Wyciszenie: część druga

139 11 30
                                    

"Widzisz, a to nic nieznaczący ból w porównaniu z tym, który może sprawić miłość. Cała przyjemność i radość, które daje miłość, muszą któregoś dnia odbić się cierpieniem. A im mocniej się kocha, tym ból będzie silniejszy. Doświadczysz pustki, potem udręki zazdrości, niezrozumienia, poczucia odrzucenia i niesprawiedliwości. Doznasz chłodu aż w kościach, a krew zamieni się w kostki lodu, które poczujesz pod skórą."

"Mechanizm Serca"

Carver walił w drzwi nieustannie, mając kostki zbroczone własną krwią. Nawet nie czuł już bólu.

Przestał, opierając czoło o drewno, zaciskając mocno oczy. Z powiek skapywały pojedyncze łzy i lądowały na ziemi i jego zbroi templariusza. Templariusz, jak dumnie to brzmiało. Brzmiało, bo już nie uważał swojej profesji za powód do dumy. Jego własna zarozumiałość zaprowadziła go na ścieżkę, na której końcu pozwolił na wyciszenie własnej siostry. Wcześniej, nie przejmował się wyciszonymi. Nie przejmował się losem magów, nawet jeśli w jego rodzinie magia była niemal tradycją. Był zły na ojca i matkę, zły na Bethany i Elspeth, że muszą uciekać z miasta do miasta, chowając się przed bacznym wzrokiem templariuszy i Kręgiem. Myślał, że wstępując w ich szeregi ochroni ostatnią członkinię rodziny, która mu została, że będzie potrafił przekonać Meredith do spuszczenia z tonu. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Został oszukany, wiedziony za nos przez własną naiwność. A jego siostra zapłaci za to życiem, bo czymże innym dla maga jest wyciszenie, jak nie śmiercią?

Usłyszał za sobą tupot i obrócił się, sięgając za miecz.

- Carver? - zapytał Varrick nie wierząc własnym oczom. - Co ty tutaj robisz? Dlaczego walisz w te drzwi?

Mężczyzna odetchnął głęboko zbierając się w sobie. Spojrzał na przybyłych, drużynę swojej siostry i niegdyś swoją własną. Potrząsnął głową ze smutkiem.

- Chodzi o Elspeth. - powiedział, starając się by jego głos nadmiernie nie drżał. - Ona...

- Wiemy o wszystkim Carverze. - powiedział Anders, przerywając mu. - Słuchaj, wiem, że to dla ciebie ciężkie ale skup się. Czy wiesz, gdzie oni ją trzymają?

Mężczyzna zacisnął pięści i wystrzelił jedną z nich w ciężkie dębowe drzwi, które wcześniej z taką namiętnością okładał.

- Przypuszczam, że za tymi cholernymi drzwiami! - kopnął je jeszcze z całej siły.  - Widziałem wychodzących stąd templariuszy z komtur Meredith na czele. Podbiegłem, a wtedy usłyszałem...

- Co? - przerwała mu Izabela, nie mogąc wytrzymać napięcia.

On jedynie popatrzył na nią pochmurno i drżącą, zasinioną ręką przeczesał włosy na głowie.

- Jej krzyki. Wrzaski tak głośne i tak pełne bólu, jakich nigdy nie słyszałem. - szepnął.

Anders zatrzasnął niemalże oczy próbując się opanować i spuścił głowę. Elf stał z rozdziawionymi ustami, nie wiedząc gdzie ma podziać trzęsące się ręce. Przykładem Carvera wystrzelił pięścią w dębowe drewno, warcząc jak rozjuszone zwierzę. Wszyscy mieli nietęgie miny.

- Od jakiegoś czasu wrzaski ucichły... - dodał jej brat. - Może już jest po wszystkim...

Wszyscy popatrzyli po sobie, zastanawiając się czy nie przybyli aby za poźno. Świadomość tej możliwości przyciągała ich do ziemi tak bardzo, że nie mogli się otrząsnąć.

[Dragon Age: 2] Niezrozumienie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz