Objawienie

157 18 34
                                    

- To lustro nigdy nie zadziała! - Merrill poderwała się z krzesła i walnęła pięścią w stół. - Naprawiłam je jak najlepiej umiałam i nic to nie daje.

Hawke tylko spojrzała z przekąsem na swoje spodnie, na które wylała się spływająca z blatu herbata.

- Merrill, ja rozumiem, że to jest dla ciebie bardzo ważne. Niestety nie znam się na elfich artefaktach tak dobrze, by jakoś ci z tym pomóc.

- Jestem idiotką. - elfka usiadła i zakryła twarz dłońmi. - Opuściłam swój klan, by tego dokonać. Naprawić eluvian i być może odnaleźć Tamlena. Uciekłam się nawet do magii krwi. Nic mi z tego nie przyszło, jedynie cierpienia... - mówiła ze smutkiem w głosie, ale nie wydawało się jakby miała zacząć płakać.

Hawke wstała od stołu i podeszła do kuchni. Z dogasającego kominka zdjęła jakąś szarą, pozaciąganą szmatę i upewniwszy się, że wcześniej odłożyła kubek, zaczęła wycierać blat.

- Posłuchaj, nie powinnaś tak się tym zamartwiać. Z tego co wiem, jedne magiczne artefakty mogą działać, inne nie. - rzuciła szmatą, a ta wpadła do wiadra pod kominkiem, z głośnym plasknięciem. - Pamietaj, że ten na pewno jest bardzo stary.

- Tak, ale odrzuciłam swój własny klan, mój jedyny świat dla... Tego. - wskazała na lustro. - Nie łatwo żyje mi się w obcowisku, chociaż już się przyzwyczaiłam. Tylko ta świadomość... - westchnęła jakby zmieszana - ... Że już nic dla nich nie znaczę. Nigdy nie znaczyłam... Właściwie oni dla mnie za wiele też...

- Więc dlaczego wypowiadasz to z takim bólem? - kobieta zajęła swoje poprzednie miejsce.

- Bo wiem że tak musiałam. Odzyskam choć część naszego dziedzictwa nawet jeśli miałabym to przypłacić samotnością. - odparła twardo.

Hawke uśmiechnęła się do niej.

- Nie bądź taka poważna. - potarła dłońmi o kolana na których wciąż były mokre plamy. - Masz nas. Zawsze możemy ci jakoś pomóc a nawet jeśli nie - to zawsze masz w nas wsparcie.

Elfka zaśmiała się ironicznie.

- Hawke, czy to przypadkiem nie ty mówiłaś że nie powinno się nic deklarować za innych?

- Wiem o czym mówisz. Ale w razie potrzeby każdy postarałby się cię wesprzeć. Wierzę w nich. - starała się ją zapewnić choć sama nie była tego taka pewna.

- No jak uważasz. - westchnęła ciężko. Wydawała się nad czymś myśleć i za chwilę dodała - Widziałaś się ostatnio z Carverem?

Kobieta podniosła na nią zdziwione oczy.

- Nie. Dlaczego pytasz? - uniosła brew.

Merrill wzruszyła ramionami.

- Wiem, że między wami były często jakieś niesnaski. Oboje bardzo się różnicie. Myślę że powinnaś w końcu pójść do Katowni i go odwiedzić. Napewno by się ucieszył.

Hawke zachłysnęła się i trysnęła herbatą z ust. Merrill tylko popatrzyła na stół nieprzychylnym wzrokiem i zaczęła się poważnie zastanawiać nad tym czy nie przerobić go na wkład do kominka.

- Chyba żartujesz. - kobieta zakaszlnęła i złapała się za klatkę piersiową z bólem. - Miałabym iść w puszczę samego lwa żeby jeszcze zaciągnęli mnie do Kręgu? - spytała z pogardą wspominając opowiadania Andersa na temat tego wspaniałego miejsca którego udało jej się uniknąć. - Nigdy w życiu. Jeśli Carver chce, niech tam siedzi i dalej mnie ignoruje. I tak na pewno już mu wstyd przed współpracownikami i przełożonymi że wychował się w rodzinie apostatów.

[Dragon Age: 2] Niezrozumienie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz