Rozdział 10

375 29 13
                                    

Nancy siedziała w swoim pokoju nie odzywając się do nikogo. Parę razy przyszedł Mick, ale nie odezwała się do niego słowem. Mimo jego nalegań, aby pogadała odpowiadała jemu ciszą. Raz przyszedł też Sam przepraszając za brata, ale nic nie powiedziała. Siedziała na łóżku po turecku wpatrzona w ścianę. Łzy leciały jej po policzkach, ale po godzinie nie miało już co płynąć. Była roztrzęsiona. Dean przegiął. Nie miał prawa krzyczeć na nią. Może i miał ciężkie życie, ale nie usprawiedliwia go, że może drzeć się na kogo popadnie. Kobieta westchnęła i zamknęła oczy. Chciała się odciąć od tego wszystkiego, ale nie było to jej dane. Ponownie usłyszała pukanie do drzwi i dźwięk ich otwierania. Ktoś wszedł do jej pokoju i zamknął drzwi.

- Mick, mówiłam daj mi spokój.- odparła mając nadal zamknięte oczy. Nikogo innego się nie spodziewała, bo Sam powiedział, że nie będzie przychodzić. 

- Nie jestem Mick.- odparł mężczyzna z niskim głosem. McKing od razu otworzyła oczy. Ujrzała czarnowłosego mężczyznę o czystych, niebieskich oczach. Na twarzy miał kilkudniowy zarost. Ubrany był w granatowy garnitur, białą koszulę oraz niebieski krawat, a na to wszystko miał zarzucony beżowy płaszcz. Nie wyglądał groźnie, raczej potulnie. Ale przecież to tylko pozory?

- Kim ty jesteś?- spytała przestraszonym głosem widząc jak nieznajomy siada na krańcu jej łóżka. Może i nie wyglądał jakby chciał ją zabić, ale bała się go. Po tym co odstawił Winchester spodziewała się wszystkiego.

- Nazywam się Castiel, a ty jesteś pewnie Nancy.- uśmiechnął się lekko, ale widząc, że zielonooka się boi skrzywił się. Nie wiedział, czy zrobił coś nie tak. Nie nakrzyczał na nią, czy z bronią wyskoczył. Nadal nie rozumiał ludzi, ale starł się jak mógł.- Nie bój się, nic tobie nie zrobię.

- To ty jesteś przyjacielem Winchesterów?- zapytała odsuwając się trochę od mężczyzny. Nie czuła się komfortowo siedząc blisko Castiela. Był dla niej nieznajomym, zresztą jak reszta. 

- Tak, znamy się już od dawna.- odparł po chwili. Jednak nie przyszedł tutaj w celu zwykłych pogaduszek. Sam zaproponował, aby porozmawiał z kobietą. Choć był pewien, że nic mu nie powie.- Jednak nie przyszedłem o tym rozmawiać. Widziałaś przeszłość Dean'a?

- Nie mam ochoty rozmawiać o nim.- oznajmiła odwracając głowę, nie wiedziała co miała myśleć na temat mężczyzny. Nagle wybuchł taką agresją, że jego brat również był zaskoczony pomimo, iż zna go dość dobrze. Nie wiedziała, czy miała być na niego zła za te słowa, czy być przerażona z myślą do czego może być zdolny. 

- Słyszałem o tym. Przepraszam za niego.- westchnął i spuścił głowę. Sam mu powiedział o całym zajściu. Chciał pogadać z Dean'em, ale on go nie wpuścił do pokoju. Zresztą jak swojego brata. Musiał przemyśleć to wszystko, bo dobrze wiedział, że nie powinien tak na nią naskakiwać.

- I co dadzą mi twoje przeprosiny?! Ty nie zawiniłeś tylko on!- odezwała się zbyt agresywnie jak na nią. Czuła jakby to była sprawka Lucyfera, to przez niego zmienia się. Jednak zauważyła to i w porę powstrzymała się do ostrej wymiany zdań.- Przeprasza, nie chciałam tak agresywnie. 

- Nic się nie stało.- uśmiechnął się lekko. Był trochę zdziwiony nagłym wybuchem kobiety, ale nie dawał tego po sobie poznać. Chciał z nią porozmawiać i dowiedzieć się trochę informacji na temat tego wszystkiego, a że nie chciała rozmawiać z Sam'em i Mickiem to został tylko on.

- Dean tak nagle wybuchł. Przestraszyłam się go. Nie wiedziałam co jest w stanie zrobić.- schowała twarz w dłonie przypominając sobie tą całą sytuacja, która miała miejsce dwie godziny temu. Anioł nie wiedział zbytnio co zrobić, więc postanowił siedzieć, gdzie siedzi.

- Dean... ma trudny charakter, ale jest dobrym człowiekiem.- powiedział Castiel po chwili ciszy. Przyjaźni się z mężczyzną już parę lat i zdążył go dobrze poznać.- Powiedz jak wyglądała ta wizje?- dziewczyna westchnęła i przetarła dłonią twarz.

- Nie wiem, były to urywki zdarzeń. Krótkie filmiki, które było po przepełniane emocjami, uczuciami. U Dean'a było dużo bólu, łez oraz smutku. U Mick'a było tego mniej...- spuściłam głowę w dół, ciężko jej się mówiło o tym. Te wszystkie wizje pojawiały się ponownie przed jej oczami. Nie chciała tego. 

- Rozumiem, Dean z Sam'em nie mieli łatwego życia.- spojrzał na McKing z przykrością w oczach. Widział jak ona cierpiała, ale nie potrafił jej pomóc.- Czułaś przy tym jakiś ból?

- Lekkie ukucie w okolicy skroni, a potem jakby zostawałam wyrwana z tego świata. Byłam jaki widzem w kinie, lecz te filmy otaczały mnie. Byłam ich częścią.- spojrzała na anioła, który słuchał jej uważnie. Nie wiedział z czym mają do czynienia i dlaczego ta kobieta to potrafi.

- Śnią ci się może jakieś osoby? Dziwne miejsca?- zapytał po chwili namysłu. Nancy poczuła ból głowy i głos, którego się obawiała najbardziej, a słowa brzmiały w jej głowie Nie waż się mu mówić o mnie ani nikomu innemu. Nie był to przyjemny ton. Było to bardziej syknięcie przesiąknięte agresją. Lucyfer nie chciał, aby oni wiedzieli, że coś knuje. Nikt nie może tego wiedzieć. 

- Nie. Mi się nic nie śni od paru lat.- odpowiedziała na szybko jakieś kłamstwo. Bała się diabła i nie wiedziała co może być w stanie jej zrobić. Przetarła dłonią skronie i skrzywiła się. Ból był duży, lecz zaczynał puszczać.

- Wszystko dobrze?- usłyszała zmartwiony głos Castiela oraz poczuła dłoń na swoim ramieniu. Spięła się na ten gest, lecz nic nie zrobiła.

- Tak tylko głowa mnie trochę boli, ale minie to za chwilę.- odparła spoglądając na mężczyznę. Wiedziała, że Lucyfer pilnuje, aby się nie wygadała. Zależy mu, aby nikt się nie dowiedział, że zamierza opuścić tą przeklętą klatkę. 

- No dobrze.- rzekł niepewnie anioł i wstał z łóżka. Spojrzał na blondynkę i uśmiechnął się ciepło.- Jakbyś chciała porozmawiać to zawsze możesz na mnie liczyć.

- Emm... dziękuje.- odparła niepewnie, nie spodziewała się tego po nim. Cas ostatni raz spojrzał na kobietę i opuścił pomieszczenie. 

Nancy przetarła dłonią twarz i zmęczona opadła na poduszkę. Te wszystkie sytuacje zaczynają ją przerastać. Na myśl, że Lucyfer może mieć pogląd na jej życie przeraża ją. McKing wiedziała, że nie może się poddać. Teraz musi pozbierać w sobie wszystkie siły i z tym walczyć. Choć ta walka jest zapewne daremna. Nikt nie wygra z samym diabłem, a na pewno nie zielonooka. Nie potrafi sobie poradzić ze zwykłym życiem, a ma poradzić sobie z Lucyferem. To wszystko wydaje się być śmieszne, a takie nie jest. Kobieta zamknęła oczy i spróbowała zasnąć. Potrzebuje snu, choć tego nie chce.

~*~

Zmęczona własną beznadziejnością odwracam się plecami do świata. 

~*~

LottyWinchester

Nancy McKing ||Supernatural [PL] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz