Gorycz

133 17 65
                                    

"Nie ważne czy jesteś szczęśliwy, czy nie.
Dni i tak mijają."

Autor nieznany

Mijały dni, potem tygodnie.
Hawke większość czasu spędzała samotnie, zamknięta we własnym pokoju. Bodahn zaglądał do niej od czasu do czasu, przynosząc jedzenie które zazwyczaj potem odnosił spowrotem nawet nie tknięte. Namawiał by zrobiła w końcu coś konstruktywnego. Ona jednak za każdym razem go zbywała, tłumacząc się złym samopoczuciem albo brakiem czasu. Czasu miała aż w nadmiarze, ale wolała go spędzać z kimś inteligentnym i wartym tej uwagi. Kimś kto będzie pamiętał o jej urodzinach, kto nie będzie z niej szydził ani prosił o pomoc w jakiś bezsensownych sprawach. Czyli w skrócie ze sobą.

Przez cały ten czas w jej domu nikt się nie pojawiał. Jej drużyna jakby zapomniała o jej istnieniu. Nie dziwiło ją to. Wszyscy mieli własne życie i własne sprawy na glowie. I dobrze, nie potrzebowała niczyjego towarzystwa.

Gdy nie zamykała się w pokoju, wychodziła za mury miasta by karmić ptaki na łące. Miała takie jedno ulubione przez siebie miejsce do którego przychodziła najczęściej przez ten czas.

Zielona trawa przyozdobiona była wielobarwnymi kwiatami. Gdzieniegdzie widziała jak motyle przysiadują na nich, by potem wzbić się w powietrze i odlecieć w dal. Siadywała na pniu powalonego drzewa i rzucała przed siebie ziarnem. Bywało różnie raz przylatywały sikorki i wrony innym razem dostrzegła skowronki i zięby. Las miał jej oczom tyle do zaoferowania. Kładła się na ziemi na plecach i spoglądała w niebo. Białe chumry o wielu kształtach przesuwały się po nim leniwie. Nazywała je i w myślach wymyślała różne historie.

Czasami wymykała się z domu i przychodziła tu również w nocy. Niebo było wtedy czarne i rozgwieżdzone a wokoło panowała cisza.

To był jeden z takich właśnie razy. Przecięła ścieżkę po trawie do swojego strategicznego miejsca i spojrzała w niebo. Dostrzegała konstelację Eluvię i jeszcze jakąś jedną której nie mogła sobie przypomnieć. Jej ojciec napewno by wiedział, był jedyną osobą z którą dzieliła swoją miłość do astronomii i która tak dobrze znała się na nazywaniu gwiazd.

Kiedyś nawet jedną z nich nazwał jej imieniem. Błyszczała jasno, choć była niewielka na tle innych. Oczywiście Hawke wiedziała że ta gwiazda nie jest tak naprawdę jej ale ten gest sprawił że poczuła się niegdyś wyjątkowa. Przysiadła na pniu drzewa i rozkoszowała się cykaniem świerszczy.

Przesiedziała tak większość nocy, medytując. Zawsze ją to uspokajało i było zbawienne na jej zszargane nerwy. Ostatnimi czasy zabardzo wybuchała a kontrolowanie swoich emocji w przypadku maga jest niemalże obowiązkową umiejętnością. Gdy była mała niechcący sprawiła, że jej własna sukienka zajęła się ogniem i do dzisiaj miała dosyć przykrą pamiątkę w postaci blizny na prawej łydce po tym zdarzeniu. Ponoć w przypadku magii każdy mag miał predyspozycje do jednego z trzech żywiołów którymi mógł władać najlepiej. W przypadku Bethany był to Mróz, w przypadku jej ojca Burza. Ona sprawiała że wszystko zawsze zajmowało się ogniem bo miała najbardziej emocjonalną osobowość z nich wszystkich. To sprawiało że częściej niż oni musiała radzić sobie z niesubordynacją. Ogień jest piękny ale niebezpieczny i często każdy porównywał do niego magię. Jeśli nie uważało się, można było się dotkliwie popażyć.

Otworzyła wolno oczy, gdy wśród ciemności i ciszy usłyszała czyjeś kroki. Nie bała się, raz na polanie odwiedziła ją majestetyczna sarna. To płochliwe zwierzę, było niemalże na wyciągnięcie ręki. Pochylało swoją szyję i skubało spokojnie trawę, tak jakby jej obok nie było. Zawsze marzyła o dosiadaniu tych zwierząt. Były dzikie i o wiele piękniejsze od rumaków które miała okazje widywać w Lothering. Jednak tym razem była sama. Z lasu nie wyszło żadne zwierzę. Za to w oddali zauważyła jakieś światło. Zsunęła się z pnia i schowała za nim. Nie wiedziała kto to był i wcale nie zamierzała się przekonywać. Przyszła tu tylko w spokoju pomedytować a nie szukać przyjaciół albo wdawać się w walkę z nieznajomymi. Nie zamierzała swoimi płomieniami niszczyć tego pięknego miejsca. Ani powodować pożaru w lesie.

[Dragon Age: 2] Niezrozumienie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz