Ostatnie Spotkanie

134 12 25
                                    

~"Czy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą o mnie mówić, będą dziwić się mojej śmierci - zapomną. Nie łudźmy się, przyjacielu, ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i nie zostanie po nich nawet puste miejsce.
Na ziemi nie ma pustych miejsc."~

"Opowieść dla przyjaciela"

Fenris patrzył w płomienie dogasającego ogniska. Cienie tańczyły na jego twarzy, kładąc się cieniem na jego świeżo zagojony policzek.

Leżał obok ogniska, podpierając ciało na łokciu, jedną nogę miał zgiętą w kolanie, a drugą położoną luźno na ziemi. Świeżo naostrzone Ostrze Miłosierdzia leżało obok niego, odbijając na swojej ciemnej powłoce płomienie. Noc była przepiękna i rozgwieżdżona, jej cudownej ciszy nie przerywał nawet szelest trawy chylącej się na wietrze. Jedynie szum morza leżącego niedaleko klifu na którym znajdował się dalijski obóz, dochodził do jego uszu, kojąc jego wybuchowy charakter.

Oparł głowę na ramieniu i spojrzał w gwiazdy. Nigdy wcześniej nie spał bezpośrednio pod gołym niebem. W głębi duszy bardzo tego żałował. Widok był przepiękny, a jego ukryte jak dotąd elfie instynkty na nowo obudziły sie, wprawiając go w osłupienie. Może i mógłby żyć wśród dalijskich elfów, czując się szczęśliwym. Nie zamierzał jednak wędrować z nimi długo, jedynie dopóty, dopóki nie przekroczą granicy Wschodnich Marchii. Uratowali mu życie, znajdując go rannego i wpół będącego już na tamtym świecie, błądzącego bez celu w lesie leżącym niedaleko wybrzeża. Zanieśli go nieprzytomnego do obozu, składając jego życie na szali Opiekunce klanu, która opatrzyła jego rany i bez słowa dała mu schronienie. Nakarmiła i odziała, słuchając z pożałowaniem powodu dla którego był tam tamtej nocy, ranny, ledwo trzymający się na nogach. Uciekał. Chciał znaleźć się jak najdalej od bólu, mimo iż czuł go w najmniejszym mięśniu własnego ciała. Przyjęła go jak swojego, proponując miejsce obrońcy klanu. Bez podejrzeń, bez jakichkolwiek wątpliwości. Uszanowała jego odmowę, pozwalając mu jednak zostać tak długo, jak chciał i wędrować w ich towarzystwie. Byli inni niż się spodziewał. Traktowali go z szacunkiem i nie byli wcale tak zapatrzeni w swoich bogów jak to opowiadała mu Merrill.

Dwóch zwiadowców pilnowało bezpieczeństwa obozu. Elfka i elf stali obok siebie kilkanaście metrów dalej od niego, nie odzywając się do siebie nawet słowem. Dobrze uzbrojeni, ze sztyletami na plecach nie ruszali się nawet o krok. Nagle młodziutka elfka, która dostąpiła zaszczytu pojednania się ze Stworzycielami i obrania funkcji zwiadowcy klanu dzień wcześniej, obróciła się do niego i posłała mu przepiękny uśmiech, mrugając do niego zalotnie.

Zwróciła na niego uwagę, gdy tylko pojawił się następnego dnia obok ogniska, siedząc skulony i czując się obco wśród nieznanych mu elfich twarzy. Zaproponowała, że zmieni mu opatrunki, spoglądając na niego z fascynacją. Zgodził się, bo chciał by rany zagoiły się jak najszybciej. Delikatnie wmasowywała dziwnie pachnące maści w jego rozcięcia na twarzy, robiąc to dokładnie i przyjemnie zarazem. Podziękował jej cicho gdy wręczyła mu niewielki posiłek przygotowywany przez jej brata, z którym dzisiaj pełniła wartę. Patrzyła na niego, nie kryjąc się z zauroczeniem jego osobą. Był wyrzutkiem, kimś nowym i obcym a jego vallasliny lśniły jak woda w stawie, obrzucana ciepłymi promieniami słońca. Tak twierdziła, zwracając na niego uwagę jeszcze wcześniej, gdy zabił niedźwiedzia, który wkradł się do jednej z aravel, szukając pożywienia. Uważała, że zasłużył by tu być. Pomagał im jak mógł.

Odrzucił od siebie wspomnienia i podniósł z powrotem wzrok na elfkę. Uśmiechnął się lekko kącikami ust. Jako jedyna nie bała się go i nawet gotowa była oddać mu własną aravelę. Odmówił jednak, tłumacząc, że sen pod gołym niebem mu odpowiadał. Było to zgodne z prawdą. Obrała wartę na tę noc, by być jak najbliżej niego. Jej zaloty były dla niego urocze i jednocześnie kłopotliwe. Była dla niego za młoda, poza tym zamierzał opuścić ich jak najszybciej będzie to możliwe. Ona jednak wierzyła, że swoimi czynami zatrzyma go przy sobie.

[Dragon Age: 2] Niezrozumienie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz