Rozdział 4

5.5K 378 168
                                    

Chciałabym na początek podziękować za wszystkie komentarze pod tą historią, Bardzo mnie cieszy, że mam dla kogo pisać. Mam nadzieję, że nie zawiedziecie się na tym opowiadaniu :) Z góry przepraszam jednak za końcówkę tego rozdziału – robiłam co mogłam, ale mam wrażenie, że ona wyszła nieco haotycznie. Kolejna część pojawi się prawdopodonie za dwa tygodnie, do tego czasu zachęcam do komentowania :)

* * *

Rozdział 4

Dni zdawały się być nijakie i ponure. Różniły się od siebie tylko liczbą skreśleń w kalendarzu. Była to jedyna rzecz, która choć trochę podnosiła Harry'ego na duchu. Już niecały miesiąc dzielił go od powrotu do Hogwartu. Po tym, jak z nudów zaczął przeglądać Proroka Codziennego i natknął się na kilka nieprzyjemnych wzmianek o sobie, wiedział już, że może to nie być najłatwiejszy czas w jego życiu, lecz Hogwart – nawet pełen wrogich spojrzeń i szeptów – zawsze będzie dla niego bardziej przyjazny i znajomy niż dom Dursleyów.

Od czasu jego urodzin zachowanie ciotki nie uległo już jakimkolwiek zmianom. Wciąż patrzyła na niego nieprzychylnie, kiedy schodził do kuchni i wciąż uparcie milczała, dopóki nie opuścił pomieszczenia. Jego wuj z kolei to kompletnie inna sprawa. Najwyraźniej mężczyzna dostał awans w pracy i przynajmniej kilka razy dziennie musiał robić wywód na temat przyzwoitych ludzi, których umiejętności prowadzą prosto do sukcesu – dziwnym trafem temat ten zawsze był poruszany, gdy Harry był w pobliżu.

Westchnął na myśl swoich krewnych i z roztargnieniem potarł bliznę, która przypomniała o swoim istnieniu słabym bólem. Miał już powyżej uszu tych wakacji i z utęsknieniem wyczekiwał pierwszego września. Powoli zaczynał się godzić z faktem, że z przyjaciółmi spotka się dopiero w szkole. Zastanawiał się, czy będzie w stanie trzymać nerwy na wodzy i nie dać po sobie poznać, jak bardzo go zawiedli. Wiedział, że ma problemy z temperamentem – niejeden raz to udowodnił, choćby na lekcjach eliksirów – więc podejrzewał, że nie będzie to najbardziej udane spotkanie.

Szczerze mówiąc, powoli zaczął tracić ochotę na zobaczenie się z Ronem, Hermioną czy Syriuszem. Podejrzewał, że ma to coś wspólnego z tymi ciągłymi huśtawkami nastrojów, które sprawiały, że co jakiś czas zalewały go fale kompletnie niespodziewanych emocji. Zdarzało mu się budzić w środku nocy, niemal zgrzytając zębami z wściekłości. Czuł wtedy, że tylko resztki samokontroli – którą, wbrew powszechnej, opinii posiadał — powstrzymywały jego magię od rozbicia wszystkich delikatnych przedmiotów w pobliżu. Innym razem z kolei ogarniało go irracjonalne poczucie satysfakcji – tak silne, że wręcz nie mógł powstrzymać uśmiechu (nawet jeśli pisał akurat esej na lekcję eliksirów, co było dodatkowo dziwne).

No i zdarzały się dni takie jak ten, kiedy wszystko wokół zdawało się być stłumione i odległe. Nie miał wtedy na nic ochoty i dosłownie zmuszał się, by wstać z łóżka. Czasami przez fale otępienia przebijały się iskry irytacji spowodowane komentarzami Dudleya czy spojrzeniami wuja Vernona, lecz poza tym, raczej było mu wszystko jedno. Myśl o obojętności przyjaciół i ojca chrzestnego nie robiła mu żadnej różnicy. Z niechęcią myślał nawet o powrocie do Hogwartu, którego przecież nie mógł się doczekać!

Stany otępienia – bo tak właśnie w myślach nazywał je Harry – zdarzały się najczęściej i właściwie były ulgą po tym, jak rozsadzały go złość bądź euforia. Zazwyczaj kładł się wtedy na łóżku, nawet jeśli był to środek dnia, i, wsłuchując się w dźwięk kropli deszczu, poddawał się smętnym rozmyślaniom. Te prędzej czy później prowadziły do snu, który albo kończył się kolejną falą nieuzasadnionych uczuć, albo pobudką z imieniem Cedrika na ustach i sercem walącym w piersi tak mocno, że prawie mógł usłyszeć jego bicie.

Zbyt PóźnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz