21. En busca del tiempo perdido

434 17 6
                                    

W POSZUKIWANIU UTRACONEGO CZASU

Dzień zapowiadał się paskudnie i cudownie jednocześnie. Cudownie, bo dzięki urlopowi mogłem cały spędzić z Sofią. Paskudnie, bo czekała nas jeszcze trudna rozmowa. I dużo przeprosin z mojej strony. Byłem nawet gotów paść na kolana i prosić o przebaczenie, chociaż przepraszanie nigdy mi nie przychodziło łatwo. Już się bałem tego momentu.

Wstałem znacznie wcześniej niż Sofía i wykorzystałem ten czas na doprowadzenie się do porządku pod prysznicem oraz zjedzenie śniadania. Uszykowałem też porcję dla Sofii, bo wiedziałem, że obudzi się głodna.

Piłem właśnie kawę i przeglądałem wiadomości, gdy usłyszałem skrzypienie drzwi. Zaraz od tyłu objęły mnie drobne ramiona. Sofía przytuliła się do moich pleców i poczułem płynące od niej ciepło oraz ziołowy zapach jej włosów. Wziąłem jej splecione ręce w moje własne i pocałowałem w palce. Nie odezwała się, więc ja przerwałem niewygodną ciszę:

— Jak twoja noga?

— Dobrze. Trochę boli.

— Nie powinnaś chodzić.

Skręciłem tułów, żeby zagarnąć Sofię na moje kolana. Uważałem przy tym, żeby nie uszkodzić przypadkiem jej nogi lub innych części ciała. Zachichotała, ani na moment nie puszczając mojej szyi. Patrzyła na mnie z ciekawością w oczach i — być może — podziwem. Nie było w nich nienawiści ani obrzydzenia i poczułem ulgę.

— Miałam nadzieję, że zdążę cię złapać przed wyjściem do pracy. Mogłeś mnie obudzić.

Uśmiechnąłem się na tę deklarację. Nie mogłem się powstrzymać przed dotknięciem jej twarzy; opuszkami palców powiodłem po zarumienionych policzkach.

— Nah, wyglądałaś tak uroczo, że nie chciałem cię budzić. Zasłużyłaś na odpoczynek. Poza tym nie idę dziś do pracy, wziąłem wolne.

Jej twarz rozświetlił uroczy uśmiech, gdy odgadła moje intencje.

— Nie musisz mnie niańczyć.

— Wiem. — Skinąłem głową. — Ale chcę. Ktoś musi przypilnować, żebyś za dużo nie chodziła i trochę odpoczęła. Poza tym spędzanie z tobą dnia jest o niebo lepsze niż tonięcie w papierach. Tęskniłem za tobą.

Zamyśliła się, lecz nic nie powiedziała. Wpatrzyłem się w nią, mając okazję podziwiać z tak bliska jej twarz. Byłem pewien, że nigdy mi się to nie znudzi, nawet po tysięcznym razie, bowiem za każdym razem ta sama twarz wyglądała inaczej — a to zmieniła się liczba piegów, a to usta układały się w prostą kreskę, a to rozświetlał ją uśmiech, a to bawiło się na niej światło słońca. Odchrząknąłem, wyrywając się z transu.

— W porządku, pozwól mi o ciebie zadbać. Pokaż mi tę nogę, przyłożę kompres i zmienię bandaż.

Zamieniliśmy się miejscami. Posadziłem Sofię na moim miejscu i przykucnąłem, żeby móc dosięgnąć bandaża. Uświadomiłem sobie, że jej nogi były gołe — swoim zwyczajem Sofía nie miała na sobie nic prócz majtek i mojego podkoszulka, zupełnie jakby celowo wodziła mnie na pokuszenie. Byłem pewien, że w krótkim czasie doprowadzi mnie do szaleństwa.

Starając się dotykać w jak najmniejszym stopniu jej skóry, ściągnąłem bandaż. Kostka była zaczerwieniona i odrobinę zadrapana, lecz nie pojawił się obrzęk.

Uśmiech Sofii | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz