*Tony*
Camila zabrała go na zwiedzanie Madrytu. Było to urokliwe miasto, zupełnie inne od Nowego Jorku. Pokazała mu Plazę Mayor, Pałac Królewski z zewnątrz i wewnątrz, klasztor klarysek Descalzas Reales, muzeum cerralbo, świątynię Debod, Gran Via - reprezentacyjną część miasta, która przypominała Manhattan. Potem poszli do muzeum malarstwa Prado i muzeum Thyssen-Bornemisza. Zwiedzili dworzec kolejowy Atocha, muzeum narodowe centrum sztuki królowej Zofii, muzeum Sorolla, muzeum szynki, halę targową Mercado San Miguel i chocolaterię san gines, gdzie zjedli słonawe churros maczane w czekoladzie.
- Jak ci się podoba Madryt? - zapytała Camila, gdy szli wąską uliczką.
- Jest piękny - powiedział.
- Cieszę się, że ci się podoba - uśmiechnęła się.
- Nie tęsknisz za tym miastem, w ogóle za Hiszpanią? - zapytał.
- Trochę, ale dobrze mi w Stanach. Nowy Jork też ma swój urok - powiedziała. - Zresztą, gdy mieszkasz tu do osiemnastego roku życia, to przywykasz do tych wszystkich atrakcji i zabytków i nie robią już na tobie takiego wrażenia. Z wyjątkiem tych nowych miejsc, powstałych po twoim wylocie.
- Pewnie masz rację - powiedział.
Weszli do małej lodziarni i zamówili lody czekoladowe z sosem toffi. Zajęli stolik i po chwili dostali deser. Bał się, że sytuacja z nocy się powtórzy, że za drugim razem Camila naprawdę będzie chciała lecieć do Attilanu i nie przekona jej, żeby zmieniła zdanie.
*Camila*
Rozmyślała nad tym, co się stało. Przecież oni będą wracać samolotem. Jeśli straci w nim panowanie nad mocą, na pewno zginą. Ale nie mogła opuścić Avengers, Tony'ego. Nie chciała go zawieść jak Kapitan.
- Camila! - Z zamyślenia wyrwał ją głos Tony'ego.
- Przepraszam, zamyśliłam się - powiedziała.
- Spójrz na swój com-link - powiedział.
Spojrzała i zauważyła, że na jej nadgarstku leżał com-link w trybie tabletu. Musiała nieświadomie przełączyć tryb swoją mocą.
- Jeszcze tego brakuje, żebym popsuła com-link, nie panując nad mocą - westchnęła, przełączając go z powrotem na tryb bransoletki, tym razem ręcznie.
- Powiedz Daisy o tym co się stało jak wrócimy - poradził. - Nie mówię tylko o przypadkowym przełączeniu trybu com-linku.
- Na pewno powiem. Zresztą pewnie będzie się pytać skąd to mam - zauważyła.
Po dwóch dniach pojechali na lotnisko. Jej matka pojechała z nimi, żeby ją pożegnać. Tony schował ich walizki do luku bagażowego i wsiadł pierwszy na pokład. Camila uściskała mamę.
- Uważaj na siebie, córuś - powiedziała Elena.
- Będę, nie musisz się tak martwić, mamo - powiedziała, puszczając ją.
- Taka już rola matki - uśmiechnęła się. - Ładna para z ciebie i Starka. Nie pozwól, żeby skończyło się jak z tobą i Marcelo.
- Ja i Tony jesteśmy tylko przyjaciółmi, mamo. Nie moglibyśmy być parą, bo jestem nieczłowiekiem - powiedziała.
- Tak sobie wmawiajcie, ja widzę że łączy was coś więcej - uśmiechnęła się lekko.
- Wcale nie łączy - skłamała. Nie mogła przecież powiedzieć matce o ich układzie o niezobowiązującym seksie.
Jeszcze raz ją uściskała i weszła na pokład. Usiadła obok Tony'ego i zapięła pas. Samolot po chwili wystartował.
- Moja mama nazwała nas ładną parą - przyznała.
- Ale chyba powiedziałaś jej, że nie jesteśmy parą? - zapytał.
- Oczywiście, powiedziałam jej, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. I że nie moglibyśmy być parą, bo jestem nieczłowiekiem - powiedziała.
Następnego dnia na treningu powiedziała Daisy o Trytonie, pokazała jej com-link, który od niego dostała, opowiedziała o śmiertelnym wypadku, któremu nie dała rady zapobiec i nieświadomemu przełączeniu com-linka na tryb tabletu.
- Jak czujesz ten com-link? - zapytała Johnson.
- Lekko, ale mam go cały czas gdzieś z tyłu głowy. To chyba dlatego, że go noszę - powiedziała.
- Czyli musisz się nauczyć ignorować czucie go - powiedziała. - Szczególnie biorąc pod uwagę twoje bóle głowy.
- Nie bolała mnie głowa w czasie pobytu w Madrycie, a używałam mocy, niekoniecznie świadomie - przyznała.
- To dobrze, są postępy i mamy pewność, że twój umysł musiał się przyzwyczaić. Choć pewnie nie pozbędziesz się całkowicie tego bólu głowy - stwierdziła.
Zaczęły trening. Dziś Daisy odpuściła trudniejsze ćwiczenia i kazała jej wyłączyć umysł na obecność com-linka. Nie było to łatwe, bo czuła go nie tylko nim, ale też dotykiem na skórze nadgarstka.
*Tony*
Siedział w swoim warsztacie. Z nikim nie rozmawiał od powrotu z Hiszpanii. To Camila powinna zdecydować się, czy powie im o Trytonie i o tym wypadku. Choć o Trytonie pewnie będzie musiała, bo na pewno zauważą com-link. Naprawdę bał się, że ona odejdzie do Attilanu, gdy znowu straci panowanie nad swoją mocą i nie da rady kogoś uratować, a nawet zrobi niechcący krzywdę. Zastanawiał się też, czy dobrze zrobił proponując ten układ o niezobowiązującym seksie. Nawet Elena uważa ich za ładną parę, a on wciąż nie wiedział co czuje do Camili. A może tak tylko sobie wmawiał?
- Tony. - Z zamyślenia wyrwał go głos Kapitana.
- Co ty tu robisz, Steve? - zapytał. On nigdy nie przychodził do jego warsztatu. Zresztą zabraniał mu tu przychodzić, żeby czegoś nie zepsuł.
- Przyszedłem po prostu zapytać jak było w Madrycie. Ani ty ani Camila nic nie mówiliście - powiedział, siadając.
- Dobrze, ładnie tam. Camila pokazała mi miasto, atrakcje - powiedział, choć było daleko od "dobrze", ale nie było też źle.
- Bardzo obszerna odpowiedź, Tony. Jakie atrakcje ci pokazała? - zapytał.
Wzniósł oczy ku górze, ale wymienił mu miejsca, które widział.
- A jak to jest w końcu z wami? - zapytał Steve.
- Co z nami? - odpowiedział pytaniem.
- Nie udawaj, wszyscy widzą, że jest coś między wami - powiedział. - Bucky mi powiedział jak zareagowałeś, gdy nazwał ją ładną. Jesteś o nią zazdrosny.
- Wcale nie jestem zazdrosny o Camilę. Po prostu zwróciłem Barnesowi uwagę, że nie ma u niej szans, bo jest nieczłowiekiem - powiedział.
- Czyli to dlatego udajecie, że jesteście tylko przyjaciółmi. Bo ona jest nieczłowiekiem, a ty nie - stwierdził.
- Nie udajemy - powiedział twardo.
- Tony, przecież nikt nigdy nie powiedział, że nieludzie nie mogą wiązać się z ludźmi - powiedział.
- Ale ona kontroluje technologię, a ja używam jej jako Iron-Man - zauważył. - Zresztą od kiedy ty jesteś takim ekspertem w związkach? - zapytał.
- Nie jestem, jestem ostatnim człowiekiem, który mógłby się nazywać ekspertem od związku. Ja za późno zaprosiłem Peggy na randkę. Nie popełnij mojego błędu - powiedział.
- Nie popełnię - powiedział. - Jeśli nie masz już nic do powiedzenia, to wyjdź, zanim tu coś zepsujesz.
Steve wyszedł, zostawiając go samego. Czy naprawdę wszyscy widzą, że coś jest między nim a Camilą?

CZYTASZ
Inhuman||T.S.
FanfictionCamila Torres prowadzi zwyczajne życie, do czasu, gdy przechodzi terrigenezę w Stark Industries na oczach Tony'ego Starka i Pepper Potts. W ten sposób zyskuje moc kontroli nad wszelką technologią. Miliarder zabiera ją do Nowego Obiektu Avengers i pr...