Hawke chodziła w tę i z powrotem, rozglądając się. Co prawda, w Lothering mieszkała z matką i rodzeństwem w podobnym domu, ale ta rezydencja przekraczała wszelkie granice luksusu, jakie mogłaby sobie wymarzyć w tym mieście.
Ulice były bardzo niespokojne, tym bardziej teraz, gdy nad magami i templariuszami wisiała gradowa chmura. Najgorsze jednak było to, że i ona będzie musiała brać w tym wszystkim udział, zważając na to, że jako apostatka sama była wykluczona ze wspólnoty ukochanych dzieci Stwórcy.
Przeklęła pod nosem i odeszła od okna.W domu panowała grobowa cisza. Co prawda była noc, ale ci którzy posiadają rodzeństwo wiedzą, że w domu pełnym ludzi zawsze jest głośno. A teraz została sama. Bethany umarła parę lat temu, kiedy uciekała w popłochu przed Plagą, a Carver odszedł chwilę po jej powrocie z Głębokich Ścieżek, by walczyć u boku templariuszy. To ją bardzo zabolało. Nigdy nie dogadywali się najlepiej, tym bardziej, że jej siostra, była swojego rodzaju środkiem pojednawczym w ich ciągłych kłótniach, nie żyła. Nigdy nie sądziła jednak, że Carver będzie jednym z tych, którzy nadal próbowali polować na nią i jej podobnych. Zapewne był wściekły, że nie zabrała go ze sobą, ale nie chciała by coś mu się stało. Gdyby nie wrócił, matka obwiniała by ją o jego śmierć tak samo, jak obwiniała ją o większość nieszczęść odkąd zaczęła się ta cholerna Plaga. Niestety teraz, nawet nie ma już kto ją o cokolwiek obwiniać.
Przez to całe zamieszanie w mieście, stała się ostatnio dosyć samotna. Wciąż spoglądając w dół łóżka widziała swojego ukochanego psa Sadlaka, ale nawet on choć rozumiał jej mowę, nie mógł jej odpowiedzieć tak jakby tego chciała, prócz ubrudzeniem jej twarzy w ślinie. Również większość jej przyjaciół była od jakiegoś czasu niedostępna. Avelina wyjechała z mężem na jakiś czas do Denerim, Varrick razem z Andersem próbowali zajmować się Barthrandem, a Merrill całymi dniami bezskutecznie próbowała naprawić lustro, przez co stała się strasznie nerwowa. Zawsze mogłaby pójść wyżalić się Sebastianowi, ale on zazwyczaj nie opuszczał Zakonu, a i ona nie była tam mile widziana.
- Z kolei Izabela uciekła z tą zasraną relikwią. - wyszeptała sama do siebie, ale natychmiast zamilkła. Przeraził ją dźwięk jej własnego głosu.
Poklepała dłonią w łóżko, a mabari chętnie wskoczył na nie i ułożył się obok niej. Pogładziła swojego wiernego przyjaciela po głowie i prawie natychmiast zasnęła.
Z głebi domu dało się usłyszeć niewyraźne : "Zaklęcie!". Widać nie wszyscy jednak spali.
****
Gdy młoda kobieta wstała, jeszcze świtało. Słońce przedzierało się przez zasłony, delikatnie padając na jej twarz. Skrzywiła się jeszcze z zamkniętymi oczyma lekko przebudzona, odczekała chwilę i wstała odrzucając koc.
Zeszła do łazienki. Opłukała twarz zimną wodą i wzdrygnęła się. Popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Spoglądała na nią osoba z pociągłą twarzą i fioletowym tatuażem wokoło prawego oka, nachodzącymi na policzek. Jej nienaturalnie intensywne zielone oczy wydawały się większe niż były w rzeczywistości. Wlała wodę do wielkiej wanny i szybko podgrzała ją zaklęciem. Włożyła dłoń do wody, a gdy temperatura była odpowiednia, zrzuciła swoją luźną suknię w której spała i całkiem naga weszła do wody. Zanurzyła się po czym odrzuciła mokre włosy do tyłu. Oparła głowę o róg wanny i ziewnęła. Mogła jeszcze spać, ale ciągłe zajęcia i zlecenia przyzwyczaiły ją do wczesnego witania dnia.
Z ręcznikiem zakręconym wokoło głowy, zeszła już całkiem ubrana do kuchni. Parę czerwonych kosmyków wysunęło się i przykleiło do jej czoła. W kuchni, przy palenisku, stał Bodahn na niewielkim podwyższeniu i mieszał coś w garnku. Po pomieszczeniu roznosił się smakowity zapach.
CZYTASZ
[Dragon Age: 2] Niezrozumienie
FanfictionDragon Age 2 [ZAKOŃCZONE] Czy uprzedzenia, strach i różnice zdań mogą stanąć na drodze uczuciom? Elspeth Hawke, świeżo po wyzwoleniu Kirkwall z jarzma Arishoka, porządkuje sprawy osobiste. Wciąż nie mogąc pogodzić się ze stratą rodziny, wkracza na m...