Psychopata

3.4K 106 23
                                    

*Shawn

Emily zasnęła na moim ramieniu. Czuję się dziwnie.
Nikt nigdy mnie nie przytulał, żadna kobieta. Nie mówiąc nawet o spaniu na moim ramieniu, czego dokonała Evans. Taylor parkuje na podziemnym parkingu. Obejmuję brunetkę, biorę na ręce i wyciągam z samochodu. Szofer zabiera nasze rzeczy, zamyka auto i idzie za mną.

Wyklinam w myślach za swoją głupotę, jaką było pozostawienie Maxa na stanowisku w mojej firmie.

Wchodzę z dziewczyną do środka apartamentu i kładę na białej kanapie znajdującej się pod oknem.

Emily nadal śpi, więc korzystając z okazji wchodzę na górę po jakieś lepsze odzienie dla dziewczyny niż porwana sukienka. Wyjmuję z szuflady koszulkę i dresowe spodnie. Wiem, że jest to nie za najlepszy rozmiar dla tak drobnej osoby, ale za to wygodny, abyśmy mogli sobie porozmawiać. Nie chciałbym, aby myślała, że nie patrzę na nią tylko na jej ciało wychodzące przez rozerwany materiał.

Doskonale robię to nawet kiedy jest ubrana.

*Emily

Budzę się z bólem głowy i łapię się za bolące miejsce. Zawsze kiedy płaczę to później boli mnie głowa. Wstaję do pozycji siedzącej i rozglądam się po pomieszczeniu. Znam to miejsce. To dom Mendesa. Moja ostatnia wizyta tutaj  była również w podobnych okolicznościach. Tylko tym razem głowa nie boli mnie z powodu procentów alkoholowych. Masuję skronie i przymykam oczy.

Słyszę kroki, a moją uwagę przykuwa brunet o nienagannej posturze. Uśmiecham się na jego widok, a on odwzajemnia gest.

-Hej, już wstałaś. Jesteś głodna? - przez ból głowy jego głos brzmi jakby odbijał się echem.

Kręcę głową i wzdycham przeciągle.

-Masz może coś przeciwbólowego? - pytam wstając z kanapy.

-Tym razem nie zdążyłem Cię rozebrać - żartuje, ale przypominając sobie sytuację przez, którą się tutaj znalazłam zmienia temat.
-Przyniosłem Ci coś na przebranie - podaje mi czarną koszulkę i granatowe dresy. Ciuchy bruneta są znacznie za duże, ale wolę nosić to niż świecić mu bielizną, która wychodzi z rozdartej sukienki.

-Dziękuję - uśmiecham się, a Mendes kieruje się w stronę kuchni.

-Zrobię nam coś do jedzenia - uśmiecha się i otwiera lodówkę opierając lewą dłoń o swoje biodro.

-Umm, a gdzie mogę się przebrać? - pytam i unoszę ciuchy.

-Łazienka jest korytarzem w prawo - wskazuje dłonią w stronę sąsiedniej ściany.

Kiwam głową, czego brunet nie zauważył bo stał do mnie tyłem i wychodząc z salonu idę korytarzem tak jak mi wskazał. Moją uwagę przykuwają ciemne drzwi ze złotym zamkiem.

Czuję jak czerwony materiał, który mam na sobie coraz bardziej się drze. Szybkim krokiem wchodzę do łazienki. Zamykam za sobą drzwi i przebieram się w ciuchy Mendesa. Przeglądam się w lustrze i poprawiam niesforne kosmyki włosów.

Wyglądam jakbym miała na sobie spadochron. W jego dresach mogłabym pływać. Kucam i poprawiam za długie nogawki. Prostuję się i poprawiam koszulkę. Nie wyglądam tak dobrze jak wcześniej w mojej czerwonej sukience, ale jest mi wygodnie i Mendes raczej nie będzie miał ochoty na kolejne macanie widząc mnie w takim wydaniu.

Wychodzę z łazienki i patrzę na ciemne drzwi. Rozglądam się i nadsłuchuję czy Mendes jest zajęty. Kiedy słyszę jak klnie męcząc się z piekarnikiem, łapię za klamkę. Naciskam i ku mojemu zdziwieniu drzwi otwierają się. Trochę boję się zapalić światło. Naczytałam się Greya i w głowie miałam wizję czerwonego pokoju.

Biorę głęboki oddech i moja ręka napiera na przycisk włącznika światła. Otwieram szeroko usta nie wiedząc co powiedzieć czy nawet myśleć.

Pokój jest kolorów gwiezdnej szarości, a pomieszczenie wypełniają obrazy i zdjęcia jakiejś kobiety. Wchodzę głębiej i moje spojrzenie pada na teczkę leżącą na biurku na, której widnieje moje imię i nazwisko. Drżącymi dłońmi otwieram ją i zamieram.

Obiekt:Emily Evans.
Data urodzenia:10 kwietnia 1998.

Obiekt wychowywał samotny ojciec. Matka zmarła przy porodzie. Obiekt nie choruje na żadną chorobę weneryczną, ani nie posiada chorób przewlekłych. Obiekt obecnie mieszka w Toronto w Kanadzie, gdzie wynajmuje mieszkanie razem z kuzynką Amber Evans.

Nie mam siły czytać więcej. Patrzę na zdjęcia, które również mieszczą się w tej cholernej teczce. Jest tu moja kopia aktu urodzenia, świadectw szkolnych, dowodu osobistego i pełno zdjęć zrobionych mi wtedy kiedy nawet się nie spodziewałam.

Patrzę na stos innych teczek z różnymi danymi samych kobiet.

Alex Ferguson
Grace Heidfeld
Natalie Santos
Ashley Lambert

On jest psychopatą!.
Po co mu moje dane?.
Łapię się za głowę i pozwalam łzom spłynąć po moich policzkach. Nie wiem co jest gorsze. Atak Maxa czy to co właśnie zobaczyłam.

-Dlaczego tu weszłaś?! - czuję oddech bruneta na karku, a jego podniesiony głos napawa mnie lękiem.

-J-ja... Shawn!. Co to jest?. - nie wytrzymuję i wybucham płaczem.

-Nie powinno Cię tutaj być!. - zbywa moje pytanie i krzyczy.

-Jesteś pieprzonym psychopatą!. Ty i Max jesteście siebie warci! - wybiegam z pokoju. Ubieram jakieś damskie buty sportowe stojące w korytarzu. Nie wiem czyje są, może jakiejś jego siostry?. Bo są bardzo małe.

Wycieram łzy rękawem koszulki i wybiegam z jego apartamentu.

Słyszę za sobą wołanie Mendesa.

-Emily!. Porozmawiajmy! - ale ja nie mam na to siły. Wychodzę.
Błąkam się po ulicach Toronto. Wolę to niż zostanie u tego psychola. Chociaż w jego domu zostały moje rzeczy. Muszę po nie wrócić, ale nie teraz. Muszę ochłonąć.

.............................................................
Spodziewaliście się czegoś takiego?.

Kolejny rozdział będzie koło 20! 😊

Mr. Shawn Mendes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz