Zniewolenie

148 15 97
                                    

Następnego dnia wstała bardzo późno. Wydarzenia poprzedniego wieczora mieszały jej się w głowie przyprawiając o migrenę.

Gdy wstała z łóżka bolało całe ciało. Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli chora jest dusza, cierpi również ciało. Ona przekonała się o prawdziwości tego stwierdzenia za bardzo.

Podeszła do lustra i popatrzyła na swoją twarz. Oczy miała nadal podpuchnięte a nos i wargi zaczerwienione. Czarny cień razem z tuszem rozmazany po całych policzach. Złapała za szczotkę i delikatnie rozczesała włosy odgarniając je do tyłu. Czekała ją wizyta w łazience ale to po śniadaniu. Wszyscy zapewne już wstali i spodziewała się być sama w domu. Całe szczęście bo chciała w spokoju zjeść i doprowadzić się do porządku.

Ubrała jakiś czarny komplet domowych ubrań i wyszła na hol. Nigdzie nie widziała ani psa ani Bodahna, więc zapewne wyprowadzał go razem z Sandalem. Zamknęła drzwi i nawet nie patrząc w stronę pokoju matki zbiegła po schodach.

Słońce wpadało przez nowiusieńkie witraże tworząc na ścianach niesamowite, kolorowe boazerie. Czuła się trochę jakby była w kaplicy Zakonu, ale kolorowe witraże oświetlane promieniami słońca nadawały fantazyjnego, bajkowego klimatu. No, przynajmniej ona tak sądziła.

Spojrzała na biurko i ujrzała tylko jeden list, zapewne przyniesiony przez kuriera dzisiejszego ranka. Na odwrocie napisane było że jest do niej.

Otworzyła go nożykiem do listów i rozłożyła. Jej wzrok wolno przesuwał się po niewyraźnych literach.

Witaj siostrzyczko

Dużo myślałem na temat naszej ostatniej rozmowy. Dogadałem się z komtur Meredith. Postanowiła dać mi jeden dzień wolnego. Szczodrze, nie sądzisz?

Stwierdziłem też że na pewno musisz się czuć samotna w tym twoim wielkim domu, więc upiecz moje ulubione ciasto i wyjmij ozdobną zastawę. Porozmawiałem z Lyssete i zgodziła się przyjść dzisiaj ze mną by cię odwiedzić i poznać.

Mam nadzieję że nie masz innych planów a jeśli masz to szybko je przełóż. Wiesz, że w Zakonie niewiele razy dostaje się wolne. Tylko mi nie mów, że nie tęskniłaś za mną.

Twój brat, Carver

Hawke złożyła list i rzuciła go do kominka razem z kopertą. Jeżeli Carver zamierzał dzisiaj się u niej zjawić będzie musiała odłożyć na bok wizytę u Varrika, który proponował jej na ten wieczór partyjkę w Kapryśny Los. A już miała przygotowaną strategię by go tym razem ograć. Będzie też musiała uprzedzić Fenrisa że będą mieli gości. Na wspomnienie jego osoby i rozmowy która zapewne ją czekała zrobiło jej się słabo. Postanowiła że zostawi list w jego pokoju i wyjdzie z domu trochę pospacerować. Dobrze jej to zrobi, przewietrzy umysł. Gdy wróci Carver zapewne już będzie na nią czekał a elf raczej nie zacznie rozmowy na temat wczorajszego dnia przy nim i Lyssete. Tak, to dobry plan.

Jakież było jej zdziwienie kiedy weszła do kuchni i zastała go siedzącego przy stole nad parującym kubkiem herbaty. Obok stał talerz z przekąskami który zapewne przygotował dla nich Bodahn. Gdy go zauważyła stanęła jak wryta. Podniósł na nią wzrok i położył ręce na stole wyrywając się z zamyślenia. Wyglądało na to że niedawno wstał bo nie był ubrany w swój zwyczajowy strój a włosy miał w nieładzie.

W przypływie szoku chciała wybiec z kuchni i zamknąć się w swoim pokoju. Pomyślała jednak że to dziecinne zachowanie a tej rozmowy i tak nie uniknie. Uniósł brew patrząc na nią gdy tak tam stała i biła się z myślami. Pokazał głową by usiadła przy stole. Na miejscu stał drugi kubek gorącej herbaty. Czekał na nią?

[Dragon Age: 2] Niezrozumienie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz