IX

19 2 0
                                    

[ANTEK]

-Antek t-to nie t-tak...- ojciec wstał z łóżka i owinął się leżącą obok kołdrą, a ja oszołomiony wyszedłem z domu i usiadłem na taras.- Zaczekaj, na mnie ja ci wszystko wytłu...- urwałem mu

-Co ty do cholery chcesz mi wytłumaczyć!? Że zdradzasz mamę? Że nas oszukiwałeś!? Że masz podwójne życie!? Że jakaś obca baba sypią z tobą w łóżku twoim i mamy!? To chcesz mi wytłumaczyć!? Czy może za to żebym siedział cicho złamiesz mi kolejną kur...- powstrzymałem się

-Prosze cię, nie mów nic mamie!
To jest sprawa pomiędzy nami... Ja jej wszystko powiem. Przeproszę ją, rzucę kochankę. Wybacz mi synu proszę cie, ja kocham mamę nad życie... po prostu nam się nie układa ostatnio...- usiadł obok mnie i łzy zaczęły spływać mu po policzkach

-Czyli wystarczyło kilka dni bez seksu i znalazłeś sobie jakąś lafirynde!? W dupie mam co zrobisz. Idź pilnuj tej baby, żeby kolejnych kolczyków nie zostawiła w toalecie!- wstałem i poszedłem w długą.

-Zaczekaj! Antoni! Poczekaj no ja pierdole...- szedł kawałek za mną ale się zatrzymał.

-No właśnie ... Pierdolisz...- pobiegłem przed siebie ze łzami w oczach i usiadłem na ławce w parku.

I co ja mam zrobić, powiedzieć mamie prawdę? Kryć ojca? Ja nie chcę jej zranić bo kocham ją i nie przeżyje jak ona się załamie. Dam ojcu czas do końca tygodnia. I albo powie mamie prawdę i zrobi jak powinien albo ja to zrobię. Najwyżej znów mi zrobi krzywdę bo już widziałem jak zaciskał pięści. Szczęście mojej mamy jest dla mnie ważniejsze niż kilka siniaków, zadrapań czy złamań do których się zdążyłem przyzwyczaić.

Siedziałem na ławce przez 2h. Mama kończy pracę zawsze jakoś  około 13 więc przyjd do domu jak ona już będzie, żeby nie patrzyć na tego człowieka nazywającego się moim ojcem.

Byłem pod domem po 13 i widziałem auto mamy więc bez wachania wszedłem do domu.

- O hej synku co dziś tak wcześnie?- zapytała mama

-Brzuch mnie bolał...-powiedziałem i poszedłem do siebie.

-Anteeeek- zawołał tata. No musiałem zejść żeby nie wyszło jakoś głupio.

-eh co?- zapytałem oschle.

-Ja i mama... Idziemy dziś do kina... Ym... Chcesz iść z nami? - zapytał dobrze znając odpowiedz .

-Nie? Wychodzę o 18. Poza tym musicie pobyć trochę sami, POGADAĆ i pospędzać razem czas- nałożyłem nacisk na słowo ''pogadać'' a tata rzucił mi błagające i przepraszające spojrzenie w jednym.- mamo kiedy obiad?

-Za godzinę, a co głodny jesteś? - zapytała i kroiła warzywa

-Nie. Nałóż mi mniej niż zwykle a teraz idę robić pracę domową z fizyki.

-A właśnie. Widziałam twoje oceny na dzienniku z fizyki i z chemii. Może byś wziął jakieś korepetycje? Zapytaj nauczycieli w szkole może któryś by się zgodził?

W sumie to na rękę było by mi mieć korepetycje z fizyki . Niestety się niczego nie nauczę bo jak Pan Mazurski ma mnie uczyć to już to widzę, ale dobry pomysł.

-Dobra pogadam z nimi w szkole.- zakręciłem się na pięcie i poszedłem do siebie.

Zjadłem obiad, wykąpałem się i zmieniłem opatrunki na palcach. Musiałem przykleić plastry bo z kilku krew mi leciała. A najśmieszniejsze jest to, że WYPRASOWAŁEM SOBIE SAM (a nie umiem) koszule taką ładną wyjściową, żeby wyglądać ładnie. Miałem jeszcze dwie godziny więc usiadłem przy schodach i odbijałem piłkę od ścian i słyszałem rozmowę rodziców.

Nie było mi dane.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz