Rozdział 11

1.6K 84 18
                                    

*Tony*

Mimo że podejrzewał, iż Camila ma nieludzki gen po swoim ojcu, to i tak wyznanie jej matki go zaskoczyło. Jeśli ten Attilan na Księżycu nadal istnieje, to musi być dobrze ukryty, skoro nikt do tej pory nie odkrył jego istnienia.

- Chciałabym polecieć z tobą do Madrytu, mamo, zobaczyć grób taty, ale muszę najpierw zapytać Daisy czy to bezpieczne - powiedziała Torres.

- Jasne, kupię nam bilety, jeśli się zgodzi - uśmiechnęła się Elena.

- Nie musi pani kupować biletów. Ja mam prywatny samolot - wypalił, zanim zdążył się powstrzymać. - Poza tym chętnie zobaczę rodzinne strony Camili.

- To miłe z pana strony, panie Stark - powiedziała kobieta.

- Tony, ale co z firmą? - zapytała Camila. - Chciałabym tam zostać kilka dni.

- Przesunę wszystkie spotkania - powiedział. - Rhodey, będziesz sprawdzał mojego firmowego maila? - zapytał przyjaciela.

- Jasne, nie ma problemu - powiedział.

Po tym jak jego asystentka uzyskała zgodę na lot od agentki Johnson, zadzwonił do kapitana swojego samolotu i zamówił lot do Madrytu na jutro rano. Zaprowadził panią Sanchez do pokoju, który miała zająć ostatnio. Potem poszedł z Camilą do warsztatu, wiedział że ona potrzebowała teraz zajęcia.

- Twój ojciec zginął jeszcze jak byłaś na studiach, prawda? - zapytał.

- Zginął kilka miesięcy przed moim rozdaniem dyplomów. Ledwo udało mi się przyjechać na jego pogrzeb - powiedziała. - Zresztą niewiele z niego pamiętam.

- Rozumiem. Ja też niewiele pamiętam z pogrzebu rodziców. Byłem zbyt roztrzęsiony - powiedział.

- Przynajmniej ich widziałeś na żywo przed śmiercią. Ja ostatni raz na żywo widziałam tatę w poprzednie święta. Potem tylko przez skype'a - powiedziała.

- Wolałbym widzieć rodziców tylko przez skype'a i pożegnać się z nimi niż na żywo i nie pożegnać się, a do tego pokłócić się z ojcem - przyznał.

- Przepraszam, Tony, nie chciałam żeby to tak zabrzmiało. Nie miałam zamiaru cię urazić - powiedziała ze skruchą.

- Spokojnie, Camila, nie uraziłaś mnie -powiedział. - Oboje straciliśmy bliskich i oboje to przeżyliśmy.

- Miałam 11 lat jak zobaczyłam w telewizji, że twoi rodzice zginęli. Widziałam ból w twoich oczach. Potem zostałam twoją fanką -przyznała. - Myślałam, że będę potrafiła tak jak ty, mieć dużo luzu mimo straty ojca. Myślałam, że szybko pogodziłeś się ze śmiercią rodziców.

- Wcale się z tym nie pogodziłem. To boli do tej pory, ale nigdy tego nie okazywałem. Nadal prowadziłem życie luzaka i playboya, bo wolałem, żeby media pisały o moich kolejnych podbojach seksualnych niż o tym, że sobie nie radzę z zarządzaniem firmą - westchnął. - Ja nie byłem gotowy na przejęcie Stark Industries. Nie przejąłem jej od razu po śmierci rodziców, bo nie byłem w stanie, chociaż byłem już pełnoletni. Pewnie nie poradziłbym sobie bez tego zdrajcy Obadiacha.

- Poradziłbyś sobie - powiedziała. - Widać brakowało ci wiary w siebie.

- Może - wzruszył ramionami.

*Camila*

Następnego dnia rano razem z Tonym i matką pojechała na lotnisko, gdzie czekał na nich prywatny samolot Starka. Na pokładzie zaczęła się stresować.

Inhuman||T.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz