4. La trampa del león

751 41 7
                                    

Pułapka lwa

Już dwie godziny później siedziałam wykąpana przy stole w kuchni, machając nogami w puchatych, różowych skarpetkach i zajadając się paellą. Mama zresztą siedziała obok mnie, popijając kawę, podczas gdy tata oglądał jakiś mecz, więc mogłyśmy spokojnie porozmawiać. Właściwie to ona mówiła, a ja słuchałam, całkowicie zajęta pochłanianiem jedzenia. Byłam potwornie głodna, lecz opowieści mamy chłonęłam z równą energią.

Podczas jazdy samochodem zastanawiałam się, czy i w ogóle powiedzieć rodzicom o Michaelu. Myślałam już o całej sprawie tak długo, że zaczynała mnie już boleć głowa, a nadal nie doszłam do żadnej konkluzji, do żadnego rozwiązania.

— Michael przyjeżdża do domu na święta. Też przyjedziesz?

— Co?

Przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam. Cholera, mam nadzieję, że nie wypowiedziałam na głos swoich myśli o ukochanym i jedynym bracie.

— Michael przyjeżdża na Wielkanoc — powtórzyła cierpliwie mama.

— Och.

— Chciałabym, żebyś ty też spędziła z nami święta.

Przez chwilę nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć. Jasne, uwielbiałam spędzać święta u rodziców, piec razem z mamą i później się zajadać wszystkimi smakołykami, teraz jednak nie byłam całkiem pewna, czy wytrzymam towarzystwo brata i zdołam nie wybuchnąć. Nie chciałam nikomu psuć świąt — ale z drugiej strony nie miałam żadnej wymówki.

— Jeszcze nie wiem, jak to wyjdzie — bąknęłam w końcu, dziabiąc widelcem resztki paelli.

— Czy chodzi o jakiegoś mężczyznę?

— Co?

Z wrażenia prawie się zakrztusiłam ostatnim kawałkiem paelli. Musiałam chwilę pokaszleć, żeby odzyskać oddech. Wytarłam z oczu łzy i spojrzałam ponownie na mamę — nie wyglądała, jakby żartowała; pytała mnie całkiem serio.

— Wahasz się przed spędzeniem z nami świąt, więc pewnie wchodzi w grę jakiś mężczyzna. Wiesz, nie obraziłabym się, gdybyś zabrała go ze sobą do domu.

Wyobraziłam sobie, że miałabym przywieźć tutaj Manuela, i moje policzki zaczęły płonąć.

— Mamo...

— Więc to prawda? Znalazłaś wreszcie kogoś? Och, może jeszcze się doczekam wnuków!

Entuzjazm mamy czasem mnie naprawdę przerażał, podobnie jak to, że miałabym przedstawić jej Manuela. Nie byłam na to w żaden sposób gotowa, znaliśmy się zbyt krótko, żebym mogła go rzucić na pożarcie rodzicom. Może i już byłam nim zauroczona, ale to nie oznaczało, że już powinnam rozmawiać z mamą o wnukach.

Jezu. Na samą myśl robiło mi się gorąco.

— Może — odparłam z irytacją. — Poza tym do Wielkanocy jeszcze dużo czasu, mamo.

Uśmiech Sofii | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz