29. Powroty, rozstania i powroty

15.1K 1.2K 1.1K
                                    

Czułam się naprawdę lekko, zupełnie jakbym za chwilę miała odlecieć. Powieki powoli mi opadały, a ja sama byłam w tym dziwnym stanie półsnu; docierały do mnie wszystkie bodźce z zewnątrz, ale ja sama nie czułam się obecna w pomieszczeniu. Do mojego nosa docierał zapach detergentu, który nie był nieprzyjemny, a wręcz działał na mnie kojąco dzięki nutce cytryny i mięty. Jakieś dziwnie urządzenie piszczało gdzieś w tle i prawdopodobnie przez ten dźwięk jeszcze nie udało mi się zasnąć.

Tak jak mówiła pielęgniarka, środki uspokajające, które w końcu dałam sobie wcisnąć Parkerowi, sprawiały, że byłam osowiała i senna. Siedziałam na twardym szpitalnym krześle, opatulona czarną bluzą Parkera, opierając brodę o własną klatkę piersiową. Nie była to zbyt wygodna pozycja, ale na nic więcej nie mogłam sobie pozwolić.

Nagle poczułam dotyk na ramieniu, a gdy podniosłam wzrok, ujrzałam stojącą nade mną mamę. Miała zapuchnięte i czerwone oczy, bo od kiedy przyjechała do szpitala, bezustannie płakała. Podobnie jak ja, w tym momencie również była pod wpływem silnych tabletek uspokajających, ale i tak wciąż było widać po niej, jak zmartwiona była.

— Gdzie Parker? — spytała cicho. — Przyniosłam mu kawę.

Wzruszyłam ramionami, przeciągając się lekko.

— Niedawno skończył rozmawiać z policją — wyjaśniłam. — Później siedział tu ze mną, aż zasnęłam, więc zgaduję, że pojechał do domu.

— Widziałam jego samochód na parkingu — powiedziała, a ja ponownie wzruszyłam ramionami. — Co powiedziała policja?

— Spisali zeznania moje i Parkera, zabrali mój telefon z nagraniem, które zrobiłam i pojechali — mruknęłam, czując coraz większe zmęczenie tą rozmową.

Odwróciłam głowę i przyjrzałam się Olivii. Wyglądała o wiele lepiej, niż gdy przywoziliśmy ją do szpitala, ale wciąż była w kiepskim stanie. Podłączona była do kroplówki, która miała ją nawodnić, a przy okazji wypłukać narkotyk z jej organizmu, przynajmniej z tego, co się orientowałam. Nie wiedziałam, jakie substancje były w środku, bo dopiero od niedawna siedziałam przy jej łóżku, ale ufałam lekarzom. Nie mogli jej zaszkodzić bardziej niż Justin.

Drzwi od sali otworzyły się i stanął w nich Parker. Wyglądał, jakby był naprawdę wykończony, a jego oczy dziwnie błyszczały, ale nie rozumiałam, dlaczego miałby być bliski płaczu, skoro to moja siostra była właśnie w szpitalu. Spojrzał na moją mamę, która bez słowa podała mu kawę i przestała poświęcać nam uwagę. Kręciła się przy łóżku Olivii, która lada chwila powinna się wybudzić i co chwila poprawiała pościel. Zaczynało mnie to irytować, bo w końcu jakie znaczenie miało to, jak ułożona była kołdra? Nie miałam jednak siły, żeby cokolwiek mówić, więc po prostu oparłam się czołem o Parkera, który stanął przy mnie.

Jego obecność działała na mnie naprawdę kojąco, choć nie wiedziałam, na jakim etapie znajdowała się nasza relacja. Miałam świadomość, że gdyby nie on, nie poradziłabym sobie z tą sytuacją i byłam mu wdzięczna, że nie zostawił mnie samej z tym wszystkim.

W pewnym momencie mama wyszła z pomieszczenia, zostawiając nas samych. Parker przysunął sobie krzesło i usiadł obok mnie, a potem przyjrzał mi się uważnie.

— Jak się czujesz? — spytał.

— Dobrze — zapewniłam go i uśmiechnęłam się krzywo. — Przynajmniej dopóki nie myślę o tym, co mogło się stać.

— To nie myśl — odpowiedział i upił łyk kawy.

Zmarszczyłam brwi, wyczuwając, że jego ton był naprawdę dziwny. On chyba też to zauważył.

Before I GoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz