Powrót

160 17 56
                                    

- Więc mówisz, że zamieszkał u ciebie? - Avelina uniosła wysoko brwi.

- Chwilowo tak, jak to powiedział. Nie jest ciężkim współlokatorem, wbrew pozorom, zaczął nawet po sobie sprzątać i już od tygodnia nic nie pił. - powiedziała z dumą Hawke.

Kapitan Straży pokręciła głową ze zdumieniem.

Rozmawiały spokojnie w jej gabinecie przy kubkach gorącej kawy.

- A jak tam twój mąż? - zagadnęła Avelinę uśmiechając się łobuzersko. - Dobre pożycie małżeńskie?

- Hawke, proszę cię. - rudowłosa zarumieniła się lekko - Jest dobrze, dogadujemy się a co najważniejsze umiemy rozróżnić życie prywatne od zawodowego.

- A w pracy? - chciała upić łyk kawy ale cofnęła głowę parząc sobie usta.

- Patrole przebiegają bez zmian i większych problemów, jedyne co zauważyliśmy to coraz bardziej nasilone wtrącanie się templariuszy w moją... naszą pracę. - wydawało się że zacisnęła zęby - Wydaje im się że jak nie ma wicechrabiego to mogą sobie na wszystko pozwalać.

Hawke odsunęła kubek od siebie.

- Naprawdę? - zapytała drapiąc się po brodzie - Nie zauważyłam żeby ostatnio się wychylali.

- Hawke, ty masz spokój bo Carver jest twoim bratem. Stara się cię chronić gdy tylko nadarzy się okazja. Inaczej już byś siedziała w kajdanach w Katownii. - odparła bez ogródek.

Młodsza z kobiet utkwiła wzrok w biurku i zamyśliła się. Nie wiedziała że jest aż tak źle. To była tylko kwestia czasu kiedy magowie nie wytrzymają i zaatakują. A ona była świadoma, że wtedy nikt w mieście nie będzie bezpieczny i ucierpią niewinni. Cholerni głupcy. I ten Carver! Jak bardzo musiał nadstawiać karku by ją chronić?

- Będę musiała mu powiedzieć by dał sobie spokój... - rzekła pewna siebie - Meredith nie odważy się mnie tknąć.

- Być może ale jej cierpliwość do do twoich... Zdolności w końcu się skończy. - uśmiechnęła się smutno.

Bohaterka wyczuła że kapitan straży naprawdę się martwi więc posłała jej głupkowaty uśmiech.

- Ej ej, mówię serio, umiem o siebie zadbać. - poklepała ją po dłoni chrzęszcząc jej pancerzem.

- Obyś miała rację. - westchnęła Avelina.

Zapadła niezręczna cisza i dochodziły je jedynie strzępki rozmów innych strażników na korytarzu. Hawke nie chciała tego przyznać ale bardzo bała się konfliktu wiszącego w powietrzu. Nie trzeba było nawet specjalnie wysilać się by go zauważyć. Ale bała się o swoich przyjaciół, bała się o dom który z trudem udało jej się wypracować ciężką pracą, bała się że w momencie próby stchóży i ucieknie z miasta.

- Staniesz po stronie magów, prawda? - spytała nagle Avelina - W końcu jesteś jedną z nich.

Hawke spojrzała jej w oczy zaskoczona jej pytaniem.

- Wolałabym nie mieszać się do tego wszystkiego. - odparła.

- Jesteś częścią tego od dawna. Niejednokrotnie broniłaś magów przed templariuszami. Pomogłaś zbiegać im z Kręgu, zacierałaś ścieżki by ukryć to przed Meredith i innymi, nawet mną. - popatrzyła jej w oczy z dezaprobatą.

- Zapomniałaś chyba że zabijam magów krwi i broniłam innych przed nimi samymi. - zacisnęła usta w wąską kreskę.

- Być może ale w większości przypadków starasz się im najpierw pomóc. - pokręciła głową. - Czy uważasz że pomaganie im jest właściwie?

[Dragon Age: 2] Niezrozumienie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz