"Człowiek nie docenia dźwięku otwieranego zamka, dopóki nie zostanie uwięziony."
Dragon Age: Początek
- To rękawice Tidariona.
Hawke podniosła głowę, podpieraną wcześniej na pięściach rąk, opartych łokciami o wielką zakurzoną ksiege. Ów mistyczne rękawice leżały tuż przed nią, błyszcząc złowieszczo zimnym metalem.
- Co? - spojrzała nadal nieprzytomna na stojącego obok niej elfa. Pochylał się do niej, wsparty jedną dłonią o blat stołu przy którym siedziała od wielu godzin. Tak bliska obecność Fenrisa niepokoiła ją. W innym przypadku byłaby niezwykle przyjemna, ale nie teraz. Nie teraz kiedy zaczął traktować ją zupełnie jak obcą osobę.
- Rękawice Tidariona. Pochodzą z Tevinteru, są zaklęte najróżniejszymi runami i przetykane wieloma magicznymi kamieniami, wykuwane na zlecenia krasnoludzkich mistrzów kowadła. - ciągnął. - Przystosowane specjalnie do walki dla czaromiotów, dopasowywujące się w magiczny, niezrozumiały dla mnie sposób do ręki właściciela. Powiadają, że do ich wykonania potrzebna jest zaklęta dusza, tak jak do stworzenia golema. - wzdrygnął się - Ponoć raz założone na rękę, nigdy nie opuszczają jej aż do śmierci chyba, że właściciel zechce je zdjąć. Albo nie żyje. - przestąpił z nogi na nogę. - Skąd je masz?
Hawke podrapała się po głowie próbując przyswoić ten natłok informacji. Nie zamierzała opowiadać nikomu o swojej nocnej schadzce do Mrokowiska, bo to rodziłoby pytania, potem kolejne pytania, coraz więcej tych pytań, a nie wydawało jej się, że Anders chciał zdradzać komukolwiek, cokolwiek o swojej sytuacji rodzinnej. Zamiast odpowiedzi zadała więc pytanie, sprytnie nie zbaczając z tematu.
- Myślałam, że istnieje tylko Ostrze Tidariona? - uniosła brew i wzięła jedną z rękawic do ręki. W dotyku była chłodna, ale zadziwiająco lekka, drżała delikatnie, od nadmiaru zawartej w niej mocy.
- Ostrze było tylko prototypem. Niewielu magów jest w stanie unieść tak ciężki oręż, nawet jeśli jest magiczny i nie posiada właściwego ostrza. Problemem było również to, że niewielu jest magów potrafiących walczyć wręcz bronią białą. - wzruszył ramionami. - Stworzono więc rękawice. Gdy mieszkałem w Imperium widziałem je tylko jeden jedyny raz. Na dłoniach jakiegoś magistra z wielkim bębnem, opychającego się bułeczkami na zjeździe altrusów i magistrów. Cudowny bankiet. - dodał i przewrócił oczami, gdy ujrzał jej pytające spojrzenie.
- Myślałam, że nienawidzisz magii a tym czasem wiesz o niej więcej niż ja. - zdziwiła się Hawke.
- Wiem tyle ile powiedział mi Denarius. - odparł z kwaśną miną.
Kobieta zwróciła wzrok spowrotem na rękawice. Ostrożnie wsunęła ją na dłoń, a ona po chwili dopasowała się do jej niewielkiej dłoni - zwęziła się, choć była z metalu, a pazury odpowiednio skróciły się i nadały sobie bardziej naturalny kształt przylegający do jej palcy. Hawke czuła przepływ magii tak wyraźnie, że niemal kuł ją w skórę. Obróciła dłonią w świetle, przyglądając się jej z fascynacją.
Elf popatrzył na to z wyrzutem w oczach i odsunął się od niej o krok. Bał się wszystkiego co magiczne wiedziała to, nawet jeżeli sam był pełen magii. Ale żeby bać się jej? Nigdy umyślnie nie skrzywdziła go za pomocą czarów, chociaż gdy ostatni raz podpaliła niechcący Andersowi skraj szaty w której chodził, wydawał się być nawet rozbawiony jej nieuwagą.
- Wiem, że jesteś magiem, ale uważaj z tą rzeczą. Przed tobą wielu było takich co pragnęło władzy i potęgi, a sama widziałaś jak zazwyczaj kończyli. - rzucił.
CZYTASZ
[Dragon Age: 2] Niezrozumienie
FanfictionDragon Age 2 [ZAKOŃCZONE] Czy uprzedzenia, strach i różnice zdań mogą stanąć na drodze uczuciom? Elspeth Hawke, świeżo po wyzwoleniu Kirkwall z jarzma Arishoka, porządkuje sprawy osobiste. Wciąż nie mogąc pogodzić się ze stratą rodziny, wkracza na m...