Rozdział 12

4K 272 96
                                    

Rozdział 12

Drzwi za Syriuszem zatrzasnęły się kilka minut temu, lecz James mógłby przysiąc, że w korytarzu wciąż roznosi się echo. Nie ruszył się ze swojego miejsca na schodach, jak głupi wpatrując się w drzwi, za którymi zniknął jego najlepszy przyjaciel, jakby miało to w czymś pomóc.

Minęło kolejne kilka minut, kiedy usłyszał za sobą ciche, spokojne kroki, które rozpoznałby nawet na końcu świata. Towarzyszył im przyjemny zapach czekolady. Remus usiadł obok niego i w milczeniu wręczył mu jeden z dwóch kubków wypełnionych słodkim płynem.

— Myślisz... — zaczął niepewnie, nie do końca wiedząc jak wyrazić swoje myśli. — Myślisz, że on wciąż gdzieś tam jest? Pod tym wszystkim, co zrobiły mu te lata w Azkabanie?

Spojrzał Lupinowi w oczy i po raz pierwszy odkąd się poznali nie znalazł w nich tej niezachwianej pewności, która cechowała Remusa. Fakt ten uderzył w niego silniej niż rozmowa z Blackiem i z rozpaczą poczuł, że powoli zaczynają go opuszczać resztki nadziei.

— Nie wiem — przyznał cicho Lupin, przenosząc wzrok na swój kubek. — Naprawdę nie wiem. Wymienialiśmy dużo listów i cały czas staram się do niego dotrzeć, ale zwyczajnie nie wiem jak. Merlin wie, że dla mnie samego te wszystkie lata nie były łatwe, ale to, co przeszedł Syriusz... Ja nawet nie staram się łudzić, że zrozumiem, James, bo tego nie da się pojąć. Czasami myślę, że udało nam się zabić jakąś jego część. Myślę, że Harry bardzo mu pomaga, choć nie sądzę, żeby on sam o tym wiedział. Tyle tylko, że od powrotu Voldemorta musieliśmy ograniczyć z nim kontakt, a to bardzo odbiło się na Syriuszu.

— Wciąż nie mogę uwierzyć, że Dumbledore zabrania mi go zobaczyć — mruknął ze złością Potter. — Do mój syn, na brodę Merlina!

Remus westchnął. Rozumiał powody Albusa, lecz nie znaczyło to, że musiał aprobować jego metody.

— Wiesz, że ma swoje powody. Harry musi nauczyć się oklumencji, zanim będziemy mogli go w cokolwiek wtajemniczyć. Poza tym on musi się teraz skoncentrować na nauce, to ważniejsze niż kiedykolwiek, żeby nauczył się bronić. Myślę, że nagły powrót zmarłego ojca bardziej niż skutecznie by go rozproszył. Pomyśl, jaki to będzie dla niego szok, James.

James nie odpowiedział ani słowem. Wiedział oczywiście, że Remus ma rację – zazwyczaj miał – ale to wcale nie umniejszało frustracji, jaką czuł. Harry był jego synem, czy nie stracił już wystarczająco dużo czasu? Nie było go przy nim przez prawie czternaście lat, przegapił tak wiele rzeczy, których już nigdy nie zdoła nadrobić. Nie miał nawet pojęcia, jaki jest jego chłopiec. Miał jedynie kilka historii Remusa jako marny substytut.

Zapadła między nimi cisza i zdawało się, że każdy z nich pogrążył się głęboko w swoich rozmyślaniach. James nie wątpił, że sytuacja i dla Remusa nie jest prosta, a jednak radził z nią sobie dużo lepiej niż on sam. Z drugiej strony to chyba nie powinno go dziwić, od zawsze wiedział, że Lupin jest silnym człowiekiem, być może najsilniejszym z ich całej czwórki.

Zupełnie nagle to głowy przyszedł mu Peter. Do tej pory starał się unikać myśli o dawnym przyjacielu, który okazał się zdrajcą. Myśl, że człowiek, któremu ufał do tego stopnia, by powierzyć mu życie nie tylko własne, ale i całej rodziny, zdradził go, była jak sztylet w plecy. Gdyby tylko coś zauważyli, gdyby nie byli tacy naiwni... Lily wciąż byłaby żywa, a Harry nigdy nie musiałby wychować się bez rodziców. Syriusz też bez wątpienia wyszedłby na tym dużo lepiej.

— Niesamowite, że jeden człowiek może zniszczyć życie tylu ludzi, prawda? — zapytał gorzko.

— Myślę, że Voldemorta trudno jest wciąż nazywać człowiekiem — odparł Remus, jakby zaskoczony nagłą zmianą tematu.

Zbyt PóźnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz