12. Presley, Winslow - tworzycie parę

11.5K 1K 402
                                    

Następnego dnia obudziłam się w fatalnym humorze, z opuchniętymi oczami i włosami w beznadziejnym stanie. Ciemne kosmyki kleiły mi się do twarzy, a gdy spojrzałam w lustro, wiedziałam, że nie było nawet szans na rozczesanie ich. Zostawiłam je więc tak, jak były i powłócząc nogami, wyszłam z mojego pokoju.

Dom był pusty i cichy, czyli taki, jakim lubiłam go najbardziej, nawet gdy atmosfera była względnie spokojna. Teraz, napięcie na linii ja–Olivia dodatkowo potęgowało ten efekt i sprawiało, że brak czyjejkolwiek obecności w domu czynił ten dzień bardziej znośnym. Nie musiałam bać się konfrontacji ani z moją siostrą, ani z mamą, która na pewno zadawałaby mi niewygodne pytania dotyczące Parkera i kim on właściwie był. I przede wszystkim: dlaczego Olivia zareagowała tak, jak zareagowała i skąd w ogóle pojawił się pomysł, że mogłabym dawać Presleyowi jakiekolwiek pieniądze.

Ziewnęłam przeciągle, siadając na kanapie w salonie. Byłam okropnie niewyspana, bo właściwie niewiele spałam tej nocy, myśląc nad wszystkim, co wydarzyło się tamtego popołudnia i dlaczego tak ruszyły mnie słowa Olivii. Przecież nie przejmowałam się niczym, więc dlaczego tym akurat tak?

Byłam Norą Winslow, która każdą obelgę zbyłaby cynicznym uśmiechem i ironicznym komentarzem, zachowując przynajmniej pozorne opanowanie. Co mnie właściwie obchodziło, że zarzucała mi płacenie Parkerowi za jego towarzystwo? Przecież to było niedorzeczne, dziecinne i powinnam zaśmiać się jej prosto w twarz, gdy tylko wypowiedziała te słowa.

Tymczasem uciekłam z płaczem, pokazując jej, że miała prawo traktować mnie jak ostatnie ścierwo. Głupia gówniara.

I na dodatek rozpieprzyłam ten cholerny pilot.

Leżał na stoliku właściwie w dwóch kawałkach, a mi nagle zrobiło się przykro, że moją frustrację postanowiłam wyładować akurat na nim.

— Nie chciałam, wiesz? — powiedziałam, choć pilot nie mógł mnie słyszeć. — Nie powinnam była tobą rzucać. Nie jestem jakąś beksą — wyjaśniłam mu, ale reakcja mojego organizmu była zdecydowanie odwrotna do moich słów. Zupełnie nagle łzy napłynęły mi do oczu.

A miałam wrażenie, że po wczorajszym wieczorze było to już zupełnie niemożliwe.

Pilot jednak, jak to piloty mają w zwyczaju, nie osądzał mnie, a jedynie leżał na stoliku do kawy z jasnego drewna i wydawał się czekać na dalsze wyjaśnienia. A może nie czekał? Może zakończył swój żywot pilota w momencie, gdy z całej siły uderzyłam nim o ziemię?

— Właściwie w ogóle nie jestem zbyt wrażliwa — chlipnęłam. — A może jestem, sama już nie wiem. Nie rozumiem, co się ze mną dzieje. Nie płakałam od jakichś pięciu lat i proszę, teraz nie mogę wytrzymać nawet pięciu minut, by nie zamieniać się w chodzącą fontannę...

Usłyszałam dzwonek do drzwi i zmarszczyłam brwi. Na świecie nie było dosłownie nikogo, kto mógłby w tym momencie przyjść do mnie do domu. Mama była w pracy, Olivia w szkole, a ja nie miałam praktycznie żadnych znajomych, poza Romiem, z którym nigdy nie dzieliłam się tak poufnymi informacjami jak adres zamieszkania. Chyba że...

Nie.

To było niemożliwe, prawda?

Jeśli to był Parker, świat zdecydowanie kończył się w tym momencie i cała moja egzystencja była bez sensu. Zabawne, w głowie słyszałam już nawet jego głos, mówiący, że tak właśnie było.

Ale czego on tu w ogóle szukał? Bałwan.

Wytarłam oczy rękawem szerokiego swetra w kolorze khaki, który miałam akurat na sobie i pociągnęłam nosem, żeby Presley nie widział mnie płaczącej kolejny raz z rzędu, nawet jeśli wczorajsze łzy pojawiły się wbrew mojej wiedzy i woli.

Before I GoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz