Rozdział 17

329 22 3
                                    

W pomieszczeniu panował półmrok. Jedynie słaba żarówka oświetlała niewielką cele. Czarnowłosy młody mężczyzna stał pośrodku pokoju i wycierał zakrwawione dłonie w białą szmatkę. Brązowe oczy były skupione na czytanym mailu będącym wyświetlanym na tablecie. Jego nienaganny, czarny garnitur świadczył o eleganckim stylu. Na twarzy demona gościł szeroki uśmiech. Robił co uwielbiał. Torturował. Nic innego nie sprawia u niego takiej radości i chęci do życia. Spojrzał na swoją ofiarę, która siedziała pod ścianą cała w szkarłatnej cieczy. Ten widok sprawiał, że czuł nieopisywalną euforię, która była sprawiana słyszalnymi błaganiami i krzykami. Muzyka dla jego uszu. Mógł się poczuć jak niezwyciężony i zbytnio tak było. Niby młody demon, a najbardziej utalentowany. Wyśmienity zabójca i oprawca. Jednak i on kryje swoje słabe strony, lecz nikt ich nie zna. Prócz jednej osoby. Marteza. Gdyż to on go stworzył i pokierował we właściwą stronę.

Mark opuścił celę z tabletem w dłoni, na którym czytał. Nagle poczuł szarpnięcie i znalazł się przyparty pod ścianę. Spojrzał na napastnika, którym okazał się książe piekła. Brązowooki jedynie się zaśmiał się pod nosem widząc demona.

- Oj Martez jakie powitanie. Takie... hmm brutalne? O tak, tak najlepsze określenie.- odepchnął go lekko od siebie i poprawił swój garnitur.- Przestrzeni osobistej, brachu. Wiesz o co chodzi. Bo ja to nie jestem, którąś z twoich paniusi. O to, to nie.

- Taa jak zwykle nie umiesz zawrzeć ryja.- mruknął do siebie niebieskooki.- Potrzebuje ciebie.

- Mnie?- dłonią wskazał na siebie.- Wow jaki mnie zaszczyt dostąpił. Co będziemy robić? Hmm... mordować? Torturować? A może wszystko na raz?- zbliżył się do mężczyzny, ale on jedynie dłonią go odepchnął i walnął w twarz.

- Ogarnij się kretynie.- warknął książe piekła zirytowany zachowaniem młodego mężczyny. Jako odpowiedź otrzymał jedynie śmiech demona.- Odbijemy piekło razem.

- Oł jakież to plany masz ambitne Martez. Hmm, ale podejrzewam, że to nie są twoje zamiary. A tutaj nasuwa się pytanie. Kogo?- Mark mówił już zwykłym, opanowanym głosem, którego rzadko używa.

- Lucyfer powróci.- oznajmił krótko i był ciekawy reakcji przyjaciela.

- Ach wielki szatan, diabeł i winowajca wszelakiego zła powraca? Nieźle, nieźle.- zagwizdał pod nosem.- A jak sądzę będę w waszym teamie? Co nie Marteziu?- zaakcentował ostatnie słowa przez co znowu dostał w twarz.

- Dobrze, że zawsze mogę ciebie walnąć w ten ryj.- przetarł dłonią twarz i westchnął.- Tak, będziesz z nami. Nawet Lucyfer chce ciebie poznać, ale to jak się wydostanie. To jedynie kwestia czasu.

- Uuu sam diabeł chce mnie poznać. Jaki zaszczyt mnie dostąpił. A jednak czasem opłaca się mieć tak bogatą osobowość. No może bardziej krwawą.- roześmiał się chowając tablet to kieszeni płaszcza.

- Tsa czasem żałuję, że to dzięki mnie jesteś demonem.

- Chciałeś eksperymentować to nie marudź. Dla mnie też to nie było przyjemne, przypominam ci.- skrzywił się na samą myśl tamtych zdarzeń. Przeszłość nie należy do najprzyjemniejszych, ale tak czasem bywa. Cierpimy, aby coś potem osiągnąć.

- Wiem, wiem. I w ogóle koniec tego tematu. Mamy robotę do zrobienia, a nie.- dłonią przeczesał włosy i wyjął swój telefon.

- Oczywiście, szefie.- prychnął pod nosem.- Bo wcale nie widzieliśmy się lata i nie mamy co do opowiadania.

- Byłeś o mnie w zeszły piątek. Byliśmy w barze również tego dnia. Świta ci coś pod tą kopułą?- walnął go ponownie, lecz tym razem w głowę.

- Spieprzaj i nie bij mnie do cholery ciągle.- przetarł dłonią bolące miejsce i spojrzał na księcia piekła, który uśmiechał się z wyższością.

- Będę, będę. Ja mogę to robić i dobrze o tym wiesz.- założył ręce na wysokości klatki piersiowej.- Wracając. Musimy wywalić Crowley'a z tronu. I oczywiście jest tyle rzeczy do omówienia, ale nie tutaj.- pstryknął palcami i znaleźli się w jego domu. 

- Syberia i nowy dom jak widzę.- demon rozsiadł sią na fotelu w salonie.- A więc opowiadaj ten twój arce dobry plan.

- Co tu dużo mówić. Piekło przejmiemy raz dwa. A co potem? Hmm przeniesiemy salę tronową na swoje prawdziwe miejsce, a nie na ziemi. Bo to jakaś hańba dla piekła, aby tam się znajdowała.- podał mu szklankę z nalanym przed chwilą whisky i sam się napił ze swojej szklanki.

- Oczywiście. Jak widzę to chcesz też odbudować potęgę piekła. No, bo powiedzmy sobie szczerze. Interesy z zewnątrz mają większe korzyści. Bo dajmy sobie takiego Arthura. Łowca głów i do tego zawsze ma dużo klientów. No i wkurwia przy okazji, ale to taki malutki szczególik.- napił się bursztynowej cieczy i odstawił naczynie na stolik.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Wiem o wszystkim co się dzieje. A więc za miesiąc piekło będzie nasze. Teraz musimy znaleźć parę rzeczy.

- Uuu poszukiwacze skarbów? Jak Indiana Jones? Niebezpieczeństwo to moje drugie imię.- uśmiechnął się szeroko na samą myśl podróży.

- Wiem, wiem. Bo twoje pierwsze imię do głupota.- zaśmiał się złośliwie Martez. Lubił mu dogryzać i gasić co najczęściej mu wychodziło.

- Ha ha zabawne.- wywrócił oczami i przywołał swój tablet.- Ty i twoje poczucie humor. Ojej, aż chce się umierać.

- Droga wolna, kolego. Ale wiesz? Przywrócę ciebie do życia.- uśmiechnął się z wyższością do czarnowłosego. 

- Znalazł się pieprzony magik.- prychnął pod nosem i dopił alkohol ze szklanki. 

- Oj tak. Wiesz alchemia i magia to moje mocne strony. Dzięki nim jestem niezwyciężony.- odparł dumnie. Lata nauki i praktyk dawały swoje rezultaty. Był silny i to cholernie. Można rzecz, że jest zaraz po Lucyferze.

- Nie chwal się tak, nie chwal. Ja również jestem dobry. Walka to moja mocna strona. Magia może i podstawowa, ale też się przydaje. Ja walką ci dorównuje.

- Dlatego mi pomagasz, bo razem nie da się nas zabić. A jak Lucyfer dojdzie to już nikt i nic nas nie powstrzyma. Ty jesteś moim najmocniejszym sojusznikiem i nie masz wyjścia, aby mi nie pomóc. 

- Wiem, wiem. Nie musisz się powtarzać.- wywrócił oczami demon.- A więc trzeba brać się za plan. I to jest twoje zadanie mądraliński.

- Bo z nas dwojga lepiej myślę ja. Ale pocieszę ciebie, że ty dobrze odwalasz brudną robotę.- uśmiechnął się szeroko Martez podnosząc się z fotela.

- Spierdalaj.- prychnął również się podnosząc i otrzepując swój płaszcz.

- A więc robota nas czeka.

Nancy McKing ||Supernatural [PL] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz