Nikt mi nie robi takiej kawy jak ty
Lot miał się odbyć dopiero późnym wieczorem, więc spędziłam cały dzień na panikowaniu i pakowaniu walizki. Nienawidziłam pakowania, bo nigdy nie wiedziałam, ile czego mam zabrać ze sobą i co jako pierwsze powinno się znaleźć w walizce. Krótko mówiąc, nie miałam pojęcia, w co ręce włożyć. Manuel mi o tyle ułatwił zadanie, że sam uszykował swoje własne rzeczy i pozostawił je na łóżku — na chwilę przed tym, jak pocałował mnie w czoło i pognał jeszcze na dwie godzinki do pracy, chcąc dopilnować paru rzeczy przed urlopem. To jednak nadal nie rozwiązywało kwestii tego, co i w jakich ilościach powinnam zabrać ja sama.
Po sprawdzeniu prognozy pogody, wyrwaniu kilku garści włosów, wyjęciu mojego niesfornego kota z walizki i wypiciu mocnej kawy przygotowałam wreszcie komplet ciuchów oraz wszystkich innych niezbędnych podczas wyjazdów rzeczy. Potem wystarczyło wszystko starannie ułożyć w walizce i voila!
W drodze na lotnisko mieliśmy zostawić Bounty'ego u moich rodziców, więc gdy powoli zbliżała się godzina wyjazdu, z bólem i przy akompaniamencie kocich wrzasków wpakowałam sierściucha do transportera. Ledwo zamknęłam drzwiczki, jaśniepan się obraził i przycupnął z ogonem wyciągniętym w moją stronę. Nie dał się przebłagać nawet moim puchatym kocem w lamy, na którym zwykle uwielbiał się wylegiwać, ani puszką ukochanego tuńczyka. Na szczęście już za godzinę miałam się znaleźć z dala od tych wszystkich królewskich fochów.
Najbardziej mnie cieszyła perspektywa spędzenia całego tygodnia z Manuelem. Mijały już co prawda dwa tygodnie, odkąd oficjalnie się do niego wprowadziłam, lecz w gruncie rzeczy niewiele tego czasu faktycznie spędziliśmy ze sobą. O ile ja miałam spokojniejszy okres w pracy, o tyle Manuela pochłaniały liczne projekty i spotkania biznesowe, jako że dostał awans. Pozostawało nam niewiele wieczorów, kiedy mogliśmy w spokoju usiąść na kanapie, przytulić się do siebie, wypić wino i pogadać o wszystkim i o niczym. W inne noce budziłam się nad ranem w łóżku, przykryta kocem i pozbawiona ciepła ramion Manuela.
W ciągu tych rzadkich chwil spędzanych razem Manuel nie wykonał żadnego kolejnego ruchu w moją stronę. Owszem, w dalszym ciągu mnie mocno obejmował, kreślił kółeczka na mojej skórze i całował bez opamiętania, ale nie doszliśmy do etapu zdzierania z siebie ubrań, choć byłam pewna, że nie tylko ja czułam unoszące się między nami pożądanie. To było takie... totalnie nie w stylu Manuela. Miałam cichą nadzieję, że coś się w tej kwestii zmieni podczas naszej podróży do Włoch. Byłam na to bardziej niż gotowa i jednocześnie odrobinę zdesperowana.
Manuel powrócił z pracy niedługo po tym, jak wygrałam walkę z Bountym i rozwaliłam się na kanapie, popijając drugą filiżankę kawy. Podkradł się do mnie od tyłu i znienacka złożył buziaka na moim czole, a później dotknął dłońmi moich włosów. Rany, uwielbiałam, gdy to robił. Momentalnie się wtedy rozpływałam, podobnie jak wtedy, gdy jego palce błądziły po moim karku.
CZYTASZ
Uśmiech Sofii | ✓
RomanceManuel zupełnie nie spodziewał się poznać gwiazdę swojego życia na urodzinach najlepszej przyjaciółki. Gwiazda ta objawiła się w postaci niskiej, nieco pijanej dziennikarki ubranej w zdecydowanie zbyt obcisłą czerwoną sukienkę. Wystarczyło zaledwie...