*Uznałam, że jednak lepiej będzie zacząć już rano i pominąć... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Gdy się obudziłam nie było obok mnie Mateusza. Na myśl o wczorajszej nocy uśmiechnęłam się do siebie. Byłam u niego w pokoju, więc postanowiłam po cichu wrócić do siebie, mając nadzieję, że nikogo nie spotkam. Na szczęście na nikogo nie trafiłam. Miałam nadzieję, że Manoyek nie wygada całemu światu, tego co wczoraj zobaczył. Wykonałam poranną rutynę i czekał mnie kolejny zwykły dzień podczas apokalipsy zombie. Z takim wyjątkiem, że dzisiaj Liwia i Wika miały wyjechać.
*Kilka miesięcy później*
Po powrocie z badań, Wiktoria i Liwia, zaczęły 'przemianę' zombie, zaczęły z nimi rozmawiać i przekonywać coraz więcej z nich do zostania pół-zombie. Obecnie stworów jest o wiele mniej niż kiedyś, jednak nadal nie można wyjść na ulicę bez broni. Pół-zombie zostały rozlokowane po jednostkach w całym kraju. Lekarze planują wykonywać operacje usunięcia ran i blizn, co ma sprawić powrót do stania się człowiekiem. Wszystko idzie w dobrą stronę... chyba...
Tego dnia, obudziłam się jak zwykle i postanowiłam przejść się na spacer. Ogarnęłam się, zabrałam broń i wyruszyłam. Postanowiłam pójść do miasta. Przechodziłam najpierw przez las, i mijałam drzewa, jak również głuchą ciszę. Słychać było tylko malutkie zwierzęta. Gdy dotarłam na przedmieścia, to samo, cisza. Stare domy jednorodzinne, huśtawki w ogródkach, i porozrzucane zabawki, niewykoszone trawniki. Wszystko to... efekt apokalipsy, tego wszystkiego... tragedii, która nadal nie była rozwiązana. Szłam dalej, mijałam samochody, które stały tu już od bardzo dawna. I ciągle otaczała mnie głucha cisza. Kolejno minęłam sklep, miał wybite okna. Weszłam do środka, był pusty, wszystkie szawki były opróżnione, i nie było żywej duszy. Gdy wyszłam ze środka, zobaczyłam pieska. Biegł przez ulicę, był wychudzony i brudny, no tak, kolejna ofiara tragedii. Co prawda zwierzęta nie mogły stać się zombie, ale zostawały bezdomne, lub ginęły same w domach, pozostawione nie mogły się wydostać i umierały z głodu. Zachciało mi się płakać... Zawsze gdy myślałam o tym wszystkim co się wydarzyło... chciałam płakać, lecz zawsze był obok mnie Mati, i poprawiał mi humor. Jednak teraz wyszłam sama, bez nikogo. Sama ze sobą byłam szczęśliwa... ale wszystko inne nie. Byłam taka bezsilna, nic nie mogłam zmienić, wszystko inne wokół mnie zostało zniszczone. Oparłam się o ścianę budynku i zjechałam po niej w dół. Niby miało być coraz lepiej, a mi nadal było przykro. Tak naprawdę z niewiadomych przyczyn. Po chwili wstałam i poszłam dalej. Mijałam kolejne domy i wchodziłam powoli do centrum miasta. Cisza... kolejne opustoszałe kamienice, powybijane okna i powyłamywane drzwi. Nieustanna cisza... Miałam tego spaceru powoli dość. Postanowiłam wrócić. Chciałam aby wszystko było tak jak dawniej. Nadal zastanawiałam się nad tym kto, lub co rozpoczęło tę apokalipsę. Nagle potknęłam się. Przewróciłam się i wylądowałam na chodniku. Gdy próbowałam się podnieść, nie mogłam, ktoś złapał mnie i schwytał. Nie wiedziałam kto to ani dlaczego, co chce mi zrobić. Ta osoba zasłoniła mi oczy i związała mnie. Przypomniałam sobie o pistolecie jaki ze sobą zabrałam jednak zanim spróbowałam go wyciągnąć, ale zemdlałam. Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu, przeraziłam się, rano Matiemu napisałam, że wychodzę na któtki spacer... Po chwili zdałam sobie sprawę, że nadal mam ze sobą broń i scyzoryk. Idiota, który mnie porwał nawet mi jej nie zabrał. Jak najszybciej wyjęłam scyzoryk i rozcięłam liny. Był jeszcze jeden problem, pomieszczenie gdzie byłam było zamknięte i miało metalowe drzwi. Postanowiłam, że poczekam na porywacza i jak tylko wejdzie wyceluję w niego bronią. Tak też zrobiłam i ustawiłam się na przeciwko drzwi. Po chwili uchyliły się i zobaczyłam w nich...
Dam dam dam...
Kim dzong una!
Nie...Putina!
Nie...Ignacego... gdy mnie zobaczył od razu podniusł ręce, i był zdziwiony, najwidoczniej jego plan nie wypalił, jakikolwiek był. Postanowiłam zapytać:
-Jedno pytanie, czemu mnie porwałeś? I drugie czy to ty jesteś odpowiedzialny za apokalipsę?
-Eee... ja... -zaczął mówić
-Ooo, ktoś już nie jest tak pewny siebie, mów!- byłam wściekła, byłam bliska zastrzelenia go, ale najpierw chciałam się dowiedzieć o co chodzi
-Tak... to ja wywołałem tę apokalipsę... przed tym całym zamieszaniem byłem naukowcem w HIA, i przez przypadek stworzyłem... zombie, lecz zostało ono ukryte w labolatorium. Niewiedziałem dlaczego lecz gdy przybyłem na event, ludzie wokół mnie zaczęli się w nie przemieniać... Z początku miałem ogromne poczucie winy, lecz gdy dowiedziałem się, że można zakończyć apokalipsę... nie chciałem jej odwracać, zacząłem pragnąć aby moje dzieło zniszczyło świat.
-I ty śmiałeś mówić o Wiktorii morderczynio? -na to w odpowiedzi warknął
-A więc, czemu mnie porwałeś? Morderco?
-Dla okupu, oddałbym im ciebie, jeżeli zaprzestaliby przemieniać spowrotem moje zombie w pół-ludzi. Wiem, że Mati i Filip nalegaliby bardzo, szczególnie ten pierwaszy. Inaczej zabiłbym cię.- powiedział bez emocji, sugerując, że zrobiłby to z zimną krwią.
-...- nic nie odpowiedziałam, zastanawiałam się, czy go zabić, czy w jakiś sposób oszczędzić i zatrzymać. Zdecydowałam, że założę mu kajdanki, następnie przyłożyłam pistolet do głowy i powiedziałam:
-Więc tak, nie żyjesz jeżeli czegokolwiek spróbujesz jasne! Idziemy do bazy głównej. - następnie wyszliśmy z piwnicy. Byliśmy w lesie, lecz wiedziałam gdzie jesteśmy, bo widziałam to miejsce kiedyś gdy spacerowałam z dziewczynami. Zbliżał się wieczór, było dosyć chłodno, bo była już późna jesień. Szłam za Ignacym, który cały czas miał pistolet przyłożony do głowy.
Po dłuższym spacerze dotarliśmy pod wejście. Gdy weszliśmy wokół naszej dwójki zebrało się spore zbiorowisko. Powoli zaczęłam wszystkim tłumaczyć co się wydarzyło, nadal trzymając pistolet przy głowie Ignacego.
*Rozdział trochu krótszy bo _Jooke_ chciała szybciej i mnie zmusiła. Powoli idziemy w stronę zakończenia książ... ee... opowiadania, ale jeszcze trochę przed nami :3

CZYTASZ
Apokalipsa zombie || Ekipa rozpierdzielu
FanfictionAnia, wraz z bratem wybierają się na MeetYT. Nie spodziewali się, że oprócz youtuberów spotkają tam kogoś innego. Pojawia się wątek miłosny :* Książka równie fikcyjna i nierealna jak mój związek z ... nikim... ja nic nie mówiłam... I coś o czymś za...