Rozdział 5

2K 119 10
                                    

*Camila*

Miała z Tonym walkę treningową, którą sędziowała Daisy. Oboje mieli na sobie zbroje, ale ona nie potrafiła w pełni zapanować nad swoją, a co dopiero wpłynąć na jego. Do tego Stark miał większe doświadczenie, co też dawało mu przewagę.

- Stop! Starczy na dziś! - zawołała Johnson, unosząc ręce.

Odetchnęła z ulgą i zdjęła zbroję. Jej ubrania treningowe, czyli dresy i podkoszulek, były przepocone i kleiły się do ciała. Zresztą Tony nie wyglądał lepiej.

- To była dobra walka - powiedział, podając jej butelkę wody.

- Zależy dla kogo. Jeszcze trochę i byś mnie pokonał - powiedziała, wypijając kilka łyków.

- Kiedyś będziesz w stanie ze mną wygrać - powiedział.

- Ma rację. Teraz jesteś po prostu niedoświadczonym nieczłowiekiem i nie panujesz w pełni nad swoją mocą - powiedziała Daisy.

Chciała coś odpowiedzieć, ale nagle zadzwonił jej telefon. Wyjęła go i ze zdziwieniem zobaczyła numer swojej matki. Odebrała i przyłożyła smartphone do ucha

- Mamo? - zapytała po hiszpańsku. Elena Sanchez znała angielski, ale zawsze rozmawiały ze sobą w ojczystym języku, żeby Camila go nie zapomniała.

- Tak, Camilo. Chciałam ci powiedzieć, że wzięłam urlop w pracy i wkrótce przylatuję - powiedziała.

Zaklęła w myślach. Dlaczego akurat teraz?

- Jasne, to świetnie, mamo - powiedziała. - Kiedy przylatujesz? Odbiorę cię z lotniska.

- Nie musisz, córciu. Pamiętam drogę do ciebie - powiedziała.

- Tylko że niedawno się przeprowadziłam. Nie zdążyłam ci jeszcze powiedzieć - przyznała, ukrywając jednak fakt, że mieszkała teraz w Nowym Obiekcie.

- No dobrze, przylatuję pojutrze. Mój samolot ląduje o 13:20 - powiedziała.

- Dobrze, będę czekać - powiedziała.

- Do zobaczenia. Mam nadzieję, że to twoje nowe mieszkanie nie jest tak zagracone - powiedziała.

Camila westchnęła cicho. Jej mama zawsze lubiła porządek.

- Jest tu czysto, jeśli o to chodzi - powiedziała. - Pa, mamo - dodała, zanim Elena się rozłączyła.

- To była twoja matka? - zapytał Tony.

- Tak, przylatuje pojutrze - powiedziała. - Ona mnie zabije jak się dowie gdzie teraz mieszkam i kim jestem.

- Najpierw musiałaby zabić całą grupę superbohaterów - zauważył.

- To nie jest śmieszne, Tony - powiedziała. - Już się boję co będzie, gdy dowie się dokąd się przeprowadziłam.

- Pojadę po nią z tobą - zaoferował.

- Dzięki - uśmiechnęła się ledwie. - Zresztą Daisy powiedziała że mogę już prowadzić, ale lepiej, żebym nie jeździła sama.

Następnego dnia ani kolejnego nie trenowała, bo była zbyt zestresowana przylotem matki. O 12:20 pojechała z Tonym na lotnisko. Starała się być spokojna, w końcu nie chciała spowodować wypadku. Udało jej się bezpiecznie dowieźć ich na miejsce. Teraz czekali na jej matkę i coraz bardziej się denerwowała. W końcu zauważyła kobietę o brązowych oczach i włosach tego samego koloru, ale jaśniejszych od jej. Była do niej bardzo podobna. Jej matka podeszła i zmarszczyła brwi.

Inhuman||T.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz