Rozdział 5 - Wszystko Ok?

304 21 8
                                    

*Stownhead*

Wszyscy byli w nie małym szoku. Jak? I czy to dobrze czy źle? Po chwili Blocki podszedł do Luferka.

- Po prostu porozmawiajmy z nią rano.

- A jeśli...

- Spokojnie, na dziś to za dużo - chyba tylko on próbował ogarnąć co się właśnie stało, lecz widziałem po nim, że mu też nie jest łatwo - Idź do Brajana, już późno.

- Ehh, no dobra, ale znajdźcie ją jak najszybciej, rozdzielcie się, Blocki ty idziesz na zachód od obozowiska, Stown na wschód, Hottdog północ, a Ghool południe, na pewno jest nie daleko, więc po półgodzinie drogi w jedną stronę wracajcie. Macie krótkofalówkę, jak coś się stanie lub znajdziecie Nishokę informujcie.

*20 minut później*

Szedłem coraz głębiej w las oświecając sobie drogę tylko pochodnią. Nie wiem czy to wszystko to był dobry pomysł, zupełnie nowa osoba,  nie wiadomo w sumie jak przetrwała z tym wszystkim do tego czasu, umie dobrze walczyć, ale  kto by mógł ją uczyć, wszystko było podejrzane, jeszcze co się teraz stało, ona nas zna? Skąd? Wie o Białych Wilkach, więc nie może to być związane z czasami z przed apokalipsy.

Pewnie jedyną osobą, która wiedziałaby co zrobić, był ktoś kogo już nie ma. Macho? Dlaczego musiałeś zginąć?! Czemu!? Czemu ty? Czemu nie ja, Lufer, ktokolwiek inny tylko ty.  Byłeś jednym z najlepszych osób jakie kiedykolwiek poznałem. Gdzie teraz jesteś?

Nagle  coś usłyszałem. Pokierowałem się w stronę dźwięku. Nie był to zwykły dźwięk, a raczej głos.... Zaraz, śpiew, piękny śpiew. Nie spodziewałem się tego, czyżby zguba się znalazła czy to tylko moja głowa. Starałem się być cicho, lecz nie jestem chyba zbyt dobry w skradaniu. Zobaczyłem drobną postać skuloną pod drzewem. To Nishoka, lecz ona chyba też mnie zauważyła, bo natychmiast skończyła swoją pieśń.Stwierdziłem, że w takim razie bez sensu się kryć.

- Wszyscy cię szukają - zacząłem rozmowę.

- Wszyscy ?

- No prawię.

Przybliżyłem pochodnie byśmy mogli lepiej siebie  widzieć. Spojrzałem na nią, miała lekkie wory pod oczami, a w ręce miała jakiś swój nożyk, i parę drobnych nieregularnych ran, nie no ...

- Serio? - nawet nie zwróciłem uwagi,że powiedziałem to na głos.

Teraz sama spojrzała na swoje ręce, i chyba się trochę zdziwiła. Chciałem zabrać jej narzędzie, lecz była ona szybsza i je schowała, a rany wytarła o ubrania, zbytnio się nie przejmując.

- Jak dziecko - skomentowałem.

- W sumie to nim jestem.

- Co?

- No co, nie mam jeszcze osiemnastki, więc mogę się nim nazywać jeszcze te parę miesięcy.

- Ymm, okey.

I właśnie w tym momencie powiał silniejszy wiatr i pochodnia zgasła, no supeer.

- Jednak będziemy wracać w ciemnościach - rzuciłem to co zostało z źródła światła z całą siłą gdzieś za siebie.

- Heh, aż tak cię to zdenerwowało ?

- Nie, wcale, jeszcze coś widzę, chodź, chyba że chcesz tu zostać.

- Nie jest tu tak, można się przyzwyczaić...

-Po prostu chodź.

-Yhym - opowiedziała po czym ziewnęła.

Jestem Księgą- Czas ApokalipsyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz