Rozdział 1 - Ja

391 28 12
                                    

Niektórzy odchodzą, za to inni ... też odchodzą.

*rok przed głównymi wydarzeniami*

Jeszcze nigdy nie byłam chyba tak samotna. Nie raz przeżywałam śmierć jakiegoś mojego kudłatego kolegi, lecz teraz naprawdę wbito mi nóż w plecy. Euro był moją nadzieją. Nie tylko straciłam jedynego dobrego przyjaciela, ale też większą nadzieję na przetrwanie. Moja psinka zawsze mi pomagała duchowo, ale też fizycznie np. dzięki Euro znajdywałam jedzenie, głównie dlatego żyję, zawsze mogłam się mu wygadać, przytulić, lecz znów jestem sama, tym razem zupełnie, straciłam wszystkich.
Czy jeszcze została mi jakąś nadzieja? Jak długo przeżyję na pozostałościach zapasów? Czy moja psychika nadal będzie tak odporna?
Nie znam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Po prostu tonę w ciepłej pościeli i płaczę, nie umiem przestać. Tak bardzo bym chciała cofnąć się w czasie. Nie zostało mi nic, zupełnie nic lecz mówią że zawsze jest nadzieja, chyba jednak w to nie wierzę. Tak samo z tym, że nigdy nie jesteśmy sami, no oczywiście, na pewno jest tam ktoś na górze, który śmieje się z nas, gdy popełniamy błąd za błędem.

Wstaje z łóżka, muszę się ogarnąć, nie mogę spędzić tutaj kolejnego dnia. Kiedy rozpoczęła się apokalipsa stwierdziłam, że zostanę w domu, bo po co mam gdzieś uciekać jeśli tu mam wszystko. Teraz się nim zajmuję, ponieważ jest to ostatnie co mam. Utrzymanie domu stało się moim celem. Wielki budynek na wielkiej działce, staw, basen, las (jakby było ich mało wokół, jakby wcale nie otaczały nas z każdej strony), ogólnie duża przestrzeń. Po prostu przywiązałam się do tego miejsca i zamierzam je chronić. Nie wiem jakim cudem zombi są takie głupie, ale to raczej dobrze, w każdym razie nie umiął się przedrzeć przez zwykły płot, no chyba, że jest on jednak taki magiczny, ale nie, nie ta rzeczywistość. Oczywiście czasem są wyjątki i któreś przekroczy płot, ale od czego jest samoobrona, choć teraz to bardziej atak.

Schodzę na dół, do kuchni, by znaleźć coś zdatnego do spożycia. Kończy się na owsiance z mlekiem kokosowym z puszki. Ciekawe czy jeszcze kiedyś zjem z kimś normalne śniadanie. Pewnie już nigdy..... Dobra, koniec tych smutków wypłakałaś się w nocy. Udowodnij wszystkim, że jesteś silna i możesz przeżyć, choćby nie wiem ile jeszcze przeszkód mogłabyś pokonać.

Z moich obliczeń, dziś 18 kwietnia, ale i tak pogoda tak szaleje, że nie możliwe jest rozróżnienie pór roku. Dzień za dniem próbuję spędzać  jak przed apokalipsą, spać o w miarę normalnych porach, ubierać się w coś nowego, jeść różne posiłki (podkreślając słowo próbuję), toaleta i sprzątać ( choć z trudem mi to przychodzi). Dziś jak zwykle wyjmę jakąś książkę i zacznę czytać, no chyba, że pojawi się wena i coś narysuję, lecz nie dzieję się zbyt często. Choć rysowanie i to co stworzę to ja i moje emocje.

Wracam do swojego cudownego pokoju, uważam go za jednego z najlepszych miejsc na świecie. Każdy chyba takie ma, a to jest akurat moje. Moje cztery ściany to zupełne odzwierciedlenie mnie, pojedyńcze łóżko z dużo ilością poduszek z wilkami (które są chyba najlepszymi zwięrzętami na świecie), nad nim mapa świata, duża szafa, nigdy nie idealne biurko, pełno książek i mang oraz porozwieszane plakaty i obrazy. Ciekawe jak to wygląda w innych krajach, może niektóre nadal istnieją.

Znów słyszę jakieś głosy, może jest to trochę przerażające, ale wiem że to tylko moja głowa, nic więcej. Wydaje się dziwne, ale też ciekawe. Czasem towarzyszą temu wizje, lecz to co mnie najbardziej denerwuje to to, że nic z nich nie rozumiem. Po chwili je ignoruję.

Otwieram szafę i wyjmuję podziurawione, czarne jeansy, czarną bluzkę z jakimś nadrukiem, dziś wypadło na sowę, i czarno-czerwoną bluzę.

Szukając książki zaczęłam nucić piosenkę, lecz przerodziło się w śpiew:
Nie wiem, nie jestem pewien,
Nie wiem
Czy spotkamy się w niebie
Nie wiem, nie wiem,
Nie jestem pewien
Czy spotkamy się w niebie

Czy spotkamy się w niebie

Jego tu nie ma, nieba,
Jest prześwit między wieżowcami,
A serce to nie serce,
To tylko kawał mięsa,
A życie, jakie życie,
Poprzerywana linia na dłoniach,
A Bóg, nie ma Boga,
Są tylko krzyże przy drogach.
...

Ciekawe czy jeszcze kiedyś kogoś spotkam, tylko czy ja chcę kogoś spotkać, czy kiedyś komuś zaufam, pokocham, czy istnieje jeszcze taką osoba? Od zawsze byłam zamknięta na ludzi, a czy teraz się zmieniło, kiedy wszyscy walczą o przetwanie, czy są jeszcze jakieś uczucia na tym świecie? A ja... ja wiem, że:

Jestem księgą zamkniętą na 3 zamki, oplecioną łańcuchem.
Czy ktoś mnie otworzy?
__________________________
Oto wygląd głównej bohaterki:

Hejooo, i oto 1 rozdział, mam nadzieję, że się nie zanudziliście, ale chciałam wam przedstawić główną bohaterkę, jej sposób myślenia i normalny dzień

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Hejooo, i oto 1 rozdział, mam nadzieję, że się nie zanudziliście, ale chciałam wam przedstawić główną bohaterkę, jej sposób myślenia i normalny dzień. Przy okazji został wyjaśniony tytuł.
Nie wiem kiedy się pojawi następna część bo może to być jednocześnie jeszcze dziś i za tydzień.

No to do zobaczenia.

Gwiazdka? Komentarz?

Jestem Księgą- Czas ApokalipsyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz