Rozdział 3

5.3K 401 118
                                    

Rozdział 3

Opuścił Kwaterę Główną po raz kolejny, ignorując przy tym wszystko i wszystkich. Potrzebował powietrza, musiał to wszystko przemyśleć, poukładać sobie w głowie i... cholera, potrzebował ognistej whisky! Aktualnie Grimmauld Place było pogrążone w ogromnej awanturze i zamieszaniu, więc raczył wątpić, by ktoś przejął się jego zniknięciem, lecz jednocześnie nie mógł przecież jak gdyby nigdy nic wejść do Dziurawego Kotła i poprosić o coś naprawdę mocnego. Nie mógł, bo przecież nie marzył mu się ekspresowy powrót do Azkabanu.

Okolice Kwatery Głównej były za to wyjątkowo puste i mógł się nimi spokojnie przechadzać, bez obawy, że ktoś go zobaczy. Nagle z całej siły kopnął w śmietnik, który mijał, wywołując tym sporo hałasu i dotkliwy ból w nodze. W żadnym stopniu nie uspokoiło to jego skołatanych nerwów i czuł, że jeszcze moment, a eksploduje od nadmiaru uczuć.

Przed oczami wciąż miał obraz tego... tego czegoś, co z łatwością odpowiadało na wszystkie pytania o Jamesie, będąc pod wpływem veritaserum. Syriusz nie potrafił przyjąć do wiadomości, że mężczyzna ten mógłby być jego zmarłym, najlepszym przyjacielem! Szlag by to trafił! Sam zamykał oczy Pottera, sam upewniał się, że po biciu jego serca zostało jedynie wspomnienie! A teraz to c zjawiło się w Dolinie Godryka i, na brodę Merlina, miało wszystkie wspomnienia jego przyjaciela, wyglądało dokładnie jak on i przez ten cały czas, kiedy veritaserum nie działało, wpatrywał się w niego, Syriusza tym zdezorientowanym spojrzeniem, jakby prosił go o pomoc. A sam Black potrafił jedynie wstać z krzesła i z całej siły trzasnąć za sobą drzwiami.

Od tamtego momentu musiało minąć już dobre dwadzieścia minut, lecz wciąż nie potrafił się uspokoić i trząsł się cały; sam już nie wiedział, czy ze złości, czy może przez deszcz, który przemoczył go do suchej nitki. Przez moment żałował, że Lunatyk nie poszedł razem z nim – był pewny, że jego inteligentny przyjaciel umiałby wyjaśnić jakoś całą tę sprawę – lecz po zastanowieniu się: nawet dobrze się stało. W tym stanie był niczym tykająca bomba zegarowa i niewiele było potrzeba, by wyładował swoją złość na kimkolwiek.

W końcu, zmęczony bezcelowych kręceniem się w kółko po okolicach Grimmauld Place, przysiadł na zimnym, kompletnie mokrym krawężniku i ze znużeniem przejechał dłonią po swoich długich, czarnych włosach. Nagle poczuł się niesamowicie wyczerpany i jedyne o czym marzył, to ciepłe łóżko, nawet to znajdujące się w jego starym domu rodzinnym, którego tak nienawidził. A jednak coś nie pozwalało mu tam wrócić; nie czuł się gotowy, by wysłuchać tego, co sądzi na ten temat Dumbledore. No i nie spieszyło mu się, by znieść wykład dyrektora, Molly i Remusa. Sam aż zbyt dobrze wiedział, że szlajanie się po ulicy jest wyjątkowo idiotycznym pomysłem, gdy jest się zbiegłym więźniem z wyrokiem pocałunku dementora na karku. Lecz, kiedy opuszczał Kwaterę Główną, ta myśl była ostatnią, jaką by się przejmował. Czuł, że kolejna sekunda spędzona z klonem Jamesa – jak go nazywał w myślach – w jednym pomieszczeniu zaowocuje w coś bardzo, bardzo niedobrego z jego strony.

Gdzieś w oddali głośno uderzył piorun i Syriusz uniósł nieco twarz, próbując ignorować natrętne krople deszczu. Sam prosił się o zapalenie płuc; właśnie zdał sobie z tego sprawę. Drżał niekontrolowanie na całym ciele, lecz już nie z nerwów a, najzwyczajniej w świecie, z zimna. Było mu po ludzku zimno. Molly pewnie go zamorduje, kiedy wróci do domu z jakimś choróbskiem, a o wyjściu z łóżka przez następny tydzień będzie mógł jedynie pomarzyć. Powrót do Kwatery nie objawiał się wcale w różowych barwach, lecz co innego miał zrobić? Wyruszyć do Little Whinging, by odwiedzić Harry'ego? Dumbledore dopiero dałby mu do wiwatu.

Owszem, zazwyczaj nie przestrzegał zasad, lecz dyrektor, cóż, bardzo dosadnie uświadomił mu, że aktualnie muszą ograniczyć kontakt z chłopakiem do minimum. Niezbyt rozumiał, dlaczego i nie podobał mu się ten fakt, lecz chyba miał już dość kłótni, więc zostawił całą sprawę w spokoju. Prędzej czy później Harry i tak zawita do Kwatery i wtedy wszystko mu wytłumaczą, a chłopiec zrozumie, w końcu on najlepiej powinien zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji.

Zbyt PóźnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz