Bunkier|XXV

62 5 2
                                    

Leciałam przed siebie, mijałam drzewa, pagórki, leciałam leśną dróżką. Wokół, była już późna jesień. Drzewa prawie w ogóle nie miały liści, a na grunt był wyściółany brązem. Było mi dość chłodno, szczególnie, że nie zabrałam ze sobą nic. Tylko do co miałam na sobie. Z czasem zwolniłam kroku. Zaczęło mi się robić naprawdę zimno. Pocieszałam się tym, że zaraz znajdę bunkier Ignacego. Myślałam co z Dobrodziejem... może nie będzie miał mi tego za złe...? W tym czasie dotarłam do bunkru. Podeszłam do metalowych drzwi i po chwili walki, otworzyłam je. Rozejrzałam się. Było tu kilka pokoi. Weszłam do pierwszego z nich. Była to sypialnia. Dosyć skromna, bo znajdowało się tu w sumie tylko łóżko z czarną metalową ramą, materacem i jakimś zielonym kocem. Zajrzałam do następnego pokoju. Był in przepełniony elektroniką, nie miałam pojęcia do czego to służy. Cała ściana była w monitorach, a mniej więcej na wysokości biórka, była konsola z masą przycisków, przed tym stało ruchome krzesło. Oprócz tego pokój był pustawy, znajdowało się tu trochę śmieci, ale nic pozatym. Następnym pokojem okazała się kuchnia, a raczej spiżarnia z puszkami i małym stoliczkiem oraz krzesłem. Obok kuchni była jeszcze mała łazienka. Wyszłam spowrotem na korytarz. I zajrzałam do ostatniego pokoju, jaki się tutaj znajdował. Stało w nim tylko krzesło na środku. Nagle usłyszałam za sobą charkot.

Hej~przywitałam stwora za sobą.

Mózg! a ty nie mózg~odparł i odwrócił się zrezygnowany.

Czekaj~podeszłam do stwora, ale ten mnie zignorował.

Uznałam, że nie będę traciła już na niego czasu. Pozwoliłam mu wyjść, a następnie zamknęłam za nim główne drzwi. Teraz będę musiała tu żyć... na czas nieokreślony. Ruszyłam do pokoju, z konsolą i monitorami. Włączyłam urządzenie i przyjrzałam się mu. Nie miałam pojęcia co do czego służy. Gdy wszystko się włączyło zobaczyłam na ekranach monitoring całej bazy. Zaszokowało mnie to, bo kamery były też umieszczone w niektórych pokojach. W tym w moim z Dobrodziejem. Były widoczne korytarze, windy, jadalnia, wszystkie stoliki, kuchnia, salon. Dosłownie miałam podgląd na wszystko. Co prawda nie w najlepszej jakości i bez dźwięku... hmm... może dałoby się jakoś włączyć dźwięk. Zwróciłam wzrok na konsolę. Dobra na razie tego nie ogarniam może potem. Widziałam bióra, szpital. Właśnie szpital, to tam leżał Filip. Jeszcze spał. Ah... jak ja bym chciała go przeprosić... byleby mi wybaczył... kocham go. Po chwili wróciłam wzrokiem do biór i sali obrad. Siedziała tam cała ekipa dowództwa, i Piotrek. O czymś opowiadał i trzymał moją mapę. Czyli to on ją znalazł. Niestety nic nie słyszałam. Spojrzałam ponownie na rzędy przycisków. Szukałam jakiegoś z głośnikiem, albo czymś takim. W końcu znalazłam czerwony guziczek z głośniczkiem. Liczyłam, że zadziała. Nie zadziałało. Westchnęłam. Rozejrzałam się po pokoju. Może jest tu gdzieś... instrukcja? Schyliłam się i zaczęłam grzebać po metalowych szawkach niżej. Pierwsza była pusta, następna miała kilka śmieci. Już zaczęłam tracić nadzieję, gdy znalazłam stary plik kartek z wyrysowaną obsługą urządzenia. Siedziałam chwilę próbując zrozumieć o co chodzi i jak włączyć dźwięk. W tym czasie zebranie trwało cały czas... niestety. Może uda mi się trafić chociaż na koniec. Po mniej więcej pół godzinie udało mi się dotrzeć do tego jak włączyć dźwięk. Wcisnęłam kombinację guzików i zaczęłam słyszeć w połowie zdania Bladigo

-dzie ona może być?- spojrzał po chłopakach. Raczej napewno chodziło o mnie. -Gdzie mogła uciec...?

-Może dobro wie?-zaproponował Piotrek.

-Ale on teraz śpi.. ugryzła go suka-gdy usłyszałam to określenie z ust kuby wściekłam się. Uderzyłam pięścią w konsolę. Coś włączyłam przypadkiem. Zaczęłam panikować, bo na ekranie, wybuchł alarm przeciw pożarowy. Ze zraszaczy zaczęła się lać woda. W całym budynku, wszyscy i wszystko było mokre. Chłopaki z sali obrad zdziwili się. Zaskoczyli i dotarło do nich, że coś jest nie tak. W końcu wszystko odpaliło się po obrażeniu mnie. Najpierw skupili się na tym, aby wyłączyć zraszacze, w sumie nie tylko oni. Ktokolwiek, kto wiedział jak to zrobić, czyli jeszcze kilka osób. -Co ja zrobiłam... -powiedziałam do siebie i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili podniosłam głowę i zaczęłam szukać Wiktorii na kamerach. Siedziała zdezorienowana w salonie na jednej z kanap. Wokół biegało kilka osób, niektórzy pytali co się dzieje, wszyscy byli zdezorientowani. Może nie zgadną, że to moja sprawka? Zastanawiałam się. Po dłuższej chwili wyłączono zraszacze. Wszystko było mokre, albo wilgotne. Nie działała spora część elektroniki, telewizory i inne takie. Jak również mnie wyłączyło się kilka kamer. Nie naprawię ich z tąd... ale nadal mam Wiktorię.. o ile nie zalał się jej telefon. Miałaś do niej zadzwonić jak siė tu dostaniesz... właśnie. Strzeliłam sobie facepalma w twarz. Wyciągnęłam telefon. Nie było zasięgu. Super. W końcu jesteś w piwincy nieogarze. Jak najszybciej ruszyłam schodami na górę. Zaczęło się już robić ciemno, jednak mi to nie przeszkadzało. Wyciągnęłam telefon jak najwyżej. Sięgałam w górę. Nie ma zasięgu dalej. Rozejrzałam się. Pobiegłam na najbliższy pagórek i sięgnęłam wyżej. Nagle usłyszałam grzmot. Wystraszyłam się i gwałtownie odwróciłam. Idealnie, zaczyna się burza. Po chwili zaczęło lać. Teraz to ja zasięgu nie znajdę... Zrobiłam się cała mokra i zaczęłam biec w kierunku bunkru. Zbiegając z pagórka wywróciłam się na błoto. -Zajebiście- powiedziałam do siebie. Niechętnie wstałam. Nie dość, że byłam mokra, to jeszcze cała w błocie. Wróciłam do bunkru. Czym prędzej ruszyłam do łazienki, i rozebrałam się z brudnych ubrań. Zrobiło mi się chłodniej. Wskoczyłam pod prysznic i zmyłam z siebie cały brud. Gdy wyszłam z łazienki, sięgnęłam po ręcznik, który na szczęście tam był. Wtedy zdałam sobie sprawę, że przecież nie mam pralki, ani innych ubrań na zmianę. Musiałam to jakoś zmyć ręcznie i to w umywalce. Stojąc w samym ręczniku podniosłam ciuchy i zaczęłam je myć w umywalce łazienkowej. Po mniej więcej godzinie, udało mi siė je doprowadzić do porządku jednak nadal były mokre, nie mogłam ich założyć. Powiesiłam ubrania na grzejniku i wyszłam z łazienki. Muszę spać w samym ręczniku. W sumie jestem sama to mogę tak spać, nic mi chyba nie zaszkodzi. Zgasiłam światła, jeszcze raz zatrzasnęłam drzwi wejściowe, z których wiało zimnem, i ruszyłam do pokoju z łóżkiem. Przykryłam się kocem oraz ręcznikiem i powoli zasypiałam. Spałam dobrze, gdy nagle obudził mnie trzask. Podniosłam się, ale nadal nie zapalałam światła. To nie mógł być zombie, nie otworzyłby drzwi. Zakrywałam się ręcznikiem nie wiedząc kto właśnie chodzi po bunkrze. Nagle drzwi się otworzyły, ujrzałam w nich słabo oświetloną twarz...

*Taki tam polsacić, bo dawno go nie było. W sumie rozdziału też nie było to łapcie.

Apokalipsa zombie || Ekipa rozpierdzieluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz