— Nie zapomnijcie przynieść wypełnionych ankiet w następną sobotę — powiedział uprzejmie Patterson i pomachał białą kartką dla przypomnienia. Swój egzemplarz zgięłam na pół i wsadziłam niedbale do plecaka. — Na dziś to wszystko. Do zobaczenia.
Po tych słowach wszyscy zaczęli wstawać ze swoich krzesełek i opuszczać gabinet, uprzednio żegnając się z nauczycielem i tylko ja dziwnie ociągałam się z wyjściem, zupełnie jakbym nie chciała tego zrobić. A przecież tak bardzo nie lubiłam tego miejsca.
Romio wskazał kciukiem na drzwi, ale lekko pokręciłam głową, na co posłał mi pytające spojrzenie. Wzruszyłam tylko ramionami i ignorując jego zaciekawienie, poczekałam, aż opuści salę z innymi.
— Mogę ci w czymś pomóc, Nora? — spytał Patterson, zauważając w końcu, że na siłę próbowałam przeciągnąć swój pobyt.
Rozejrzałam się dookoła, upewniając się, że w pomieszczeniu nie ma nikogo poza mną i psychologiem.
— Właściwie... Tak — powiedziałam, bawiąc się palcami i patrząc na niego z zażenowaniem. — Potrzebuję porady.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że to przychodzenie po pomoc w sprawach sercowych do starego faceta, którego nawet nie lubiłam było absurdalne i śmieszne. Ale desperacko potrzebowałam rady od kogoś, kto nie był zamieszany w tę sprawę i mógł wypowiedzieć się obiektywnie. Romio za bardzo polubił Parkera, więc to oczywiste, że z nim nie mogłam porozmawiać, z kolei moja mama, zafiksowana na punkcie zrealizowania wszystkich moich „marzeń" przed śmiercią, od razu wyprawiłaby nam wesele. Patterson był więc jedyną osobą, do której mogłam się zwrócić.
Po jego twarzy przebiegło zdziwienie, ale szybko chrząknął i wskazał mi krzesło stojące przy biurku, a sam usiadł na czarnym fotelu znajdującym się po przeciwnej stronie. Zajęłam miejsce, nie wiedząc, jak zacząć. Ostatnio miałam naprawdę wielkie problemy z wyrażaniem swoich myśli.
— Jeśli chodzi o przedstawienie...
— Nie — zaprzeczyłam szybko. — Z tym o dziwo daję sobie radę. Jeszcze.
— Rozumiem. — Skinął głową i przyjrzał mi się uważnie. — Jakieś problemy z mamą? Siostrą?
— Nie. To znaczy tak, ale do tego jestem przyzwyczajona i aktualnie to nie jest mój największy problem. — Nawet jeśli zdziwił się jeszcze bardziej, nie dał po sobie nic poznać, najwidoczniej próbując zachować się profesjonalnie. Zazwyczaj kiepsko mu to wychodziło, ale tym razem zachował kamienną twarz.
— Więc co cię właściwie trapi, Nora?
— Mnie nic — powiedziałam szybko. — To znaczy, to właściwie nie mi potrzebna jest rada. Potrzebuje jej... Ktoś z mojego otoczenia, ale to delikatny temat i ta osoba... Boi się o tym rozmawiać.
— Dobrze, rozumiem. Więc nie chodzi o ciebie, ale o kogoś, kto jest ci bliski? — Mężczyzna przyjrzał mi się z zaciekawieniem.
Pokiwałam głową.
— Mam znajomą — zaczęłam, nabierając powietrza — która ma ze sobą ogromne problemy.
— Co masz na myśli?
„Jest kretynką, która męczy się z socjalizacją i ssie w kontaktach międzyludzkich" pomyślałam, ale oczywiście nie mogłam mu tego powiedzieć, bo od razu domyśliłby się, że tak naprawdę chodziło o mnie.
— Chyba nie do końca umie rozmawiać o swoich uczuciach i właściwie sama się w nich gubi, a ja... nie umiem jej pomóc, bo przecież nie znam się na tym wszystkim. Jak mogę się znać, skoro połowę swojego życia nie miałam styczności z ludźmi?
CZYTASZ
Before I Go
Teen FictionNora Winslow, w wyniku traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa i diagnozy, która zakłada, że zostało jej pół roku życia, w ogóle nie wychodzi z domu. Dziewczyna ma praktycznie zerowe doświadczenie w relacjach z innymi ludźmi, co w gruncie rzeczy ba...