Rozdział 10

128 14 3
                                    

Obudziłam się. Leżałam sama w łóżku, przypomniało mi się wszystko z wczoraj. Posmutniałam. Ubrałam się normalnie, uczesałam warkocz i spojrzałam na telefon, 9:23 dosyć wcześnie, wyszłam na śniadanie. Zobaczyłam kilku lekarzy, albo naukowców rozmawiających z Chłopakami i Moniką. Monia była w rozmazanym makijażu i ubraniu z wczoraj, miała nie rozczesane włosy, tylko tyle ile udało jej się ułożyć ręką. Podeszłam do nich:

-Dzień Dobry.

-Witam, jesteśmy z organizacji szukającej leku na Odząbienie i przyszliśmy zabrać pana Michała do badań, jest on świeżym przypadkiem i być może, jest szansa aby nie stał się zombie.-wszystkie te informacje przeleciały mi przez głowę a na mojej twarzy pojawiła się nadzieja.

-Naprawdę? Ale, zaraz jak to zabrać?

-Musimy przenieść go do naszego ośrodka i tam będziemy pana Michała leczyć, jeżeli będzie to możliwe.

-Co? Ja to leczyć? Nie lepiej aby został tutaj? Gdyby coś mu się stało nie będziemy się mogli z nim pożegnać...

-Spokojnie będzie w dobrych rękach, wraz z nami pojedzie pani Monika, ale możemy zabrać tylko jedną osobę.-mieli rację, Monika musiała z nimi jechać. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę a następnie Flothar został zabrany do 'karetki', była ona w kolorach wojskowych aby trudniej było ją dostrzec. Z Michałem i Monią, mieliśmy codziennie telefonować i rozmawiać przez Skype. Pojechali.

Po tym wszystkim przygotowałam śniadanie, dla całej ekipy, czyli jajecznicę. Gdy skończyłam smażyć zawołałam Majkę, ktòra wtedy bawiła się na blacie, aby rozdała sztućce i talerze na stół. Potem zawołam całą ekipę na śniadanie nie weszłam tylko do Matiego i Dobro, pod ich pokojami zapukałam i zostawiłam kartkę pod drzwiami z zaproszeniem na śnaidanie. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Moja jajecznica chyba była dobra a przynajmniej nikt nie narzekał. Maja skończyła pierwsza, poszła do salonu i usiadła tak abym mogła ją widzieć. W tym czasie zaczęła się rozmowa o planach na dzisiejszy dzień. Chłopaki mieli pojechać już w tereny bardziej wiejskie poza miasto, nie było to jednak daleko. Jutro ponownie mieli wrócić do miasta i przeczesać odwiedzone już miejsca i sprawdzić czy czegoś nie pominęli. Nowe osoby, czyli te z wczoraj pytały się o kilka podstawowych rzeczy, kto kim jest, co gdzie jest idp. Gdy wyszłam ze śniadania usłyszałam, że ktoś wstał i idzie za mną. Szłam do pokoju i liczyłam, że odejdzie gdzie indziej nie miałam ochoty na rozmowę. Wtedy znowu ktoś objął mnie w tali, już wiedziałam, że to Filip. Powiedziałam wkurzonym głosem:

-Czego chcesz? Wiesz już, że jestem z Matim- zabolały go te słowa.

-Wiem

-I czego oczekujesz? Zerwania?

-Nie... skoro już wiesz, że mi się podobasz to chciałem... tego zostać tylko przyjacielem...

-Tak? To czemu mnie obejmujesz?- otwarłam drzwi i weszłam do pokoju. I usiadłam na łóżku. Wszedł zakłopotany za mną.

-Masz jakieś wytłymaczenie?

-Jedyne takie, że jesteś śliczna.

-Wiesz, dobrze że nie będę lecieć na dwa fronty i nie będę z tobą i Matim jednocześnie.

-Ech... wiem, chciałbym aby było... inaczej.-tu przerwał oczekując mojej odpowiedzi, ja jednak byłam cicho. Dopiero po dłuższej chwili się odezwałam:
- Wiem, ale ja... niewiem...- zatrzymałam się.

-Niewiesz? Źle ci z Matim?- w jegk oczach pojawiła się iskra nadzieji.

-Z nim? Dobrze... tylko nie chcę abym odpowiadała za wasze idiotyczne kłótnie, o mnie. Jakbym była zabawką a wy przedszkolakami! Nie chcę... nie chcę kłótni, wojen, płaczu, nie chcę tego wszystkiego mam już dość. Nie chcę... wybierać... między wami! Tyle mam ci do powiedzenia czaisz?!- Postanowił wyść, jeszcze przed tym skończył:

-Najwidoczniej już wybrałaś...

Znowu to zrobiłam, czy ja muszę reagować z takim wzburzeniem? Z taką może agresją? Atakiem? Nie chciałam aby się na mnie obraził. Myślałam... Chłopaki już pojachali a ja zdrzemnęłam się. Gdy się obudziłam spojrzałam w telefon godzina 14:38, świetnie jeszcze całe popołudnie. Poszłam do dziewczyn. Było pusto bez Moniki. Zadzwoniłyśmy do niej na Skype i ustawiłyśmy laptopa na łóżku tak aby widać było nas wszystkie. Monika opowiadała, że dadzą Michałowi specjalny lek obecnie testowany który może pomóc a napewno przedłużyć czas do przemiany. Potem mają mu zoperować nogi, w najgorszym przypadku jego nogi zostaną usunięte... ale narazie nie zapowiada się na to. Monika była przygnębiona, nie była roztrzęsiona i zestresowana lecz depresyjna. Gdy skończyłyśmy rozmowę poszłyśmy na obiad. Dzisiaj steki z wołowiny, frytki i sałatka, no chłopaki się postarali nie ma co. Gotował dzisiaj Paveł, Plaga, Admiros i Diabeuu.  Jak zazwyczaj na obiad przybyła reszta ekipy. Gdy usłyszałam odgłosy drzwi zestresowałam się gdyż nie zapowiadało to nigdy niczego dobrego. Dzisiaj było inaczej. Wraz z Ekipką przybyli do nas... rodzice Olgi i Mai. Dziewczynki od razu podbiegły do rodziców i się przytuliły. Mama zapytała:

-A dobrze wam tu było? W końcu narazie będziemy musieli tu mieszkać?

-Tak mamusiu, bawiła się ze mną pani Ania, pani Kasia i pan Adrian naprawdę fajne z nich nianie i bardzo ciekawe bajeczki mi czytali i dobre obiadki były... ale to nie to co z wami!- powiedziała Maja.

-Tak, miałm dużo wolnego czasu i mogłam robić co mi się podoba przyjemnie. -dodała Olga.

-Dobrze, a która to pani Ania, która Kasia a który to pan Adrian bo muszę im podziękować za opiekę.- Majka wskazała na nas, i dostałam podziękowania od rodziców byli bardzo szczęśliwi, że odnaleźli dzieci. Bardzo szczęśliwi to mało powiedziane, oni byli uradowani znaleziemiem córek.

Oprócz nich było tam jeszcze kilka innych osób jak zazwyczaj. Czyli osoby w wieku mniej więcej 18-30 lat, którym udało się przetrwać. Przybyli zostali przywitani obiadem i mową powitalną. Dziewczynki wraz z rodzicami zostali przeniesiemi do największego trzypokojowego mieszkanka.

Przypomniałam sobie, że nie rozmawiałam w ogóle z Matim od wczoraj wieczora. Było mi przykro... Powiedziałam Dobro, że jest mi z nim dobrze, a ja nie wiedziałam czy się obraził, czy chce ze mną zerwać, czy ma mnie dość... zależało mi na nim... tak bardzo...

Wtedy w zamyśleniu wpadłam na kogoś, nie wiedziałam na kogo bo twarz miałam skierowaną w dół. Okazało się, že to Mati. Zdziwiłam się... zaczęłam wpatrywać się w jego oczy jakby oczekując, aby to on zaczął rozmowę.

-Ehm... Cześć?-zapytał niepewnie.

-Cześć- powiedziałam smutno

-Chciałbym ci coś powoedzieć...

-Tak?

-A bardziej przeprosić, mimo że wiesz jak bardzo żałuję... kłótni z Filipem... lecz to on... zawsze je zaczyna to on ma do mnie pretensje niewiem o co... a ja... poprostu cię kocham... i chcę abyś czuła to samo-powiedział smutnym głosem-nie chcę kłótni, płaczu i łez-powiedzieliśmy jednocześnie po czym pocałował mnie. Potem poszliśmy do niego... rozmawiać. Opowiedział mi o tym, że słyszał moją rozmowę z dzisiaj rana, tą z Fiilpem. Zdziwiło mnie to i już widziałam dlaczego powiedzieliśmy jednocześnie. Mówiliśmy też o Dobrodzieju, o Flotharze, o apokalipsie, o odnalezieniu dzisiaj rodziców Olgi i Mai, o życiu, o minionej imprezie, o wszystkim. Potem odpaliliśmy jakiś horror. Leżeliśmy na łóżku w piżamkach pod pościelą. Nie był bardzo straszny ale w pewnych momentach faktycznie się wystraszyłam. Wtedy przytulałam się do niego a on się uśmiechał. Gdy obejrzeliśmy ten film był środek nocy więc zasnęliśmy przytuleni. On obejmował mnie ręką a ja byłam utopiona w jego ramionach...

*To chyba pierwszy rozdział w którym przedstawiony nest cały dzień od rana do wieczora.

Trochę mniej się działo, bo się podziało wcześniej a teraz musi się uspokoić xD

To tak tyle odemnie pa, pa
:*

Apokalipsa zombie || Ekipa rozpierdzieluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz