Rozdział 9

4.6K 325 181
                                    

Myślę, że to tyle, jeśli chodzi o wstęp. Od następnego rozdziału akcja powinna nieco przyspieszyć, a przynajmniej stać się nieco bardziej konkretna. Dziękuję wszystkim za cierpliwość odnośnie terminów rozdziałów, niestety mam teraz bardzo dużo nauki i trudno jest mi znaleźć czas na pisanie.

* * *

Rozdział 9

Dotyk jej małej dłoni na policzku był nierealny jak senna mara, a jednocześnie tak prawdziwy, jak nic innego w jego życiu. Świat dookoła równie dobrze mógłby nie istnieć, bo w tym momencie wcale nie był go świadomy. Liczyła się tylko ona i jej wspaniałe, zielone oczy, które błyszczały radością. Radością? A może jednak strachem?

W jednej chwili jego sen zmienił się w koszmar, którego ostatnim elementem był krzyk jego żony na moment przed tym, jak padła martwa na ziemię.

Obudził się zlany zimnym potem i z płucami, które nie były w stanie nabrać powietrza. Z hukiem spadł z łóżka i sekundę później gwałtownie zwymiotował. Kiedy skończył, z trudem podniósł się na nogi i ruszył w stronę okna, za którym z cebra z lał deszcz. Otworzył je szeroko z ulgą stwierdzając, że oddychanie nie sprawia mu już tak wielkiej trudności. W trakcie pierwszej wojny wielokrotnie miewał ten koszmar; pomyślałby kto, że nauczył się sobie z nim radzić. Teraz jednak było znacznie gorzej, bo po przebudzeniu nie zastał obok ciepłego ciała Lily. Przełknął ciężko, uświadamiając sobie z głębokim przerażeniem, że już nigdy się obok niej nie obudzi.

Odetchnął głęboko i rozejrzał się po ciemnym pokoju, i choć robił to już wielokrotnie w ciągu ostatnich dni, dopiero teraz coś zaskoczyło w jego głowie. Powinien był wpaść na to wcześniej, jednak ostatecznie był w tym miejscu tylko raz i nie była to wcale przyjemna wizyta. Nie tylko rodzice Syriusza byli upiorni, ale i jego dom rodzinny. James wielokrotnie dziwił się, że jego najlepszy przyjaciel był w stanie wyrosnąć na porządnego człowieka, kiedy musiał wychować się w takim otoczeniu. I najwyraźniej nie tylko jego to dziwiło, skoro wszyscy tak łatwo uwierzyli w winę Łapy.

Skrzywił się ze złością, kiedy przypomniał sobie, co powiedział mu Lunatyk. Jak mogli pomyśleć, że Syriusz by go zdradził? Po tym wszystko, co dla zrobili dla siebie nawzajem? To najbardziej irracjonalna rzecz, o jaką mogli go oskarżyć. Syriusz potrafił być lekkomyślny i impulsywny, ale nigdy nie zaszkodziłby jego rodzinie.

Jak jeszcze nigdy w życiu zapragnął rozmowy ze swoim przyjacielem. Wbrew powszechnej opinii, którą podzielała nawet Lily, Syriusz potrafił być poważny. Rzadko odkrywał przed kimś tę część siebie, lecz po latach bliskiej przyjaźni James znał go na tyle dobrze, by bez problemu móc zajrzeć pod jego maskę beztroski. Sam Syriusz również był dużo bardziej skłonny do poważnych rozmów, kiedy pozostałych Huncwotów nie było w pobliżu, jakby bał się, że zaczną widzieć go w inny sposób, jeśli okaże się, że jest w nim coś więcej oprócz poczucia humoru.

James dobrze pamiętał święta, podczas których Syriusz zjawił się u progu jego domu, ledwo trzymając się na nogach. Aż do tamtej pory nie miał pojęcia, co wyprawia się w domu Łapy – Remus prawdopodobnie do tej pory nie wiedział. Zawsze sądził, że Black po prostu nie dogaduje się dobrze z rodzicami – przecież wielu nastolatków ma ten problem. Bagatelizował gorzkie komentarze, którymi rzucał Syriusz, często biorąc je za część jego czarnego humoru. Dopiero podczas tamtych świąt zrozumiał.

Przez jakiś czas po powrocie do szkoły Syriusz dziwnie zachowywał się w jego towarzystwie, jakby skrępowany tym, że przyjaciel widział go w momencie kompletnego rozbicia. James powoli zaczynał się martwić i nawet rozważał poproszenie rodziców o radę. Ostatecznie jednak Syriusz zdobył się na to, by szczerze z nim porozmawiać i powiedzieć, co leży mu na sercu. Merlin Jamesowi świadkiem, że nigdy wcześniej nie przeprowadził z nikim tak poważnej konwersacji, nawet z McGonagall, która jak największemu głupcowi tłumaczyła mu, dlaczego pierwszorocznym nie wolno grać w drużynie. Dużo by dał, by teraz móc porozmawiać z Syriuszem i poprosić go o radę. Ale najwyraźniej Black nie życzył sobie jego towarzystwa. Cóż, James chyba nie mógł go winić, skoro ostatnie trzynaście lat podobno miał spędzić w grobie. Merlin raczył wiedzieć, jak on by się zachował, gdyby nagle przez drzwi wmaszerował dla przykładu Edgar Bones, ich zmarły kolega z Zakonu Feniksa, którego James bezskutecznie próbował ratować po tym, jak zaklęcie rozerwało mu klatkę piersiową.

Zbyt PóźnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz