XV

16 2 0
                                    

[Antek]

Dziś jest czwartek, jak zwykle zaspałem więc nie mam za dużo czasu. Umyłem się ubrałem i wiedziałem, że dziś się nie spotkam z Kacprem bo muszę iść do Zosi.

-Wychodzeee za chwilkę- krzyknąłem schodząc schodami na dół.

-Dobrze, o której kończysz? Weź klucze bo idziemy z tatą na zakupy po mojej pracy- spytała mama szukajac czegoś w torebce.

-Około 13- powiedziałem i udałem się do toalety gdzie golił się tata.- tato dziś czwartek więc musisz pogadać z mamą, bo ja to zrobię- powiedziałem szeptem i oschłym głosem.

-Ja już sam to załatwię. Ale wolę tego nie robić. Nie spotykam się już z tamtą kobieta, kocham mamę nad życie nie chce jej ranić. A ty nie powinieneś się wtrącać i tak za dużo widziałeś- powiedział ojciec równie cicho. Sam zdradził mamę a ja za dużo widziałem? Śmieszne. Wyszedłem i trzasnąłem drzwiami- oooj, niechcący.

-Antek nie trzaskaj!- krzyknęła mama.

-Sorka sorka- powiedziałem zakładając bluzę i wziąłem słuchawki leżące na szafce- wychodzę pa- nie czekałem na odpowiedzi i wyszedłem zakładając słuchawki na głowę i szedłem w stronę szkoły.

Byłem prawie w połowie drogi nucąc piosenkę z mojej playlisty i nagle poczułem jak ktoś mnie dźga dwa razy palcem w plecy.

-Hej Antoś- uśmiechnęła się dziewczyna.

-O hej Zosia-usmiechnąłem się lekko zirytowany

-Pamietaj! Dziś u mnie!- uśmiechnęła się i pokazała szereg białych zębów.

-Tak, to możemy iść już do szkoły? - spytałem i szedłem powoli w stronę szkoły.

-T-tak, chodźmy- brunetka dotrzymała mi tępa.

-To co mam do ciebie przynieść? Jakieś zeszyty, podręczniki?- spytałem z braku tematu.

-No ważne żebyś ty był i twoja głowa, ale tak przynieś jakiś zeszyt- zarumieniła się

Dalej szliśmy i gadaliśmy o jakiś pierdołach. Weszliśmy do szkoły i zorientowałem sie, że w szkole nie ma moich oprawców więc dziś normalny dzień. Zwykły.

Pierwsze lekcje minęły dość szybko, nadeszła oczekiwana fizyka z moim ukochanym nauczycielem.

-Dobrze, Jagoda usiądź, plusik. To teraz do zadania czwartego przyjdzie... Ooo, Antek chodź do tablicy- powiedział Kacper spoglądając na mnie i ciesząc się jak małe dziecko.

-Nie potrafię tego zrobić proszę pana- puściłem mu oczko.

-Chodź ja ci pomogę- powiedział i wstał a ja podszedłem- to może pierw mi powiesz co to jest zwierciadło?

-Zw-Zw-zwierciadło to gładka powierzchnia, która odbija światło- powiedziałem czując jak jego ręka gładzi mnie po plecach.

-Bardzo dobrze to masz markera i rozwiąż zadanie na tablicy. Możesz się posłużyć zadaniem obok - powiedział a ja wykonałem i praktycznie ściągnąłem wszytsko obok oprócz innych liczb i jednostek.- bardzo dobrze tylko zapomniałeś w paru miejscach jednostek ale masz plusa, możesz usiąść chyba, że chcesz zrobić jeszcze jedno- ukazał swoje śliczne białe niczym śnieg zęby.

-Nie dziękuję - uśmiechnąłem się i rumieniec zalał moje policzki i usiadłem.

[KACPER]

Lekcja była normalna gdyby nie to, że mój mały chłopczyk rozpraszał mnie z tyłu i się jąkałem jak głupi. Specjalnie wziąłem Antka do tablicy. Miałem straszną ochotę patrzeć na jego tyłek.

Nie było mi dane.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz