Rozdział 20

1.3K 135 28
                                    

Szczęśliwego nowego roku!

Rozdział 20

Ku własnej irytacji, Harry odkrył, że list Syriusza coś w nim poruszył i uniemożliwił powrócenie do tego błogiego stanu otępienia, w którym znajdował się przez ostatnich kilka tygodni. Nagle otaczające go dźwięki zaczęły wydawać się znacznie głośniejsze, a czas, wcześniej zdawający się przeciekać przez palce, niemiłosiernie się dłużył. Z lekkim oszołomieniem zdał sobie też sprawę, że po raz pierwszy od dawna jest naprawdę głodny. Niby nic wielkiego, ale przez kilka długich minut wpatrywał się z zaskoczeniem w stół podczas śniadania i zastanawiał się, co powinien zjeść, kiedy wszystko wyglądało tak zachęcająco. Niestety był też bardziej świadomy spojrzeń, które rzucali mu przyjaciele. Byli w tym dużo mniej subtelni niż mogło im się wydawać, zwłaszcza Ron, który od poprzedniego dnia z jakiegoś powodu nie odezwał się do niego ani słowem.

Zajął miejsce obok swojego swojego przyjaciela w sali do eliksirów i w końcu nie wytrzymał.

— Wszystko okej, stary? — zapytał z irytacją. — Zachowujesz się, jakbym dolał ci trucizny do śniadania.

Ron zdawał się stracić trochę koloru z twarzy, ale zanim zdążył odpowiedzieć, przerwało mu energiczne klaśnięcie w ręce. Obaj zwrócili uwagę na nowego profesora, który stał z przodu klasy. W mężczyźnie nie było nic specjalnie rzucającego się w oczy. Żadnych różowych swetrów, turbanów, poniszczonych tanich szat, blizn na twarzy. John Pieper wydawał się całkowicie zwyczajnym mężczyzną. Trochę młodym jak na nauczyciela i na pewno bardziej żywiołowym i wesołym niż jego poprzednik, ale nadal zwyczajnym, co Harry odnotował z niejaką ulgą. Jedna krowa z ministerstwa w kadrze nauczycielskiej, utrudniająca mu życie w pełni wystarczyła.

— Możemy zaczynać? — rzucił mężczyzna, uśmiechając się do nich z lekką niezręcznością, ale wydawał się przy tym całkiem szczery.

Kilka osób mruknęło twierdząco bez większego entuzjazmu, ale to jakoś nie zraziło ich nowego nauczyciela.

— Na wstępie muszę wam powiedzieć, że nie mam bladego pojęcia o nauczaniu — powiedział profesor, ale nie brzmiał, jakby to myśl specjalnie go martwiła.

Harry niemal mógł zobaczyć minę Hermiony, na której musiały malować się początki dezaprobaty. Stłumił uśmiech i skupił się na dalszych słowach mężczyzny.

— Będę więc potrzebował waszej wspólpracy — kontynuował mężczyzna, opierając się o biruko. — W miarę możliwości oczywiście, nie oczekuję cudów. Byłoby jednak korzystniej dla nas wszystkich, gdyby udało mi się utrzymać tę salę w jednym kawałku, przynajmniej do końca mojego pierwszego dnia. Chyba oczywiście, że nie przypadnę wam do gustu i będziecie chcieli się mnie szybko pozbyć z tej posady. Uprzedzam jednak, że nigdy nie byłem wybitnie dobry z zaklęć leczniczych, a skrzydło szpitalne jest przynajmniej dziesięć minut drogi stąd.

Kilka osób zachichotało niepewnie, najwyraźniej nie będąc pewnymi, jak poważny jest mężczyzna. Harry odnalazł wzrokiem Malfoy'a, który, oczywiście nie uśmiechał się, ale nie miał miny pełnej pogardy, czego oczekiwał po nim Harry. Chłopak mógł się założyć, że Ślizgon nie rozpoznałby poczucia humoru, nawet gdyby to ugryzło go w tej głupi, arystokratyczny tyłek. Ale nie, Draco nie wyglądał na zniesmaczonego. Raczej zamyślonego, jakby coś na temat nowego profesora zaprzątało go myśli, ale nie napełniało tą zwyczajową niechęcią.

— Mogę zapytać, czym pan się zajmował przed przyjęciem tej posady? — zapytała Hermiona, kiedy mężczyzna udzielił jej głosu.

Wielu nauczycieli poczułoby się urażonymi tym pytaniem, jakby ktoś negował ich kompetencje. Profesor Pieper wręcz przeciwnie, zdawał się ożywić.

Zbyt PóźnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz