Rozdział 2

6.4K 490 441
                                    

Rozdział 2

W pierwszym momencie nawet go nie poznał. Zmienił się i co do tego nie było żadnych wątpliwości. Zestarzał się, jego twarz nie promieniała już dawną urodą, a z oczu zniknął beztroski błysk – jego miejsce zajęło coś... coś bardziej przerażającego. Jego spojrzenie wyglądało na zmęczone, lecz jednocześnie tliło się w nim życie. Włosy miał dłuższe, niż James pamiętał i z całą pewnością był dużo chudszy. I jakby nieco wyższy, choć Potter nie był tego pewny. A różdżką mierzył prosto w jego serce.

— Syriusz? — wykrztusił.

Coś ciężkiego do zdefiniowania błysnęło w oczach tej dziwnej wersji jego najlepszego przyjaciela i przez twarz przebiegł ledwie zauważalny grymas bólu. James miał w głowie kompletny chaos. Nie mógł zrozumieć, co się tutaj dzieje. W jednym momencie do jego domu wpadł Voldemort i James był pewien, że to koniec. Koniec wszystkiego: jego, Lily i Harry'ego. Potem było zielone światło, ból w piersi i nagle obudził się w trumnie, by kilka minut później znaleźć swój własny nagrobek. A teraz, człowiek tak bardzo niepodobny do Syriusza, a jednak piekielnie znajomy, celował mu różdżką w serce.

Niespodziewanie usłyszał inkantację zaklęcia i choć trzymał w dłoni różdżkę, był zbyt słaby, by chociaż spróbować się obronić. Poczuł uderzenie w pierś, a jego umysł pochłonęła ciemność.

* * *

Syriusz był pewien, że tak wielka awantura jak ta z trzydziestego pierwszego lipca ostatni raz miała miejsce na Grimmauld Place w dniu jego ucieczki z domu.

Wszystko zaczęło się od tego, że wbrew zaleceniom dyrektora opuścił swój dom rodzinny i udał się do Doliny Godryka, by po raz pierwszy odwiedzić grób swojego zmarłego przyjaciela. Widok, który tam zastał... A może lepiej powiedzieć: osoba, którą tam zastał, była ostatnią, jakiej by się spodziewał, wliczając w to nawet samego Voldemorta. Gdy stanął naprzeciw grobu swojego przyjaciela, ujrzał przy nim bardzo żywego Jamesa Pottera.

W pierwszej chwili był tak oburzony tą obrzydliwą mistyfikacją Śmierciożerców, że musiał wymierzyć sobie mentalny cios, nim przemienił się w człowieka i szybkim ruchem wyszarpnął z kieszeni różdżkę. Później wszystko szybko się potoczyło: pytanie zadane przez zaciśnięte gardło i zaklęcie oszołamiające, które wypalił nim oszust miał szansę odpowiedzieć. Droga do Kwatery Głównej nie była zbyt skomplikowana – teleportacja łączna załatwiła sprawę i wystarczyło tylko wciągnąć nieprzytomnego mężczyznę do środka, ale w tym duży udział miała różdżka.

Dopiero w środku Syriusz zaczął logicznie myśleć. Człowiek, który podszywał się pod jego przyjaciela nie mógł być pod wpływem eliksiru wielosokowego; do tego potrzebne jest coś zabrane od żywej osoby, a James był zdecydowanie martwy – tu Syriusz nie miał żadnych wątpliwości, bo w końcu to on pierwszy znalazł jego ciało.

Z drugiej jednak strony żadne zaklęcie nie byłoby w stanie podrobić czyjegoś wyglądu tak dokładnie! Nim zabrał mężczyznę do kwatery, miał okazję dokładnie przestudiować jego twarz. Nie miał pojęcia, co innego niż eliksir byłoby w stanie wytworzyć takie podobieństwo. Ostatecznie Syriusz postanowił zostawić tę kwestię Dumbledore'owi.

Była jeszcze wczesna godzina i w budynku wszystko dopiero miało obudzić się do życia. Nawet Molly, która była przecież rannym ptaszkiem, wciąż spała. Jedynie Remus był na nogach, ale Syriusza niespecjalnie to zdziwiło – jego przyjaciel zawsze miał talent do przeczuwania, kiedy Black coś przeskrobał. Ta jedna rzecz się nie zmieniła.

Nim mężczyzna zdążył wydusić z siebie słowo, Syriusz wskazał na człowieka, którego lewitował za sobą i nakazał wezwać dyrektora. Podejrzewał, że w pierwszym momencie mina Remusa musiała być podobna do jego własnej, lecz nie skomentował tego w żaden sposób. Usiadł zamiast tego na krześle, przeczesał dłonią włosy i spojrzał na nieprzytomną postać na podłodze, która do złudzenia przypominała jego najlepszego przyjaciela. Ile właściwie lat minęło, odkąd ostatni raz widział Jamesa? Nie żadnego tam Harry'ego, który był po prostu do niego podobny czy też jakieś bzdurne zdjęcie, a prawdziwego Jamesa. Sam nie był tego pewny. Wiedział jedynie, iż wystarczająco dużo, by zdążył zapomnieć o tej bliźnie na obojczyku, o bardzo delikatnej krzywiźnie nosa i nieproporcjonalności ust.

Zbyt PóźnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz