Rozdział 7

1.8K 102 7
                                    

*Camila*

Obudziła się rano z potwornym bólem głowy, który nie miał nic wspólnego z tym, który odczuwała, gdy za dużo używała swojej mocy. Dopiero po chwili zorientowała się, że nie znajdowała się w swoim pokoju. Leżała na łóżku Tony'ego, w dodatku wtulona w jego bok i objęta jego ramieniem. I oboje byli nadzy. Zaczęło do niej docierać co się stało. Po pijaku przespała się ze Starkiem. Rozejrzała się po pomieszczeniu i dostrzegła zużytą prezerwatywę na podłodze. Odetchnęła z ulgą, przynajmniej nie zrobili tego bez zabezpieczenia. Spojrzała na wciąż śpiącego przyjaciela. Przypomniała sobie jak ją pocałował na oczach Pepper, a potem znowu, gdy mieli się rozejść do swoich pokoi. I skończyło się na seksie. To nie powinno było się zdarzyć. W końcu wstała ostrożnie, żeby go nie obudzić, założyła sukienkę, pozbierała swoją bieliznę, buty, torebkę i wyszła z pokoju. Poszła do swojego i przebrała się w zwykłe ubrania, czyli spodnie i T-shirt. Poprosiła Jarvisa, żeby przyniósł jej coś na kaca. Postanowiła, że nie będzie poruszać tematu tego, co się stało i zaczeka aż Tony sam to zrobi. O ile w ogóle będzie pamiętał. Mały robot przyniósł jej tabletkę i szklankę wody. Połknęła lek, popijając go. Dopiero po dwóch godzinach poszła do kuchni na śniadanie. Byli tu wszyscy, łącznie z Tonym. Nalała sobie kawy i usiada do stołu. Czekała aż się odezwie, ale on milczał, a ona nie chciała sama zaczynać tego tematu. Nie przy wszystkich.

- Pójdę popracować do warsztatu - powiedział w końcu, wstając od stołu.

Camila zauważyła, że Rhodey odprowadzał go wzrokiem, marszcząc brwi. A jeśli on coś podejrzewał? Pytanie tylko czy Stark pamiętał co między nimi zaszło? Byli przecież pijani, a ona wyszła z jego pokoju, zanim się obudził. Po posiłku poszła na salę treningową. Czekając na Daisy, zaczęła uderzać w worek treningowy. Przyszła po kilku minutach, ale ona nie potrafiła się skupić na ćwiczeniach. Co chwilę traciła kontrolę nad robotem, na którym trenowała.

- Camila, stop! - powiedziała Johnson w ostatniej chwili, bo jeszcze trochę i znowu by zepsuła robota. - Co się dzieje? Przecież już nauczyłaś się koncentracji.

- Nic, chyba po prostu za dużo wczoraj wypiłam - skłamała.

- Nie kłam. Pracuję w T.A.R.C.Z.Y i umiem rozpoznać kiedy ktoś kłamie - powiedziała, krzyżując ręce na piersi.

- Obiecujesz, że nikomu nie powiesz? - zapytała. Może jak się komuś zwierzy, to będzie jej lżej.

- Słowo honoru - powiedziała, unosząc dwa palce, jakby składała przysięgę.

- Wczoraj po bankiecie ja i Tony spotkaliśmy Pepper na parkingu. Ona chciała, żeby do siebie wrócili, a on mądrze się nie zgodził. Wygarnął jej, że wraca z podkulonym ogonem, bo stary oblech ją zostawił, a pewnie i tak by go znowu porzuciła, gdy znalazłaby sobie innego bogacza. Ja przez ten czas wyczyściłam jej telefon. Tak na wszelki wypadek, przede wszystkim chciałam usunąć jej numer Starka. Ona nie uwierzyła, że już nic do niej nie czuje i wtedy mnie pocałował. Odwzajemniłam to, myślałam że to na pokaz dla Potts. Ona odeszła wściekła, a my jeszcze chwilę się całowaliśmy, dopóki nie zabrakło nam tchu. Ale to jeszcze nie koniec. Jak mieliśmy się rozejść do swoich pokoi, Tony znowu mnie pocałował... Weszliśmy do niego i... kochaliśmy się. Nie byłam do końca świadoma co robimy. Rano obudziłam się pierwsza, w jego łóżku i przytulona do jego boku. Oboje byliśmy nadzy. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, gdy zobaczyłam zużytą prezerwatywę - opowiedziała.

- I w tym cały problem? - zapytała.

- Problem w tym, że on nie odezwał się na ten temat ani słowem. Nawet jeśli tego nie pamięta, to musiał znaleźć kondoma - powiedziała.

- Dlaczego sama nie zaczniesz tematu? - zapytała.

- Bo to on mnie pocałował i zaciągnął do swojego pokoju, nie ja jego - zauważyła. - Zresztą nieważne. Stało się, to pewnie jednorazowe.

- Zaczynam myśleć, że ty coś do niego czujesz - powiedziała, przyglądając jej się uważnie.

- Oszalałaś? To tylko przyjaciel - powiedziała. Nie mogła przecież go kochać. - Poza tym jesteśmy z dwóch różnych gatunków.

- Nieludzie wywodzą się od homo sapiens - przypomniała jej. - Poza tym nie słyszałam o tym, żeby nieczłowiek nie mógł się wiązać z nieczłowiekiem. Moja matka, która należała do naszego gatunku, wyszła za mąż za zwykłego człowieka.

- Mówiłaś, że twojemu ojcu T.A.R.C.Z.A wymazała pamięć i teraz nie pamięta o tobie i twojej matce -zauważyła.

- To co innego. Wyczyścili mu wspomnienia o nas dla jego dobra. Tony'emu by nie wymazali pamięci -powiedziała.

- Może masz rację - westchnęła.

Nie mogła jednak kochać Starka. On był tylko przyjacielem, z którym po prostu nie do końca świadomie się przespała. Takie rzeczy się zdarzają. Nie powinna się tym zadręczać.

*Tony*

Próbował pracować, ale nie mógł się skupić. Co mu strzeliło do głowy, żeby całować Camilę? Zresztą to jeszcze pół biedy, ale on się z nią przespał. Nie był do końca świadomy co robią, ale jednak. Ona też musiała to pamiętać. Obudziła się przed nim i wyszła z jego pokoju, gdy spał. Materac był jeszcze ciepły po jej stronie, gdy się przebudził. Może powinien z nią porozmawiać na temat tego zajścia, ale nie miał odwagi. Z zamyślenia wyrwał go Rhodey, który właśnie wszedł do warsztatu.

- Co się stało, Tony? - zapytał.

- Nic, co miałoby się stać? - odpowiedział pytaniem.

- Przecież widzę. Podczas śniadania nie odezwałeś się ani słowem, nie licząc oznajmienia, że pójdziesz popracować do warsztatu, a jakoś nie wygląda na to, żebyś tu pracował - powiedział. - I do tej pory nie opuściłeś żadnego treningu Camili. Co między wami zaszło? Pokłóciliście się czy co?

- Nie, nic z tych rzeczy - zaprzeczył. - Między nami wszystko w porządku, tak myślę.

- Czyli nie jesteś tego pewien - stwierdził, siadając obok niej. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć, stary. Nikomu nie powiem.

- Przespałem się z nią - przyznał. Opowiedział mu o spotkaniu z Pepper, o pocałunku z Camilą na jej oczach, a potem następnym, gdy mieli się rozejść do pokoi, który skończył się seksem u niego. - Nie wiedzieliśmy do końca co robimy. Przynajmniej ja. Wiem, że powinienem z nią o tym porozmawiać, ale nie mam odwagi.

- Czy ty coś do niej czujesz? - zapytał, patrząc na niego uważnie. - Tylko mi tu nie ściemniaj.

- Sam nie wiem. Zresztą nawet jeśli, to przecież nie mógłbym być. Jesteśmy z różnych gatunków - westchnął.

- Uznałbym ten argument za sensowny, gdy ona była psem albo innym stworzeniem z zupełnie odrębnego gatunku, ale nie jest. Jest tylko nieczłowiekiem, który pochodzi od homo sapiens - powiedział. - Zresztą pamiętasz, że Thor był z Jane Foster? I nie przeszkadzało im, że są z różnych gatunków, a nawet z innych planet. A w przeciwieństwie do nieludzi, Asgardczycy nie są w żaden sposób powiązani genetycznie z ludźmi.

- Dobra, może masz rację, Rhodey, ale... - Pokręcił głową.

- Żadnych ale. Powinieneś ułożyć sobie życie po rozstaniu z Pepper, więc dlaczego nie miałbyś zrobić tego z Camilą? - zapytał.

- Hej, ja nawet nie powiedziałem, że ją kocham - zauważył. Sam nie wiedział co do niej czuł, a nie chciał stracić przyjaciółki.

- Jak uważasz, ale lepiej się pośpiesz, zanim ktoś ci sprzątnie ją sprzed nosa - poradził.

- Niby kto miałby mi ją "sprzątnąć"? - zapytał.

- Mówię czysto teoretycznie, Tony - powiedział. Wstał i wyszedł, zostawiając go samego ze swoimi myślami.

W końcu zdecydował się pójść na salę treningową. Nie mógł zachowywać się jak tchórz i unikać rozmowy z Camilą o tym co się stało.

Inhuman||T.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz