Rozdział 6

197 17 14
                                    

Dojechaliśmy na miejsce, był to zwyczajny hotel dokładnie ten sam w którym byłam wczoraj z Tomkiem. Pierwszy wszedł Mati a ja stałam chwilę na parkingu. Tak w razie gdyby w środku był zombie, ja miałam krzyczeć gdybym jakiegoś zauważyła. Po chwili Matie zawołał mnie do środka.

-Powiesz mi wreszcie dlaczego ci tak zależy?

-Dobrze, więc... kiedy leżałaś nieprzytomna... tam na tym... placu, tak na tym placu... to na chwilę straciłaś ten... oddech... przestałaś oddychać... i ja zrobiłem ci ten szczuczne oddychanie i ten... eee... nasze usta zbliżyły się do siebie i chciałbym to powtórzyć kiedy jesteś przytomna- skończył szybko. Mnie zamurowało. Nie wiedziałam co powiedzieć, uśmiechnęłam się tylko. Wtedy on przybliżył się do mnie i mnie pocałował.

***

Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, stałam i patrzyłam w jego piękne niebieskie oczy. On patrzył na mnie. Po chwili powiedział z uśmiechem wymalowanym na twarzy:

-Hej? Żyjesz?

-Tak, oczywiście - odpowiedziałam- To, ja może pójdę się spakować...- po czym weszłam do pokoju hotelowego. Byłam w szoku i tak niedowierzałam co się stało. Pomyślałam o Filipie, poczułam się jakbym go zdradziła, ale ja nic nie zrobiłam... Przypomniałam sobie jaki był zdenerwowany jak się dowiedział z kim jadę. Nie chciałam aby był na mnie obrażony, też mi na nim zależało.  Gdy spakowałam siebie i brata wyszłam z pokoju, zaczęłam rozmawiać z Matim, byłam trochę speszona. Matie był szczęśliwy i uśmiechnięty. Flirtował, komplementował mnie, i pytał o mnie. Siedzieliśmy w holu, byliśmy sami. Czułam coś do niego. Gdy zaczęło zachodzić słońce postanowiliśmy się zbierać. Wsiadłam za Mateusza na motor i przytuliłam go mocniej niż gdy jechaliśmy w drugą stronę. Myślałam co z Dobrodziejem, uznałam że posłucham się dziewczyn, że Dobro zostanie tylko przyjacielem. Gdy dotarliśmy było już ciemno. Weszliśmy do salonu. Pożegnałam się z Matim, i odniosłam rzeczy mojego brata pod jego drzwi. Poszłam do siebie. Gdy otwarłam drzwi zobaczyłam karteczkę na bióku, było na niej napisane:

Hej, ślicznotko
Co myślisz o tym aby obejrzeć sobie jakiś film? Mam kilka w pokoju, jak chcesz to przyjdź
:* Filip

Jedyne co pomyślałam to takie, a co by było gdybym nie przyszła. Czy byłby na mnie zły? Obrażony? Nie chciałam aby taki był, ale nie chciałam mu też robić nadzieji na związek. Uznałam, że pominę tę karteczkę. Rozpakowałam się, laptop położyłam na biórku, ubrania włożyłam do szafy a kosmatyki odstawiłam do łazienki. Nagle ktoś zapukał do drzwi, był to Hades, powiedział, że jest zebranie i mam przyjść. Miałam nadzieję, że nie będzie tam Dobrodzieja. Niestety był, podszedł do mnie i zapytał smutny:

-Dlaczego nie chciałaś przyjść?

-Ale gdzie na co?

-Proszę nie udawaj, że nie wiesz

-Em... Ja... ja... niewiem....- nie potrafiłam złamać mu serca- Poprostu gdy wróciłam, położyłam się spać teraz dopiero mnie Damian obudził i wiesz. Byłam zmęczona...-Tak, najlepsza wymówka na świecie.

-O, niech będzie, wierzę ci, wiesz jak bardzo mi na tobie zleży-uśmiechnął się. Usiadłam na zebraniu obok Tomka i zaczęłam słuchać. Pierwszy powiedział Bladii:

-Wszyscy tutaj zebrani, dzisiaj tak bardziej na poważnie, jutro w pokoju imprez odbywa się balanga!

-Co?! Zdajecie sobie sprawę z tego, że na zewnątrz jest apokalipsa zombie a co jeśli nas zaatakują, najebani na pewno nie będziecie do nich strzelać! A po drugie zdajecie sobie sprawę, że są tutaj nieletni?! Chociażby te szesnasto, siedemnasto latki - wskazałam na kolegów mojego brata. -albo tamte dzieci do których jestem nianią?!- krzyknęłam oburzona, co za banda pajacy, na zewnątrz apokalipsa a oni będą chlać.

-Em... nad tym już pomyśleliśmy, w czasie imby będą nas pilnować żołnierze z innej jednostki.

-Po co ich fatygować?

-Aby być bezpiecznym.- tutaj strzeliłam sobie takiego facepalma w czoło.

- A dzieci? I nieletni?

-Dziewczynki będą spać.

-A te starsze ale nadal nie pełnoletnie?

-Oni.... poprostu nie będą mieć wstępu na imprezę.- kolejny face palm. Serio? Będą imprezować, w trakcie apokalipsy? Nie mam słów. Oni chyba faktycznie są idiotami. A co na tą kłótnię powiedziała reszta ludzi? Siedzieli cicho i tylko obserwowali. Serio? Nikt mnie nie poprze i będzie impra? Usiadłam, i dotarło do mnie z jakimi kretynami mam doczynienia. To był najdurniejszy pomysł na jaki mogli wpaść.

Powoli starałam się przetrawić ich 'genialny' pomysł. Wtedy Ignacy tłumaczył dalej sprawy organizacyjne, czyli kto się wybiera na 'balangę' a kto ma więcej niż 10 IQ, czyli wybierają się wszyscy oprócz:

Mnie
Piotra
Mateusza
I to tyle (xD)

Uznałam, że ktoś musi pilnować tych pajacy i Ekipy mojego brata  (jego kolegowie), oraz dzieci. Nadal nie dowierzałam jak można wpaść na taki pomysł w trakcie apokalipsy. Poszłam z dziewczynami do pokoju Julii. Położyłam się na łóżku, Kasia obok mnie, Monia usiadła na dywanie, Julia na krześle obrotowym. Zaczęłam je wypytywać, DLACZEGO zdecydowały się iść, zapomniały o Apokalipsie?! Okazało się, że nie zapomniały, ale wszystkie były zdania, że dramatyzuję, nie chciałam aby się obraziły. Zmieniłyśmy temat, i zaczęłyśmy rozmowę o chłopakach.

***

Gdy przejadła się nam już rozmowa postanowiłam poszukać dziewczynek, a właściwie tej małej siedmiolatki, Olga nie potrzebuje niańki. Znalazłam Maję (tę młodszą) w salonie. Podeszłam do niej:

-Hej

-Dzień dobry?

-Generalnie zajmować będziemy się tobą na zmianę w trzy osoby, czyli ja, 'ciocia' Kasia, i 'wujek' Adrian dobrze, ja jestem Ania.

-Ja Majka

-Nie jesteś może senna?

-Może, trochę...

-Pójdziemy się kąpać może co?

-Dobrze- potem poszłyśmy do jej pokoiku, przebrała się w piżamkę i ułożyłam ją do snu bajeczką. Sama również postanowiłam położyć się do spania. Wróciłam do pokoju przebrałam się, wzięłam prysznic i położyłam się spać. Myślałam tylko o tym co się dzisiaj wydarzyło...

*Koniec działu, rozdziały będą pojawiały się rzadziej bo skończyły mi się ferię i cierpię na brak czasu. Postaram się aby były jak najczėściej.
:*

Apokalipsa zombie || Ekipa rozpierdzieluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz