię. Dużo osób twierdzi, że samobójstwo to tchórzostwo, a niektórzy, że odwaga. Prawda jest taka, że to tylko uwolnienie się od tego paskudnego życia na tej marnej planecie, która się zwie Ziemią.- skrzywiła się na samą myśl o życiu.
- Życie jest piękne, gdy żyje się wśród osób, którym na nas zależy. Można na nich polegać i zawsze poratują ciebie radą.- odrzekł po chwili Castiel, nie wiedział zbytnio co ma mówić. Czuł się przytłoczony słowami zielonookiej.
- Zapewne, ale ja nie mam nikogo.- prychnęła pod nosem, rodzina dobre sobie.- Życie miażdży mnie od zawsze. I niby Bóg taki miłosierny. Większej głupoty nie słyszałam. I do tego ci wszyscy ludzie modlący się do tego sukinsyna. To tylko przyprawia mnie o mdłości. Żałosne.
- Cóż Chuck nie interesuje się zbytnio poczynaniami na Ziemi.- podrapał się po karku. Wiedział, że Nancy czuje wielką złość i żal go Stwórcy. Nie tylko ona. Wszyscy to czują. Bo przecież stworzył tą przestrzeń, która nas otacza. I od tak porzucił. Każdy by czuł narastającą irytację do jego osoby.
- Widziałeś go?- na słowa niebieskookiego odwróciła się w jego stronę.
- Tak. Dean i Sam również go widzieli. Parę lat mieliśmy z nim sprawę, a raczej z jego siostrą.- odpowiedział ogólnie, nie chciał zaczynać tematu o Amarze, który był ciężki sam w sobie.
- Rozumiem. Dla mnie i tak jest zwykłym sukinsynem, który niszczy mi życie. Dlaczego ja mam ciągle cholerne koszmary? Dlaczego nic mi się nie udaje? Jestem zwykłym zerem w tym pieprzonym świecie. Mam dosyć tego życia. Jest durne i głupie.- prychnęła odwracając się. Może i nie powinna tak ostro mówić, ale ma dosyć tego wszystkiego. Najchętniej zaszyła się gdzieś, gdzie nie ma problemów.
- Wow jaka zmiana, Nancy. Kto by pomyślał, że tak działam na ciebie.- usłyszała w swojej głowie głos osoby, której jeszcze by brakowało. Oczywiście Lucyfer mówił to rozbawiony. Ale najlepiej trzeba zadać sobie pytanie kiedy taki nie jest.
- Wszystko się ułoży zobaczysz. Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale postaramy się zakończyć tą sprawę pozytywnie. Nie będziesz z tym sama. Dean i Sam już szukają czegoś co może nam pomóc rozjaśnić sprawę. Będzie dobrze.- powiedział ciepłym głosem. Chciał dobrze, bo wiedział, że musi się wszystko ułożyć pomimo wszystko. Zawsze tak było. Trzeba mieć nadzieje, bo one umierają ostatnie. Anioł podniósł się z łóżka i poprawił płaszcz.
- Nie wiem, ale dziękuję za miłe słowa.- odparła ponownie odwracając się w jego stronę.
- Muszę iść, bo mam coś do sprawdzenia. Trzymaj się.- Castiel uśmiechnął się ciepło i opuścił pomieszczenie zostawiając dziewczynę samą. McKing przetarła dłonią twarz i wróciła do przeglądania rysunków.
- Ale troskliwy Castielek.- usłyszała za sobą głos osoby, której nie chciała widzieć. Lucyfer jak zwykle drwił sobie ze wszystkiego. Upadły luźnym krokiem podszedł do dziewczyny i stanął za nią.- I to można nazwać sztuką. Tyle krwi. Jak pięknie.
- Mhm szkoda, że ja to musiałam widzieć.- zamknęła zeszyt i odłożyła na miejsce. Niepewnie odwróciła się w stronę szatana, który tym razem siedział na jej łóżku.
- Oj tam przeżywasz. Po prostu miałaś miejsce w pierwszym rzędzie. Jak bym się cieszył.- machnął rozbawiony dłonią. Oczywiście, że wiedział kto był odpowiedzialny za te sny.- Ale wiesz, że te zbrodnie miały miejsce naprawdę.
- Słucham?- Nancy zmarszczyła brwi. Wiedziała, że diabeł nie kłamie. Mówił czystą prawdę.
- No wiesz mój drogi przyjaciel Martez jak widać zadbał, abyś widziała dokonywane morderstwa ze strony Marka. Taki tam demon psychopata. Nie znam go, ale powiem ci, że jak uwolnisz mnie to chętnie go poznam.
- Po moim trupie, że ciebie uwolnię.- rzekła pewnie patrząc na Lucyfera. Jego obecność również ją irytowała.
- Wiesz jeśli umrzesz to Martez ciebie przywróci.- wzruszył ramionami. Demon potrafi wszystko załatwić.
- Jeżeli jesteś taki wielki to sam się uwolnij.- prychnęła stając z krzesła.
- Zamierzasz sobie ze mnie drwić?- warknął podchodząc do niej po czym pchnął na ścianę. Dłonią przywarł jej ciało do ściany.- Zważ z kim rozmawiasz, człowieku. Na razie jestem pobłażliwy na twoje wahanie nastroju. Jeszcze raz mnie znieważysz to policzymy się. Zrozumiałaś?!
- Tak...- odpowiedziała drżącym głosem. Wiedziała, że przesadziła, a wybuch upadłego tylko umocnił ją. Zamknęła oczy, aby nie patrzeć na niego. Widziała, że jego tęczówki zmieniły swoją barwę na czerwoną. Po paru sekundach poczuła jak uścisk zmalał, aż w końcu zanikł.
- Do zobaczenie, Nancy.- rzekł obojętnym głosem. Dziewczyna otworzyła oczy i nie dostrzegła już szatana. Odsłoniła sweter i dostrzegła siniaka w okolicy obojczyka. Mimo, iż to jego iluzja to nadal potrafi zranić. Z Lucyferem nie należy zadzierać nawet jak siedzi w klatce.
~*~
Lotty Winchester
CZYTASZ
Nancy McKing ||Supernatural [PL] ✅
Fanfic,,Dzięki temu, co czynimy, dowiadujemy się tylko, czem jesteśmy"~ Arthur Schopenhauer ~~~~ Mrok ogarnia mnie, a w tej ciemności widzę czerwony blask oczu. Strach związał moje struny głosowe, nie potrafię nic powiedzieć, krzyknąć ani się poruszyć. Ch...