Rozdział 11 - Dom

240 32 10
                                    

*Blockie*

Kolejny raz  Nishoka nas zaskoczyła,  chyba to jej ukryty talent. Mimo,  że ja,  Lufer i Stownhead  domyślaliśmy się o co jej chodzi to i tak to wiele.

- Gdzie? - spytał  Hotdog.

- No właśnie - dodała Smoffek.

- Nie zwróciliście uwagi skąd ja się tu wzięłam?  Chyba,  że pomyśleliście że byłam bezdomna.

Każdy spojrzał na naszą trójkę pytająco.

- To idziecie  czy będziemy tutaj tak dalej rozmyślać - dokończyła Nishoka.

Luferek tylko skiną głową,  lecz po chwili nakazał:

- Kto ma jeszcze broń,  broni innych,  idziemy.

Stown rzuca mi nieduży pistolet i trochę amunicji,  nie wiele ale zawsze coś. Podchodzę do nastolatki, która już właśnie zmierza ku swojemu celu. Wszyscy podążają za nami.

- Naprawdę już? - zaczynam rozmowę szeptem.

- Co..  A,  tak....,  a miałam tak po prostu uciekać  i was zostawić albo udawać razem z wami bezdomną?

- Niekoniecznie, po prostu się nie spodziewałem,  że to dla nas zrobisz,  nie znamy się długo..

- Wy mnie nie,  ja was tak.

No tak....Czy ona nie potrafi się przyznać,  że robi coś po prostu z dobroci...

- O czym rozmawiacie?  Gdzie tak w ogóle idziemy,  bo czuję się jedynka niewtajemniczoną - wtrącił się Emi,  która ciągle szła obok i wszystko słyszała.

- ....  idziemy do mojego domu. - oznajmia jej po chwili dziewczyna.

- Ale... zmieścimy się  jednym mieszkaniu?

-Spokojnie, zobaczysz.

- Na pewno pamiętasz jak tam dotrzeć? - pytam.

- Tak.

- Ale pokonałaś tę drogę tylko raz.

- Pamiętam okey?  Orientację akurat mam w miarę dobrą.

- A co masz złe? 

-Może nie uwierzysz, ale jest parę takich rzeczy, na przykład słabo mi idzie walka z broni palnej.

Szliśmy dalej,  ja krótko opowiedziałem mojej ukochanej o naszej umowie z Nishoką. Musiałem przy okazji zabić parę zombie,  które spotkaliśmy po drodze,  pomogła mi z tym o dziwo nastolatka,  nie widziałem chyba jeszcze tak dobrze walczącej dziewczyny,  Emi czy Black nie walczyły źle,  Ola też,  lecz to w jaki sposób Nishoka posługiwała się nożami zaskakiwało.

- Naprawdę nauczyłaś się tego sama? - wciąż to do mnie nie docierało.

- Tak....  Mówiłam....  Nie raz. - próbowała spokojnie odpowiedzieć - już prawie jesteśmy.

Był środek nocy,  a księżyc świecił w pełni swojej okazałości,  żadna chmura nie odważyła się mu przeszkodzić. Mimo zdarzeń, które się wydarzyły to była naprawdę piękna noc.
A przed nami już widniał,  piękny biały dom i ogromna działka.

*Nishoka*

Byliśmy już przed czarną, drewnianą bramą.

- To tu? - zapytała mnie Emilia

- Yhym.

Złapałam się bramy i się na nią wspięłam by przejść na drugą stronę.

- Nie ma tu przypadkiem innego normalnego wejścia? - dopytywał się Gangster.

- Nie wiem o co ci chodzi- właśnie przeskoczyłam - idziecie?

Szłam w stronę domu. Jeśli mają narzekać to tak jeszcze przypomnę, że siłą ich nie trzymam.  Ehhh....  To nie będzie łatwe.

Mam nadzieję,  że żadne zombie nie dały radę przedostać się do środka.  Obejrzałam się za siebie,  już każdy zdążył się przejść przez bramę.
Nagle usłyszałam jakieś nie równe,  dziwne kroki i charczenie, no i wykrakałam.

Gdzie jesteś gnido?!

Pokazałam ręką Białym Wilkom,  by się nie ruszali.  Rozglądając się wyjęłam nóż. Na lewo, za drzewami dostrzegłam jakiś ruch.

Tu jesteś..  No i już cię nie ma.

- Możemy iść- powiedziałam by upewnić ich że jest ok.

Po chwili wyjęłam klucz i otworzyłam drzwi.

- Teraz powiem wam tylko gdzie możecie spać i będziecie mogli od razu się położyć - westchnęłam- mam tylko 4 wolne sypialnie, a reszta kanapy,  sory,  teraz już więcej nie zrobię.

Pokazałam miejsce w salonie,  te pokoje i jeszcze parę innych miejsc.  Jakimś cudem wszyscy się pomieścili.

- A i są tu dwie zasady, po pierwsze nikt nie ma prawa wejść do mojego pokoju,  nikt - pokazałam ręką drzwi - po drugie lepiej nic nie rozwalcie,  radzę przestrzegać,  a teraz idźcie już spać.

- A ty?

- Ja dziś i tak już nie śpię.

Wszyscy się rozeszli,  a ja spokojnie weszłam do swojego pokoju,  do mojego ukochanego miejsca gdzie mogę być po prostu sobą,  gdzie jestem sama. Podeszłam do lustra,  faktycznie nie wyglądałam najlepiej,  ale nie było źle.  Zdjęłam porwaną koszulę,  trochę mi jej szkoda,  ale może jeszcze coś z nią zrobię. Gdzieniegdzie były oparzenia,  gdzieś draśnięcią,  lecz spojrzałam na swoje ramię gdzie z rany jeszcze sączyła się krew,  z czego pamiętam jeden sztywny miał odłamek szkła,  w czasie walki nie zwracałam uwagi na jakikolwiek ból. Podeszłam do szafki gdzie trzymam wszystkie medykalia i oczyściłam cięcie. Stwierdziłam że nie będę zakładać bandaża,  poczekałam tylko aż krew przestanie lecieć.  Lepiej jeśli się odświeżę.  Wzięłam czyste ubrania i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Wyjątkowo odkręciłam zimną wodę,  chyba będzie lepsza na poparzenia,  na początku lekko syknęłam,  lecz już po chwili się przyzwyczaiłam.  Uczesałam włosy,  lecz wolałam nie suszyć. Mam szczęście,  że mi szybko wysychają. Już ogarnięta wyszłam na korytarz i stwierdziłam,  że sprawdzę czy każdy już usną,  aż się uśmiechnęłam na widok Brajana wtulonego w rodziców. Przy okazji odeszłam cały dom,  gdy wróciłam do pokoju miałam już prawie suche włosy.  Wyjrzałam za okno i ujrzałam piękny wschód słońca. Usiadłam na parapecie i nie mogłam odciągnąć wzroku od zjawiska.

Tak mi powoli mijała sekunda za sekundą, minuta za minutą.

 Tak mi powoli mijała sekunda za sekundą, minuta za minutą

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


______________________________________

Hejoo,  no spóźniłam się,  ale mam nadzieję,  że przetrwaliście ten jeden dzień XD
Nie wiem jak to może się wam tak podoba,  ale nie narzekam XD,  się czasem zastanawiam czy nie ulepszyć  pierwszych rozdziałów,  może tak zrobię jak będę miała czas.

To do napisania.

Gwiazdka?  Komentarz? 

Jestem Księgą- Czas ApokalipsyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz